Ścigacz.pl

Pomimo że powinienem mieć uniwersalną szafę motocyklową z racji testowania bardzo różnych motocykli, to jednak staram się utrzymywać wszystko w cywilnie wyglądającym stylu. Dotyczy to również butów i w tym sezonie dołączyły do mnie Rebelhorn Nomad, które na pierwszy rzut oka prawie w ogóle nie zdradzają tego, że służą do jazdy na motocyklu.

Dotychczas jeździłem głównie w trampkach motocyklowych, co pewnie zostanie skrytykowane przez wielu zatwardziałych purystów. Dostając listę obuwia do wyboru na ten sezon, postanowiłem spróbować czegoś nowego. Zawsze zastanawiało mnie, jak się jeździ w butach motocyklowych przypominających trapery. Chodzi oczywiście o to, że z racji swojej natury zawsze wydawało mi się, że ciężko wyczuć w nich dźwignię zmiany biegów i ogólnie przez swoją ociężałość lepiej wyglądają, niż jeżdżą. Tu do gry wjechały Rebelhorn Nomad, które pozwoliły mi zweryfikować wyobrażenia z rzeczywistością.

Buty Rebelhorn Nomad. Czego oczy nie widzą...

Buty Rebelhorn Nomad są traperami ze skóry bydlęcej. Choć nie dają po sobie tego poznać, to zastosowano w nich szereg zabezpieczeń, a mowa o twardej osłonie pięty, usztywnionej sekcji na palce, ochraniaczach kostki SAS-TEC, wzmocnionych podwójnych i potrójnych szwach, a także wzmocnionej podeszwie. Jednymi słowy - mocniej się nie da. Swoją motocyklowość buty zdradzają jedynie widocznym wzmocnieniem w miejscu styku z dźwignią zmiany biegów, a raczej w miejscu, w którym projektant uznał, że but się z nią styka.

Buty nie tylko na motocykl

Nomady swoim wyglądem niewiele różnią się od klasycznych traperów i butów do chodzenia na co dzień, co dla mnie jest oczywiście ogromnym plusem, ponieważ zapewniają też poziom komfortu właściwy dla cywilnej odzieży. Choć podeszwa jest wzmocniona, to wkładka z pianki ORTHOLITE pokryta poliestrowym meshem, sprawia, że bardzo wygodnie się w nich chodzi, a po całym dniu w biurze zdjęcie butów nie grozi katastrofą biologiczną i omdleniem. Pomimo masywnego wyglądu buty są zaskakująco lekkie i ta myśl łapie mnie za każdym razem, kiedy je zakładam, a już trochę kilometrów ze mną zrobiły.

Rebelhorn Nomad są przyjazne użytkownikowi także pod względem zakładania ich, ponieważ oprócz sznurowadeł mają po bokach zamki błyskawiczne, których górna część jest ukryta pod gustowną klapą zamykaną na guzik. Dzięki temu można na przykład łatwo włożyć spodnie w but, by wyeksponować obuwie. W chłodniejsze lub deszczowe dni wystarczy pociągnąć sznurówki do ostatniego oczka, schować buty pod nogawką i w miarę suchą stopą dotrzecie do celu, jeżeli nie dzieli was od niego wiele kilometrów. Trzeba bowiem pamiętać, że nadal znajdą się drobne szpary, przez które woda może dostać się do środka, ale na szczęście nie ma mowy o powodzi.

W drogę! Jak sprawdzają się buty Rebelhorn Nomad?

Ostatni punkt programu to oczywiście sama jazda i tu najbardziej zaskoczyło mnie to, że pomimo swojego charakteru w Rebelhorn Nomad bardzo łatwo można zmieścić but pod dźwignią zmiany biegów i zapewniają dobre wyczucie. Wcześniej przymierzałem buty innej firmy, to czubek był na tyle wysoki, że nie mogłem wyczuć dźwigienki w moim Moto Guzzi. Buty testowałem jeszcze na sportowym nakedzie, na motocyklach turystycznych oraz na skuterze i właściwie mogę przyczepić się jedynie do słabej sztywności bocznej. To sprawia, że są momenty, kiedy stopa delikatnie przesuwa się na rant podeszwy. Po części może to też wynikać z faktu, że mam stopę pronującą, a więc nieco "leci" do wewnątrz. Jakość wykonania i użytych materiałów w ogólnym rozrachunku jest bardzo dobra i myślę, że czeka mnie z Nomadami jeszcze wiele udanych sezonów. Bardzo dobra jest też ich cena, ponieważ kosztują 599 złotych.