Puchar Motoyoungtimer Cup - pierwsze wnioski
Pod koniec ubiegłego roku podjęliśmy temat pucharu Motoyoungtimer Cup. Ta seria adresowana dla amatorów na starszych motocyklach ruszyła u nas w sezonie 2013 i w teorii była świetnym pomysłem na tanie ściganie się. W praktyce okazała się klapą.
W publikacji na temat Motoyoungtimer Cup, która wzbudziła ogromne zainteresowanie i lawinę komentarzy staraliśmy się zdiagnozować istotę problemu. Wytknęliśmy kilka wąskich gardeł ograniczających możliwości ścigania się w tego typu klasie z których najważniejszymi były wiek motocykli, sposób przygotowania ich do wyścigu, ogumienie. Prezentowaliśmy też spostrzeżenia jednego z naszych czytelników, który w sposób wyczerpujący omówił temat jazdy po torze starszym motocyklem. W ubiegłym tygodniu w Poznaniu odbył się pierwszy wyścig pucharu w sezonie 2014. Na starcie stanęły… 3 motocykle. To niby większa frekwencja, niż na pierwszej rundzie sezonu 2013, ale to nadal tylko 3 motocykle.
Pewnie temat dałoby się skomentować kilkoma zdaniami, że w Polsce brak jest wystarczającej liczby starszych motocykli zachowanych w wystarczająco dobrym stanie, aby jeździć nimi po torze, że sporty motocyklowe to temat niszowy, że pewnie organizator stworzył słaby regulamin, itd., itp.. Bylibyśmy się nawet w stanie z tym zgodzić, gdyby nie jedna obserwacja z naszej strony. W czasie Speed Daya w trakcie którego jechał puchar na padoku poznańskiego toru było… 3 lub 4 razy więcej motocykli spełniających warunki regulaminowe do startu w pucharze w stosunku do tych, które w pucharze pojechały. Mówimy o motocyklach przygotowanych do jazdy po torze, w laminatach. Dlaczego zatem ich właściciele wzięli udział w imprezie na torze, ale zrezygnowali z wyścigu, który nie kosztował ich żadnych dodatkowych wydatków? Odpowiedź niestety nie jest optymistyczna…
Zmiany na lepsze, zmiany na gorsze
Zanim odpowiemy sobie na postawione we wstępie pytanie warto zastanowić się, które zmiany związane z MYC i wyścigami ogólnie poszły w pozytywnym, a które w negatywnym kierunku.
Z pewnością zmianą na lepsze jest podniesienie wieku dopuszczonych do startów motocykli. Dzięki takiej zmianie lista maszyn i ich właścicieli którzy mogą podjąć się rywalizacji wzrosła kilkukrotnie.
Puszczenie pucharu w ramach Speed Daya, pomimo wszystkich kontrowersji z tym związanych, również oceniamy pozytywnie. To jedyna opcja na chwilę obecną, aby kosztem 500 zł wziąć udział w 7 sesjach treningowych i wyścigu. W przypadku rund WMMP jest to nieosiągalne. Ponadto sprawdza się formuła jednego dnia, bo oznacza ona dla wielu oszczędności na noclegach i brak konieczności wykorzystywania 2-3 dni urlopu, aby wziąć udział w wyścigu.
Na chwilę obecną trudno ocenić kto miał rację w temacie opon, ale obstawiamy, że to my mieliśmy rację. W zimny majowy poniedziałek niedogrzane slicki zupełnie nie działały, a czasy zrobione w pucharze potwierdzają, że można było spokojnie jechać na oponach sportowych (a nie full race).
Fajnie, że nie trzeba mieć koniecznie jednoczęściowego kombinezonu. Ogólnie są warunki do tego, aby to była popularna seria i aby uczestniczyło w niej wielu motocyklistów. Niestety jest również jedna o wiele mniej fajna kwestia...
Biurokracja
Co jest mniej fajne? Przede wszystkim biurokracja. Od razu wyjaśnijmy jedną kwestię. Mówimy tutaj o biurokracji narzuconej przez naszą kochaną władzę ustawodawczą, a nie kluby (bo temat nie dotyczy wyłącznie motocykli i MYC) realizujące te zapisy w praktyce. Ludzie o zapędach trzymania wszystkiego pod kontrolą i nie mający kontaktu z realiami sportu popularnego przeforsowali uchwalenie prawa, z którymi teraz muszą męczyć się organizatorzy imprez i ich uczestnicy. Jednym słowem - Polska.
Tak czy inaczej, aby w naszym kraju wziąć udział w wyścigu, nawet amatorskim, nawet w takim gdzie nagrodą są złote kalesony, albo uścisk dłoni prezesa, trzeba spełniać kryteria praktycznie takie same jak dla startów w Mistrzostwach Polski.
Przede wszystkim trzeba być członkiem któregoś z Automobilklubów. Nadal nie rozumiem skąd taki wymóg. Przez lata można było ścigać się jako zawodnik niezrzeszony i było dobrze. Jedyne wytłumaczenie, jakie nam przychodzi do głowy, to przeforsowane przez ludzi związanych z naszą federacją ustawowe „zasilenie” klubów nowymi członkami (a właściwie ich składkami). Badania lekarskie – to kolejny wymóg, który jest mega uciążliwy. Nie chodzi o te 120 zł. Chodzi o czas, kolejki, bieganie i załatwianie. Żyjemy w kraju, którego władze i instytucje nie ufają swoim obywatelom. Brak wiary, w to że potrafimy sami zatroszczyć się o swoje zdrowie i ocenić, czy nadajemy się do szybkiej jazdy motocyklem jest tego kolejnym przejawem. Chodzi ponownie o kasę, bo w większości wypadków „badania” to farsa i po prostu przybicie pieczątki.
No i licencja sportowa. Jej wyrobienie lub odnowienie w PZM to koszt 350 zł. Nie wiemy po co komuś licencja w sytuacji, gdy po prostu chce pojeździć po torze z kolegami swoim odbudowanym motocyklem. Naprawdę tego nie rozumiemy, szczególnie że puchar Motoyoungtimer Cup trudno nazwać sportem przez duże S, a raczej formą zabawy.
Same wydatki na spełnienie wymogów proceduralnych, to koszt przewyższający udział w jednej rundzie. O czasie poświęconym na załatwianie tego wszystkiego nie wspominając. W tej sytuacji naprawdę trudno dziwić się ludziom, że oni mają w nosie biurokrację, automobilkluby i bieganie po kolejną pieczątkę. Oni po prostu chcą spędzić miło czas na torze ze swoim motocyklem.
W praktyce oznacza to, że w Polsce mamy jedne z najbardziej restrykcyjnych przepisy odnośnie uprawiania sportów motorowych w okolicy. Efekt? W Czechach, Niemczech, na Słowacji czy Węgrzech można spokojnie pojechać w wyścigu w trakcie dnia na torze bez jakichkolwiek problemów. W Polsce trzeba wcześniej przynieść do biura zawodów zestaw książeczek, podpisów i pieczątek.
Przy tej biurokracji nawet konieczność drutowania motocykla staje się pryszczem.
Kontrolowanie, regulowanie, pozwalanie
Odpowiedź na pytanie o przyczyny niskiej frekwencji w wyścigach postawione we wstępie niestety nie jest optymistyczna… Bo nie może być optymistyczna. Mieszkamy w kraju, gdzie prawodawstwo jest bardziej wrogie, niż przyjazne obywatelom. Potrzeba regulowania, kontrolowania, pozwalania, składkowania jest wśród urzędników państwowych i działaczy PZM silniejsza, niż wiara w to, że każdy jest w stanie sam najlepiej zatroszczyć się o siebie, swoje zdrowie, swój majątek. Ten temat dotyczy także innych dziedzin spotów motorowych.
Jak widzicie na plan dalszy zeszły nawet kwestie regulaminowe. Nad tymi można dyskutować i można coś zmienić, poprawiać. Jeśli jednak mamy głupie prawo, zmiany na tym polu niestety nie będą takie proste.
Teraz pozostaje mieć nadzieję, że miłośnicy upalania klasycznych (już) motocykli sportowych przełkną jednak z godnością tą biurokratyczną pigułę i w większej liczbie stawią się na kolejne rundy. Bo wyścig, to wyścig i nie da się tego porównać z najlepszą nawet sesją treningową…
Komentarze 9
Pokaż wszystkie komentarzeCzy jest szansa, że w następnym sezonie puchar wystartuje?
OdpowiedzJaki jest wiek motocykli dopuszczonych do MYT ?
OdpowiedzZ fajnej idei wychodzi wielkie g... Przeraża mnie to. Wiadomo, że ściganie nie jest tanie, ale zakaz używania koców i homologowane opony chyba niewiele by tu zmieniły. Tak zostało ustalone w klasie...
OdpowiedzSpokojnie, to była pierwsza runda. Z kolejnymi powinno iść lepiej ;) Poza tym aby taki puchar sie rozchulał musi być obecny 2-3 lata i to bez dłubania przy regulaminie.
OdpowiedzA może inaczej ... Może trzeba założyć papierowy automobil klub i wydawać chłopakom takie licencje bez opłat ? Ja rozumiem zdenerwowanie wszystkich przerabiałem to już kiedyś z licencja na inne ...
OdpowiedzW takim razie a jak sobie poradzili z obejściem tych wszystkich pierdół organizatorzy treningów w Białej?
OdpowiedzNie poradzili...jeszcze nikt się tym poważnie nie zainteresował.
OdpowiedzPo prostu jeszcze nikt sie tam poważnie nie zabil. Jak to sie stanie, to będzie zainteresowanie i nawet TVN pewnie przyjedzie.
OdpowiedzMotocykle zgłaszane na ubezpieczalnię że niby wypadek na drodze ,a w rzeczywistosci gleba na torze podczas miło spędzonegpo czasu z kumplami...mysle że to jest prawdziwy powód unikania ...
OdpowiedzIdź do lasu, skacz po drzewach. Artykuł jasno stwierdza jakie regulacje są u nas, a jakich nie ma w innych państwach regionu. Biurokracja to jeden z gorszych syfów w naszym kraju od wielu lat i niestety nikomu nie udaje sie tego zmienic...
OdpowiedzŻałosne to są twoje wywody. Kto ubezpiecza na AC motocykle mają 10-15 lat o rynkowej wartosci na poziomie 7-10k pln? Jeśli juz to temat dotyczy motocykli nowych i nie jest tajemnicą że PZU było nieświadomym "sponsorem" wielu zawodników w MMP. Tyle że tam jest pełna kontrola, marki, nazwiska, daty, itd.
OdpowiedzUbezpiecza chłopaku;),a pozatym mentalność POLSKIEGO forumowicza(na forum każdy lepszy jest od Markeza) i efekt jak widać.Proszę oszczędż pierdzenia i posłuchaj Kazika'Mieszkam w Polsce"bez urazy;)
OdpowiedzI22 jak kończą sie argumenty to zaczyna sie zmiana tematu. ja mam wielu znajomych jezdzących róznym sprzetem po torze i ŻADEN z nich nie ma AC.
OdpowiedzNie zaciemniaj...:)i oczywiscie PZU uwierzyło w tą deklarację
Odpowiedz