Przesądzony los. Ciężkie życie motocykli w zawodach Impossible Climb Andler [VIDEO]
Jest jedna dyscyplina motosportu, w której nieustanne gleby i upadki z dużej wysokości są nie tyle stałym dodatkiem, co niemal główną atrakcją. Dodajmy, że atrakcją głównie dla publiczności. W Hill Climbie niemal każdy podjazd kończy się długim lotem w przepaść, bardzo często z efektownymi kozłami, które potęgują niszczycielski efekt.
W rezultacie już na dole maszyny wyglądają często jak polski minister zdrowia po trzech miesiącach pandemii. Oto migawka z 2019 roku, z jednych z najtrudniejszych zawodów Hill Climb, nazywanych "cmentarzyskiem dirt bike’ów" - Impossible Climb Andler. Odbywają się one w Belgii i słyną z tego, że od 20 sezonów nie mają zwycięzcy - wszyscy uczestnicy solidarnie lądują na czterech literach i mają szczęście, jeśli ich motocykl ich nie przygniecie lub nie pociągnie za sobą w dół. Nielicznym szczęśliwcom udało się umieścić za metą przednie koło, oczywiście na chwilę przed nieuniknionym zjazdem na wstecznym z wydatną pomocą grawitacji.
Tak, to chyba ten rodzaj rywalizacji, gdzie motocykli szkoda nam bardziej niż zawodników :)
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze