Bartek gazu!! Rano wstajemy o nieludzkiej godzinie 8.00 i szybko ogarniamy się, aby na 9.00 być na pierwszej próbie specjalnej. Pogoda jest piękna, świeci słońce, nie ma chmur - nic tylko jeździć. Powiem wam tylko tyle, że to co robią ci goście na motocyklach Enduro przyprawia o lekki zawrót głowy. Tempo z jakim przemykają po leśnych wertepach mijając o centymetry solidne drzewa budzi szacunek. Niestety Bartek Obłucki, któremu przyjechaliśmy kibicować tego dnia nie ma szczęścia. Na naszych oczach walcząc z kapryśnym motocyklem (moje prywatne zdanie jest takie, że Husqvarna powinna skupić się na tym, co im wychodzi - czyli na kosiarkach) wpada w baner reklamowy. Owinięty wokół zębatki kawał materiału uniemożliwia przez długie 2 minuty jazdę. Po tym odcinku Bartek wycofuje się z rywalizacji nie mogąc dojść do ładu ze sprzętem.
Po tym udajemy się na próbę Cross. Fajnie przygotowany tor motocrossowy daje wyobrażenie jakimi kozakami są goście, którzy tutaj jeżdżą. Robimy parę fotek i spadamy do hotelu. Po szybkim pakowaniu zabieramy się za motocykle. Sprowadzamy je po długich frontowych schodach przy wydatnej pomocy znajomych. Operacja udaje się nam beż przysporzenia motocyklom choćby jednej rysy. Możemy ruszać w stronę domu. Decydujemy się na przekroczenie granicy w Piwnicznej. W tym celu kierujemy się na Starą Lubovnię drogą numer 77, po czym odbijamy na górę w kierunku naszego dziwnego kraju trasą 68. Odcinek miedzy Lubovnią, a Piwniczną mógłby służyć za tor treningowy dla wszelkiej maści ścigantów. Świetny asfalt, mnóstwo winkli na 2 i 3 bieg a do tego niewielki ruch. Tych kilkanaście kilometrów to prawdziwa orgia zmysłów u każdego sportowo zorientowanego motocyklisty. Wreszcie docieramy do kraju Lecha i (wtedy jeszcze) Jarosława... Już za cztery lata Polska mistrzem świata...! Zapowiada się świetnie. Odcinek Piwniczna - Muszyna (droga 971) pokonujemy przepełnieni zachwytem do gór, motocykli, winki. Wspaniała, kręta droga o świetnej nawierzchni pozwala na odrobinę kontrolowanego szaleństwa. Polecamy każdemu. Po dojechaniu do Krynicy urządzamy sobie wycieczkę po centrum i dochodzimy do siebie zbierając siły przed zbliżającą się batalią. Nie daliśmy zwieść się sielankowej trasie wijącej się wzdłuż rzeki Poprad. Zgodnie z przewidywaniami od Krynicy jest już tylko gorzej. Kiepskie drogi, remonty, tłok. Po prostu standardowa masakra „made in Polska". Szkoda po prostu gadać. Ostatnie kilometry do Warszawy odliczam tak, jakby to była jakaś pokuta. W końcu późnym wieczorem docieramy do domu. Za nami blisko 2000 kilometrów, jeszcze więcej zakrętów i wrażeń. Czy warto tłuc się sportowym motocyklem setki kilometrów, aby dostać się w te cholerne góry? Z naszej warszawskiej perspektywy możliwa jest tylko jedna odpowiedz - tak. To nie ulega wątpliwości. Jeśli dysponujesz czasem i kasą Słowacja i Węgry są świetnym pomysłem na motocyklową wyprawę. Zwróć jedynie uwagę na poniższe kwestie. Policja Na Słowacji choć nagminnie przekracza się prędkość, to wśród kierowców panuje powszechny respekt do Policji. Pojawienie się na drodze radiowozu powoduje popłoch we wszystkich Skodach jakie są w zasięgu wzroku. Mało tego, policjanci działają bardzo aktywnie. Do mnie jakiś służbista machał ręką z jadącego z przeciwnej strony radiowozu za to, że przeleciałem po ciągłej linii... O ciarki przyprawia też radarowy pomiar prędkości. Goście stają daleko (100-200 metrów) od miejsca, gdzie w radar łapany jest pojazd, ponieważ dysponują sprzętem uzbrojonym w konkretne obiektywy z zoomem pozwalającym na takie zabawy. W praktyce oznacza to, że gdy widzisz policjantów, to oni już od dawna wiedzą jaką miałeś w danym punkcie prędkość. Ze słowackimi policjantami bardzo trudno się dyskutuje, mandaty nawet jak dla nas są wysokie. Na Węgrzech jest podobnie jak na Słowacji, tylko jeszcze gorzej. Zwracajcie zatem uwagą na prędkości, zwłaszcza w terenach zabudowanych. Drogi Na Słowacji drogi rzecz jasna są o klasę lepsze, niż w Polsce. Nie ma szoku cywilizacyjnego i konieczności wielodniowej adaptacji, jak ma to miejsce np. w przypadku wyjazdów do Niemiec, ale jest wyraźnie lepiej. Oczywiście dotyczy to przede wszystkim dróg głównych, na tych bocznych można czasem też nieźle się wytrząść. Rzadko spotyka się jednak miejsca, gdzie są dziury lub inne ewidentne zagrożenia dla motocyklisty. Węgry? Tutaj na głównych drogach jest już jak na Zachodzie. Boczne drogi potrafią zaskoczyć nieprzyjemnie głębokimi koleinami, niemniej jest dobrze. Podróżowanie motocyklem po Węgrzech to prawdziwa przyjemność. Koszty Z uwagi na porównywalną zamożność naszych państw można pokusić się o stwierdzenie, że koszty dla turysty są podobne niezależnie od tego czy podróżuje on w Polsce, na Słowacji czy też na Węgrzech. Ceny paliwa są porównywalne, choć w Polsce jest oczywiście najdrożej. Na Słowacji tanie i dobre jest jedzenia, na Węgrzech ceny porównywalne są z naszymi. Jeżdżąc po drogach naszych południowych sąsiadów należy pamiętać, że choć autostrady dla motocykli są na Słowacji bezpłatne, to już na Węgrzech konieczne jest wykupienie winiety. Co ciekawe nie jest ona tania. Ponadto w dużych miastach drogie jest parkowanie. W Budapeszcie strach zostawić drogi motocykl na noc na ulicy, za parking strzeżony zapłacić należy równowartość 20-30 zł/dobę. Żarcie Wszędzie gdzie się zatrzymaliśmy otrzymywaliśmy dobre jedzenie. Warto eksperymentować i prosić o lokalne specjały. Szczególnie dotyczy to Słowacji, gdzie świetny obiad zjeść można za równowartość 10-15 zł. W dużych miastach ceny wyżywienia są wysokie, tutaj znów prym wiedzie Budapeszt. W stolicy Węgier w centralnej części miasta jedynie Fast-foody mają znośne ceny. Noclegi Podróżując tak jak my poza sezonem nie będziecie mieli żadnych problemów ze znalezieniem miejsca do spania. Na Słowacji funkcjonuje sporo ośrodków wypoczynkowych, które rozpoczynały działalność jeszcze w czasach jedynie słusznego ustroju, a dziś są żyjącymi skamielinami komunizmu. Właśnie tam można znaleźć zakwaterowanie za ok. 30 PLN. Do tego doliczyć trzeba parking dla motocykla, chyba, że tak jak my wrzucicie go do hotelowego hallu! Jeśli chodzi o Słowację to miejcie na uwadze, że ceny zmieniają się tam znacznie w zależności od pory roku. Zima i letnie wakacje to okres golenia turystów, w tym także Polaków. Poza sezonem można liczyć na dużo mniej agresywne traktowanie ze strony słowackich kas fiskalnych. Ludzie O atrakcyjności wyjazdów na Słowację i Węgry stanowi także bardzo zbliżony do naszego sposób postrzegania rzeczywistości prezentowany przez tamtejszych mieszkańców. Ich nie dziwią nasze problemy, my nie jesteśmy zaskoczeni ich problemami. Zazdrościć im można wyższej kultury na drogach, choć generalizując tak my jak i oni mamy podobne nawyki za kierownicą. Tak Węgry jak i Słowacja to kraje rozwinięte i nastawione na turystów. Gdy chcecie o coś zapytać nikt nie odwraca w zakłopotaniu wzroku, tylko stara się pomóc. Gdy jesteście w knajpie lub sklepie, jesteście obsługiwani miło i fachowo. Ktoś powie - przecież to oczywista oczywistość. Spoko, ale pojedźcie za naszą wschodnią granicę i od razu docenicie to, co wypracowaliśmy w ostatnich latach u nas i naszych południowych bratanków. |
Komentarze 7
Pokaż wszystkie komentarzeNieno z ostatnim zdaniem to sie nie zgodze, na Ukrainie moze i obsluguja jak u nas 20 lat temu ale za to paliwo po 3zl, policjanci po 10zl a szama polowe tego co u nas i drogi od centrum na wschod ...
Odpowiedzśmieszne te wasze motorki z tymi bagażami
OdpowiedzWitam, przetestowałeś już, Ty lub któryś ze znajomych, te crash-pady lightecha ? Jakieś opinie na ich temat. Dzięki i pozdrawiam Mirek
OdpowiedzNo niestety przetestowałem Ligh Techa. Działa, polecam.
Odpowiedza tak serio, po co te naklejki?
OdpowiedzTe sprzęty niewiele wcześniej latały po torze. Power tape zabezpiecza ramę przed podrapaniem przez docierający w czasie gleby wszędzie żwir. W przypadku mniejszej gleby po prostu taki zabieg ogranicza straty, a porządne malowanie ramy jest upierdliwe i drogie. Nie było czasu, aby zdjąć to przed wycieczką, bo to sporo pracy...
OdpowiedzWitam, mam pytanie, po co te naklejki na ramach :) ?
OdpowiedzNaklejki w sposób oczywisty zmniejszają opór powietrza, przez jesteś dużo szybszy i masz dużo niższe spalanie :)
OdpowiedzGratuluje podróży...Dokładnie te same miejsca co wy odwiedziłem na 900RR SC33 w sierpniu i było super.Mój wyjazd był typowo studencki i budżet zamknął się w 550zł na 3dni a przejechałem ok1400km ...
Odpowiedz