SMS-owanie w czasie jazdy. Przełomowy wyrok w USA. 30 lat bezwzględnego więzienia
Do zdarzenia doszło w 2016 roku, ale ostateczny wyrok po długiej batalii sądowej zapadł dopiero teraz. Siedem la temu Gregory Andriotis uderzył w tył rodzinnego SUV-a stojącego w korku na I-75 w pobliżu Brooksville.
Śledczy ustalili, że tuż przed uderzeniem sprawca jechał prawie 130 kilometrów na godzinę. Siła była tak duża, że sześć samochodów zostało przepchniętych na odległość ok. 20 metrów, a tył SUV-a został zmiażdżony. W aucie była czteroosobowa rodzina, niestety jedno z dzieci, 9-letni chłopiec, nie przeżyło wypadku.
Badającym sprawę ekspertom udało się ustalić, że w chwili zderzenia Gregory Andriotis rozmawiał z żoną przez telefon, opłacał rachunek przez Internet i ściągał aplikację. Jego uwaga była rozproszona do tego stopnia, że wjechał w stojące w korku samochody prawie bez hamowania.
Powyższe zdarzenie okazało się finalnie pierwszą sprawą związaną z tzw. jazdą rozproszoną i smartfonami, która trafiła do sądu na Florydzie. Werdykt ławy przysięgłych oraz niespotykane w podobnych sprawach oskarżenie o zabójstwo, są również uważane za pierwsze w USA — tworząc nowy precedens prawny dla śmiertelnych w skutkach wypadków spowodowanych przez kierowców posługujących się podczas jazdy telefonami komórkowymi.
Łączy wyrok 30 lat więzienia dla Gregory’ego Andriotisa zawiera 15 lat za śmierć chłopca i po 5 lat za każdy z trzech zarzutów nieostrożnej jazdy. Według sędziego prowadzącego sprawę Andriotis dokonał wyboru i zdecydował się nie zwracać uwagi na to, co dzieje się na drodze. Ważniejsze były czynności, których dokonywał za pomocą telefonu komórkowego.
Przedstawiliśmy tę głośną w USA sprawę nieprzypadkowo. W Polsce co czwarty wypadek spowodowany jest używaniem telefonu podczas jazdy - zgodnie z danymi Instytutu Transportu Samochodowego. Jako motocykliści każdego dnia natykamy się na niefrasobliwych kierowców samochodów, którzy bardziej skupieni są na swoich smartfonach, niż na jeździe.
Co prawda od 17 września ubiegłego roku kary za to wykroczenie zostały zaostrzone, ale to nie wpłynęło zauważalnie na zachowanie kierowców. Pomimo mandatu w wysokości 500 zł i 12 punktów karnych nadal wielu zmotoryzowanych lekceważy zakazy. Niestety w świadomości Polaków używanie telefonu podczas jazdy jest sytuacją dopuszczalną i w dużej mierze akceptowalną. Trzeba głośno i wyraźnie piętnować takie zachowania. Chodzi o bezpieczeństwo nas wszystkich.
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze