Polacy bliżej MotoGP. Historia polskich wyścigów pisana na naszych oczach
Podczas trzydniowej selekcji do pucharu Red Bull MotoGP Rookies Cup miałem okazję z bliska i na własne oczy zobaczyć coś wyjątkowego. Dziś nie mam wątpliwości, że w historii polskich wyścigów motocyklowych właśnie rozpoczął się nowy, bardzo ważny rozdział.
Dróg prowadzących do „motocyklowej Formuły 1”, czyli MotoGP, jest kilka. Co więcej, nie trzeba jeździć w MotoGP, aby móc zostać motocyklowym mistrzem świata, być zawodnikiem fabrycznym i móc utrzymać się z wyścigów. Przykładów w padokach World Superbike czy FIM EWC nie brakuje.
Polska także nie jest już czerwoną latarnią, jeśli chodzi o nasz ukochany sport. Mamy polskie zespoły; Wójcik Racing Team i Team LRP Poland, w czołówce mistrzostw świata EWC. Mamy świetny, juniorski projekt Pawła Szkopka w pucharze Yamahy R3 przy WorldSBK.
Mamy kilku fenomenalnych zawodników, którzy choć nie są już nastolatkami, nadal są na dobrej drodze, aby trafić do mistrzostw świata, otrzymać fabryczne kontrakty i kto wie, może kiedyś zostać mistrzami świata.
Piotr Biesiekirski radzi sobie bardzo dobrze w mistrzostwach Europy Moto2, wygrywa wyścigi w mistrzostwach Hiszpanii i ma już na koncie starty w MŚ Moto2. Kamil Krzemień jeździ w czołówce niemieckiej serii IDM Superbike, a Daniel Blin, który ma za sobą starty w MŚ World Supersport 300, bardzo dobrze radzi sobie we włoskich Supersportach. Kilku innych zawodników, jak np. Jurand Kuśmierczyk, także jest na dobrej drodze, aby zbudować fajne, międzynarodowe kariery.
Wszyscy wspomniani zawodnicy bardzo szybko zdali sobie sprawę z faktu, że jeśli chcą osiągnąć cokolwiek w wyścigach motocyklowych, muszą uciekać z Polski jak najszybciej i jak najdalej. Nie bez powodu więc Piotrek mieszka i trenuje w Hiszpanii od piętnastego roku życia. Sęk w tym, że w tym wieku dopiero zaczynał swoją przygodę z motocyklami.
Dzisiaj na Selekcję do Red Bull MotoGP Rookies Cupu przyjeżdżają 15-latkowie, którzy ścigają się od dziesięciu lat i mają na swoim koncie bogatą listę tytułów wywalczonych w zawodach, w których startują ich najlepsi rówieśnicy z całego świata.
Wszystko to sprawia, że poziom mistrzostw świata jest dzisiaj tak absurdalnie wysoki, a licząca trzydziestu zawodników stawka MŚ Moto2 tak nieprawdopodobnie ściśnięta, że pierwszego i ostatniego zawodnika dzielą mniej niż dwie sekundy.
Piotr, Kamil i Daniel dzielnie prą do przodu, ale nie są już nastolatkami, a to oznacza, że zwyczajnie są już za „starzy”, aby móc wziąć udział w Selekcji do Pucharu Red Bulla, choć nadal są na dobrej drodze do MŚ. Dziś przyjrzymy się więc kolejnemu, młodszemu pokoleniu, przed którym jak co roku otworzyła się właśnie wyjątkowa szansa.
Złoty bilet do MotoGP
Najpierw jednak wyjaśnijmy, dlaczego jest ona wyjątkowa. Nie jest tajemnicą, że wyścigi to sport bardzo drogi, a sukces jest często uzależniony nie tylko od talentu i ciężkiej pracy, ale też nakładu finansowego i zaplecza technicznego.
To zaplecze nie zawsze jest równe. Zresztą nawet genialni Marc Marquez i Fabio Quartararo nie są w stanie wygrywać dziś w MotoGP wyścigów, bo po prostu nie dysponują konkurencyjnym pakietem. Nikt nie ma wątpliwości, co robiliby na lepszych maszynach.
Tak samo jest w mniejszych klasach czy seriach typu World Superbike, dlatego możliwości, jakie otwiera udział w Red Bull MotoGP Rookies Cupie, są czymś niespotykanym w świecie motorsportu.
Po pierwsze zawodnicy nie tylko otrzymują na cały sezon identyczne i identycznie przygotowane motocykle, ale też nie mogą za wiele przy nich zmieniać, jeśli chodzi o ustawienia. To sprawia, że na czele pojawiają się ostatecznie najlepsi, a nie ci, których braki umiejętności czy talentu maskuje lepszy pakiet.
Efekt jest taki, że połowa stawki MotoGP to dzisiaj zawodnicy, którzy trafili do mistrzostw świata właśnie z Pucharu Red Bulla, zaczynając od Johanna Zarca, przez Miguela Oliveirę, Joana Mira i Jorge Martina, aż po fabrycznego zawodnika marki KTM, Brada Bindera.
Krótko mówiąc; pokaż się z dobrej strony w pucharze, a niewidzialna, korporacyjna ręka Red Bulla i KTM-a pomogą otworzyć drzwi, o których istnieniu nawet nie wiedziałeś, katapultując największe talenty prosto na czoło stawki MotoGP.
Co więcej, po drodze – przynajmniej w czasie startów w pucharze – nie będzie cię to kosztowało ani grosza, nie licząc kosztów dotarcia na miejsce zawodów (a te potrafią być przecież mniejsze niż koszt kompletu opon, który jest chyba najtańszym elementem wyścigowego budżetu w „normalnych” warunkach).
Nic więc dziwnego, że od osiemnastu lat co roku do udziału w Selekcji Red Bull MotoGP Rookies Cup zgłaszają się tysiące zawodników z całego świata. Co roku organizatorzy zapraszają na specjalne testy nieco ponad setkę najlepszych, bazując nie tylko na ich wynikach, ale także opiniach niezależnych, lokalnych ekspertów.
Już samo zaproszenie na testy jest ogromnym wyróżnieniem i szansą na porównanie się z najlepszymi młodymi zawodnikami z całego świata. Na Selekcję warto więc polecieć nawet, jeśli nie spodziewasz się lub nie planujesz startów w pucharze.
Polskie wątki z poprzednich lat
Przed laty bardzo duże wrażenie zrobił na organizatorach Artur Wielebski. „Gdybyśmy organizowali puchar dla klasy 600 lub 1000, bralibyśmy go w ciemno” – usłyszałem wtedy od sędziów, ale Artur był zwyczajnie za wysoki na klasę Moto3 (wówczas jeszcze 125). Swój potencjał potwierdził jednak później w Pucharze Juniorów przy WorldSBK i potwierdza do dzisiaj w barwach Wójcik Racing Teamu.
Podobnie było kilka lat później ze wspomnianym już Piotrem Biesiekirskim, który pokazał się na torze Guadix z bardzo dobrej strony, ale już wtedy mierząc ponad 180 cm wzrostu wiedział, że ta seria nie jest dla niego.
W takich przypadkach już samo zaproszenie na testy można traktować jako duże wyróżnienie. W końcu w kwestionariuszu organizatorzy pytają nie tylko o wzrost nastoletniego zawodnika, ale także jego rodziców, a przecież nie jest tajemnicą, że Moto3 to klasa dla „dżokejów” i niezależnie od talentu zawodnikom bardzo wysokim jest bardzo trudno się w niej odnaleźć.
Nie tylko im. W Selekcji brał także udział Daniel Blin, który robił wtedy ogromne zamieszanie na R3-ce Wójcik Racing Teamu i zapunktował nawet startując z dziką kartą w MŚ w Portimao.
Selekcja pokazała jednak, jak niesamowicie wysoki jest poziom specjalizacji zawodników marzących o startach w padoku Grand Prix. Krótko mówiąc; nawet jeśli jesteś bardzo szybki i zdolny, to jeśli brakuje ci doświadczenia na prototypach, trudno będzie ci pokazać swój potencjał podczas zaledwie dwóch 15-minutowych sesji.
Wszystkie te doświadczenia z ostatnich siedemnastu lat sprawiały, że na hiszpański tor Guadix leciałem starając się twardo stąpać po ziemi. Tak, organizatorzy po raz pierwszy zaprosili na Selekcję aż czterech Polaków, ale każdy, mimo ewidentnych mocnych stron miał przy swoim nazwisku pewne znaki zapytania.
Cztery talenty
Zacznijmy od najmłodszych. 15-letni Jeremiasz Wojciechowski zrobił w ostatnich latach gigantyczne postępy, a jego rodzina rzuciła wszystko i przeprowadziła się do Hiszpanii w pogoni za marzeniem o startach w mistrzostwach świata.
Jeremiasz ma już spore doświadczenie w jeździe na prototypach Moto3 i regularnie walczy w środku stawki European Talent Cupu, ale wiadomo było, że na tor Guadix przyjedzie także cała czołówka tego pucharu. Sekunda różnicy w czasach może więc okazać się języczkiem u wagi.
Podobnie jest w przypadku Filipa Surowiaka, który do Hiszpanii przyleciał tuż po swoim pierwszym zwycięstwie w brytyjskiej edycji Talent Cupu, ale także jest jeszcze młody, zbiera doświadczenie i nie jest jeszcze na etapie „rozdawania kart” w swojej etatowej serii. Na korzyść obu, nawet jeśli nie w kontekście tego sezonu, ale też kolejnych, przemawiał jednak niski wiek, dający większe perspektywy.
Oto co powiedział Jeremiasz Wojciechowski w rozmowie z Mickiem po 2 sesjach Red Bull Rookies Cup:
@scigacz Jeremiasz Wojciechowski na gorąco z selekcji Red Bull Rookies Cup. 14-letni Polak walczy o kolejny krok na drodze do MotoGP #motocykle #scigacz #motocyklista #motocyklesąwszędzie #motocykliści #scigacz_pl #ścigacz #ścigaczpl #tor #motor #motory #redbull #rookiescup #motocyklemojapasja #motocyklemojąpasją #jeremiaszwojciechowski ♬ dźwięk oryginalny - Ścigacz.pl
W nieco innej sytuacji był Mateusz Molik, który jest starszy, bardziej doświadczony i utytułowany, bo wygrał w tym roku chociażby mistrzostwa Polski klasy Supersport 300. Sęk w tym, że na co dzień ściga się nie na prototypie, a właśnie na R3-ce, która w porównaniu do maszyn Moto3 jest ciężka i miękka, a to wymaga zupełnie innych nawyków i stylu jazdy.
Myśląc o Matim cały czas miałem w pamięci udział w Selekcji Daniela Blina kilka lat temu.
Mateusz Molik o sukcesie i problemach podczas jazdy w Red Bull Rookies Cup:
@scigacz Mateusz Molik na gorąco z selekcji Red Bull Rookies Cup. Polscy zawodnicy szturmują bramy MotoGP #motocykle #scigacz #motocyklista #motocyklesąwszędzie #motocykliści #scigacz_pl #ścigacz #ścigaczpl #tor #motor #motory #redbull #rookiescup #motocyklemojapasja #motocyklemojąpasją #mateuszmolik ♬ dźwięk oryginalny - Ścigacz.pl
Na koniec zostawiam Milana Pawelca, którego tegoroczne wyczyny na BMW M1000RR ekipy BMW Sikora M Motorsport zaimponowały organizatorom na tyle, że zaprosili go na testy do Hiszpanii, choć z bardzo krótkim wyprzedzeniem.
Zresztą nie oni jedyni są pod wrażeniem. Szef zespołu i manager braci Pawelec, Irek Sikora, już dawno dostrzegł ich talent i postanowił wesprzeć ich rozwój ze wszystkich sił. Dzisiaj o Milanie wiedzą już wszyscy na najwyższych szczeblach motorsportowej drabiny marki BMW i nie mówię tu o polskim oddziale, a światowej centrali.
Milan brał już udział w selekcji w 2019 roku. Zrobił wtedy na sędziach bardzo duże wrażenie, ale był jeszcze za młody i niedoświadczony. Później w udziale w selekcji przeszkodziła mu kontuzja.
Co mówił Milan Pawelec bezpośrednio po pierwszych testach? Posłuchaj:
@scigacz Milan Pawelec w drodze do MotoGP. Jak poszlo mu na Red Bull Rookies Cup? #motocykle #scigacz #motocyklista #motocyklesąwszędzie #motocykliści #scigacz_pl #ścigacz #ścigaczpl #tor #motor #motory #redbull #rookiescup #motocyklemojapasja #motocyklemojąpasją #milanpawelec ♬ dźwięk oryginalny - Ścigacz.pl
Do Guadix poleciałem tydzień temu, aby pomóc nieco organizacyjnie właśnie Milanowi, ale postaram się jak najbardziej obiektywnie przedstawić to, co widziałem i usłyszałem w kontekście całej „naszej” czwórki.
Zagadkowe kryteria
Do Hiszpanii zaproszono 111 zawodników za całego świata, których podzielono na dwie grupy. Pierwsza, składająca się z Hiszpanów, Włochów i Francuzów, jeździła pierwszego dnia, w poniedziałek.
Druga, mocno międzynarodowa, drugiego, we wtorek. Z każdej grupy mniej więcej połowa zawodników została zapraszana do udziału w trzecim i ostatnim dniu Selekcji, który odbywał się w środę. Z tej finałowej pięćdziesiątki tylko dziesięciu miało zostać zaproszonych do startów w pucharze w przyszłym roku.
Na samym początku testów organizatorzy podkreślali jedną bardzo, bardzo ważną rzecz, mówiąc wprost; „czasy okrążeń nie są dla nas najważniejsze, wręcz przeciwnie, są najmniej ważne”. Z tego powodu live timing ani wyniki nie są podawane do publicznej wiadomości i czasów nie znają nawet zawodnicy. Chyba, że ich najbliżsi sami im je zmierzą, co zresztą wszyscy robiliśmy non-stop przez bite trzy dni.
Z jednej strony to prawda. Patrząc na historię Selekcji bardzo często okazywało się, że do pucharu zapraszani byli zawodnicy, który byli o sekundę lub dwie wolniejsi, niż ci najszybsi. Sędziowie rzeczywiście bowiem patrzą także na inne kryteria. Jakie? Tego żaden z nich nie powie wprost, a próbowałem to z nich wycisnąć na wiele różnych sposobów. Pewne rzeczy widać jednak jak na dłoni.
Zakładając, że wielu zawodników jeździ na podobnym poziomie, do głosu dochodzą nie tylko tak oczywiste czynniki jak wiek i pochodzenie (w przeciwnym razie do serii wchodziłoby pewnie zawsze dziesięciu najszybszych Hiszpanów), ale też technika jazdy.
Przez cały dzień selekcji jeden z sędziów stoi na hamowaniu do pierwszego zakrętu i analizuje tylko ten aspekt jazdy każdego zawodnika. Inny jest w tym czasie w najbardziej technicznym sektorze i analizuje bardzo trudne wyjście z lewego pod górkę i przekładkę do długiego prawego o dwóch wierzchołkach, zakończonego wyjściem na ważną, długą prostą.
To właśnie tutaj podczas track walku zawodnicy i ich trenerzy spędzają najwięcej czasu, a pierwsze sesje pokazują, że ten fragment można przejechać na wiele sposobów i każdy kończy się podobnym czasem. To bardzo trudny orzech do zgryzienia.
Na koniec dnia czterech sędziów, wśród których znajduje się m.in. wieloletni szef ekipy KTM w Grand Prix Harold Bartol, świetny zawodnik i łowca talentów Dani Ribalta oraz były szef ekipy Red Bulla w MotoGP, Peter Clifford, wymienia się notatkami oraz uwagami i wybiera najlepszych.
Clifford na koniec każdego dnia podkreślał, że choć Selekcja pozwoliła odkryć największe gwiazdy obecnej stawki MotoGP, to jednak sędziowie wielokrotnie się mylili i często nie wyłapywali takich talentów, jak np. Jake Dixon. Inni, jak chociażby Bo Bendsneyder, do selekcji podchodzi aż trzy razy, zanim otrzymali zaproszenie do startów w pucharze.
Ten aspekt wychowawczy bardzo mi się podobał, a słowa; „tak długo jak sprawia ci to przyjemność, ścigaj się, a my będziemy się bardzo cieszyć jeśli udowodnisz nam, że popełniliśmy błąd” – powinny wybrzmiewać w głowie każdego uczestnika, który wrócił do domu z pozoru pustymi rękoma.
To bardzo ważne, bo Selekcja nie tyle wybiera najlepszych zawodników, co najlepszych zawodników pod kątem motocykli Moto3 i padoku Grand Prix. Argument „świetny, ale za wysoki”, albo „świetny, ale idealny na Superbike’a” słyszałem już kilka razy w przeszłości. Już samo zaproszenie na testy jest wyróżnieniem i nawet odpadnięcie po pierwszym dniu selekcji nie ma żadnych negatywnych konotacji.
Nie zmienia to jednak faktu, że ze 111 zawodników trzeba było wyłowić „najlepszą” zdaniem sędziów dziesiątkę. No to więc do dzieła.
Choć sędziowie podkreślają na każdym kroku, że „czasy okrążeń są najmniej ważne”, to jednak każdy doskonale wie, że będąc więcej niż dwie sekundy wolniejszym od czołówki, nie masz szans za zaproszenie. „Jeśli tutaj tracisz sekundę, w pucharze będziesz tracił dwie” – powiedział nam później Ribalta, nawiązując do jeszcze mniejszych motocykli (do tego na słabych, drogowych oponach) używanych podczas selekcji.
Twoje 15 minut…
Ruszamy więc na tor! Każdy zawodnik ma do swojej dyspozycji zaledwie dwa wyjazdy po 15 minut. Tutaj kolejne nawiązanie do czasów. Najważniejszy jest nie tyle sam wynik na stoperze, co styl, w jakim przejechałeś swój dzień. Jeśli wcześnie zrobisz szybkie kółko, ale nie poprawisz go albo będziesz jeździć nierówno, popełniać błędy lub szukać kogoś do złapania się na hol, jest po tobie, niezależnie od najlepszego czasu. Jeśli będziesz poprawiać się z okrążenia na okrążenie, jadąc samotnie, a do tego sprawnie wyprzedzając wolniejszych i unikając błędów, jesteś na dobrej drodze.
W teorii wydaje się to proste, ale w praktyce pojawiło się jeszcze jedno utrudnienie. Motocykle, choć z pozoru identyczne, wcale takie nie są. Choć początkowo były przygotowane tak samo, to jednak jedne są zakatowane bardziej niż inne i dało się to odczuć szczególnie ostatniego dnia.
Ma to także duży wpływ na czasy okrążeń, ale zmusza też zawodników do szybkiego reagowania. Coś jest nie tak? W takim razie szybko zjeżdżasz i zmieniasz motocykl zamiast marnować całą sesję. Takich przypadków było sporo i choć pojawiają się głosy, że to nie fair, na podstawie moich doświadczeń mogę powiedzieć, że ostatecznie nie miało to większego znaczenia. Tym bardziej, że działa to w dwie strony.
Przyjrzyjmy się jednak naszym podopiecznym. Już w pierwszej sesji dnia jeden z zawodników, który ostatecznie trafił do wybranej dziesiątki, wykręca czas w przedziale 1:27. Wiemy już, gdzie zawieszona jest poprzeczka.
Milan, który podobnym motocyklem nie jeździł od dwóch lat, wyjeżdża na tor i niemal z miejsca wykręca 1:28, a następnie jest w stanie utrzymywać równe, powtarzalne tempo w tym przedziale. Mateusz Molik kończy pierwszą sesję z czasem 1:32, ale w drugiej sesji nie tylko robi postępy, ale też trafia na lepszego konia. W efekcie obaj kończą dzień z bardzo podobnymi czasami w przedziale niskich 1:28. Podobne tempo pokazuje na koniec dnia także Jeremiasz.
W przypadku Milana popołudniu ma jednak miejsce nieco zaskakująca niespodzianka. Choć po zejściu z motocykla Milan jest przekonany, że sporo urwał, bo kilka najtrudniejszych fragmentów pojechał dużo lepiej, to jednak czasowo urwał niewiele i zakończył dzień w niskich 1:28. Dokładna analiza jego jazdy i momentów zmiany biegów pokazuje nam, że ewidentnie popołudniu trafił na słabszego konia.
Na hamowaniu do pierwszego zakrętu musiał jechać na limicie i raz delikatnie je przestrzelił, co zauważył jeden z sędziów. „Obawiam się, że jest na limicie” – powiedział mi później w padoku, siejąc lekkie ziarno niepokoju, ale jednocześnie zauważając, że dobrą robotę w tym sektorze wykonywał Filip Surowiak.
Jego czasy nieco jednak odstawały i ostatecznie Filip nie zakwalifikował się do trzeciego dnia testów, co było dla mnie sporym zaskoczeniem. To jednak pokazuje, że opinia jednego sędziego – nawet jeśli jest wyrazista - nie jest wiążąca.
Pod koniec pierwszego dnia jazd udało mi się ponownie zamienić dwa zdania z Danim Ribaltą, który przyznał, że trójka, która awansowała do decydującego dnia, zrobiła na sędziach wystarczająco duże wrażenie, aby przejść dalej.
W środę Polacy musieli jednak pokazać coś więcej. Co dokładnie? Tego już Dani nie chciał powiedzieć, ale rzucił tylko, że organizatorzy spodziewają się, iż ostatniego dnia najszybsi zejdą z czasami w przedział 1:26.1. Milan, Mateusz i Jeremiasz mieli więc do urwania około dwóch sekund.
Pozwólcie, że Milana zostawię na koniec. Mateusz zrobił ostatniego dnia kolejne postępy, kończąc środę z czasem 1:27.4, równym tempem i regularnie urywanymi dziesiątymi sekundy. Myślę, że mógł spokojnie opuszczać tor Guadix z poczuciem dobrze wykonanej roboty. Tym bardziej że pokazał nie tylko szybką, ale też powtarzalną i dojrzałą jazdę.
Koniec końców do głosu dochodzą tutaj także nie tylko sportowe czynniki. Jako jeden z najwyższych i najstarszych zawodników biorących udział w Selekcji, Mateusz już na starcie musiał grać kartami, które nie były najmocniejsze, ale mimo wszystko zagrał nimi świetnie i pokazał ponownie, że ma papiery na światowe ściganie.
Trzeba też dodać, że dla Mateusza sam początek selekcji był dość mocno stresujący, ponieważ do Hiszpanii Mati przyleciał z Wiednia, dokąd udał się prosto po wywalczeniu w Brnie tytułu mistrza Polski klasy Supersport 300. Sęk w tym, że w Wiedniu została walizka, w której był jego kombinezon, kask i buty.
Pomoc pierwszego dnia zaoferował Milan, który zaproponował, że będzie zdejmował swój kombinezon po każdej sesji i dzielił się nim z Mateuszem. Na szczęście nie było to koniecznie. Kilka rezerwowych kombinezonów mieli na zapleczu organizatorzy, a ostatecznie kombinezon wypożyczył Matiemu przebywający w okolicy Kuba Wróblewski.
Może z pozoru wydaje się to banalną historią, ale dla 17-tka, który staje przed życiową szansą, taka sytuacja musi być ekstremalnie wybijająca z rytmu. Mati poradził z nią sobie jednak perfekcyjnie.
Nieco inną trajektorię miała Selekcja Jeremiasza, który pierwszego dnia pokazał świetne, równe tempo, ale drugiego miał sporego pecha i nie był w stanie zrobić wystarczających postępów. Trzeba jednak dodać, że nie z własnej winy. W obu środowych sesjach Jeremi trafił na słabe motocykle. Jeden z nich nie chciał odpalić już na początku treningu. Ostatecznie Jeremiasz zjechał do alei serwisowej, aby zmienić maszynę, ale wtedy… na torze pojawiła się czerwona flaga i sesja nie została już wznowiona.
Podczas ostatnich, popołudniowych sesji maszyny były już tak zajechane, że zawodnicy zmieniali je niemal hurtowo, ale też wybór nie był wielki, bo trzy z piętnastu maszyn były już na śmieciarce; dwie po wywrotkach, a jedna po awarii.
W takiej sytuacji sędziowie nie mają wyjścia i muszą wyciągać wnioski na podstawie nie tylko tego, co zobaczyli podczas Selekcji, ale także wcześniejszych wyników z sezonu, a tutaj, było jeszcze trochę (choć już naprawdę niewiele) do urwania.
Pamiętam Jeremiasza jeszcze z bydgoskiego Kartodromu. W Guadix zobaczyłem nie tylko innego zawodnika, ale też innego człowieka. Super-wysportowanego, pewnego siebie, wielojęzycznego i czującego się w międzynarodowym padoku jak w domu.
Jestem absolutnie pewien, że Jeremiasz będzie mógł wrócić na Selekcję jeszcze dwa albo i trzy razy i za każdym z nich jego szanse na awans do pucharu będą rosły wykładniczo, także miejcie na niego oko. Najlepszym potwierdzeniem tej tezy jest fakt, że zaraz po ogłoszeniu wyników Jeremiasz zapakował się do auta i ruszył w stronę toru Motorland Aragon, gdzie właśnie rozpoczynała się kolejna runda European Talent Cupu.
Milana zostawiłem na koniec nie tylko dlatego, że to właśnie on dostał się do Pucharu, czy dlatego, że mam w jego przypadku najwięcej „zakulisowych” informacji czy obserwacji z testów. Powód jest inny. To, co ten 16-latek pokazał w Hiszpanii, wymyka się jakiejkolwiek skali.
O tym, że młody Pawelec jest piekielnie utalentowany, wiedzą wszyscy, którzy widzieli go w akcji czy to podczas zawodów pit bike w Polsce, na hiszpańskich torach podczas rund European Talent Cupu w latach 2020 i 2021, czy w tym roku, gdy pierwszy raz wsiadając na litra bił kolejne rekordy torów w centralnej Europie, w tym toru Poznań.
Wiemy, że mamy do czynienia z czymś wyjątkowym na skalę polską i międzynarodową, co niedawno potwierdził też debiut w mistrzostwach Niemiec IDM Superstock, ale jak bardzo wyjątkowym w skali mistrzostw świata?
Sam miałem nadzieję, że w Guadix znajdę odpowiedź na to pytanie i teraz mogę z ręką na sercu przyznać, że ją znalazłem, ale od początku.
To, czego obawiałem się zarówno w przypadku Milana, jak i Mateusza, to fakt, że nie tylko są już dość „starzy” jak na realia Moto3, ale także dość wysocy. Milan na BMW nadal wygląda jak dżokej, ale przy 61 kg wagi był o 1/3 cięższy niż filigranowi 14-latkowie z Hiszpanii czy Włoch, którzy ostatniego dnia zaczęli odpalać czasy w przedziale 1:25. Pojechali więc o sekundę szybciej niż prognozował Ribalta, podnosząc poprzeczkę jeszcze wyżej.
Patrząc na wydarzenia z WMMP i Alpe Adria byłem spokojny o to, że nie tylko Milan, ale ogólnie „nasi” dostaną się do ostatniego, decydującego dnia testów i tak w trzech z czterech przypadków też się stało. Prawdziwa selekcja rozpoczynała się jednak dopiero teraz, a ja miałem poczucie, że po pierwszym dniu jazd nie mieliśmy najmocniejszych kart.
Milan zrobił pierwszego dnia bardzo duże wrażenie, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że od dwóch lat nie siedział na choćby podobnym motocyklu. Tak, jego tata ma jeszcze Hondę z European Talent Cupu, ale gdy kilka dni po otrzymaniu zaproszenia na testy i kilka dni przed wylotem na nie, odpalił motocykl, mały silniczek wypluł olej i nawet nie wyjechał z garażu.
1:28 wykręcone w pierwszej sesji w takich okolicznościach było bardzo mocno imponujące, ale brak skokowej poprawy w drugim treningu był równie martwiący. Po wieczornej analizie Milan wrócił na tor w środę rano wiedząc, że musi zejść na 1:26 i zrobił coś, czego nie zapomnę do końca życia…
„Ten” moment
Wysokie 27 na pierwszym kółku, niskie 27 na drugim, a później już równo, jak od linijki, 1:26.4 do końca sesji, bez żadnego błędu, choć po drodze musiał wyprzedzać wolniejszych w zakrętach, choć mniejszych i przez to szybszych na prostych, innych zawodników.
Nie wstydzę się przyznać, że w oku zakręciła mi się łezka, a przez głowę przeszła myśl, że właśnie po to tu przyjechałem, a wszelkie wątpliwości zostały rozwiane. To był właśnie „ten” moment. Milan pokazał, że jest w absolutnym światowym topie i niezależnie od tego, czy dostanie się do pucharu, rozwiał wszelkie możliwe wątpliwości.
Jak się okazało, nie tylko moje. Wydarzenia z tego treningu dostrzegli absolutnie wszyscy, w tym inni zawodnicy i ich trenerzy, a nawet… ekipa telewizyjna kręcąca dla Red Bulla dokument na Netflixa.
Kiedy przed ostatnim treningiem czekam na Milana za garażem, obok mnie stoi kamerzysta, dźwiękowiec i reżyser. Gdy Milan pojawia się w garażu i zaczyna przebierać w kombinezon panowie zaczynają kręcić, a gdy kamerzysta po kilku minutach próbuje przestać, reżyser zatrzymuje go i każe kręcić dalej, po czym sam staje krok za nim.
Podchodzę do tego i rzucam; „przyjmuję to za dobrą wróżbę”. Wayne, wyraźnie zaskoczony, próbuje zmienić temat, przedstawia się i pyta mnie o imię, po czym z uznaniem przyznaje, że Milan przejechał niesamowitą, poranną sesję. Myślcie o tej sytuacji co chcecie, ale dla mnie była bardzo wymowna. To samo o jeździe Milana mówi mi później były zawodnik Grand Prix, Alexis Masbou, wysłany do Guadix przez swoją Federację, aby pomagać francuskim zawodnikom.
Teraz, z perspektywy czasu, wiem już, że ostatnia sesja nie miała większego znaczenia, a sędziowie nawet specjalnie nie skupiali się na Milanie, a na innych, co do których mieli jeszcze wątpliwości. Tych zresztą nie brakowało, bo ostateczną dziesiątkę wyłoniono po bardzo długich, o ponad godzinę dłuższych niż planowano, obradach.
Ostatnia sesja nie była jednak spacerkiem przez park. Patrząc na to, że kilku najszybszych zawodników pojechało niskie 1:25 mieliśmy poczucie, że byłoby dobrze także zejść w ten przedział. Milan był przekonany, że jest w stanie pojechać czas w okolicach średniego-wysokiego 1:25 i wiedział, gdzie na torze może znaleźć brakujący czas.
Nauczeni doświadczeniami z pierwszego dnia, baliśmy się tylko o jedno; motocykl. Nasze obawy niestety się sprawdziły. Podczas ostatniej sesji Milan od razu zszedł w przedział 1:27, ale nie był w stanie złamać chociażby 1:26, nie mówiąc o 1:25.
Później powiedział nam, dlaczego tak się stało. Jego motocykl przerywał w środku zakrętu i gdy po kilku kółkach Milan zdał sobie sprawę, że nie będzie w stanie nic z tym zrobić, zjechał do alei serwisowej.
Szybko przeskoczył na drugą maszynę i wrócił na tor, ale miał tylko dwa okrążenia i dwóch wolniejszych zawodników przed sobą. Choć musiał ich wyprzedzić, już na pierwszym kółku zszedł w przedział 1:26, a na drugim i ostatnim, wykręcił swój najlepszy czas testów 1:26.1. Do 1:25 co prawda niewiele zabrakło, ale nie ma wątpliwości, że wystarczyłoby tylko jeszcze jedno kółko, a wszystko to, choć ten drugi motocykl miał wyjątkowo słaby hamulec.
Do finałowej dziesiątki dostało się także dwóch innych zawodników, o których jeszcze przed testami wiedzieliśmy, że mają ogromny talent i świetne wyniki. Obaj już od początku Selekcji byli także jednymi z najszybszych, dlatego widzieliśmy, że względem tak wysoko postawionej poprzeczki, zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy.
Na szczęście widzieli to także sędziowie, a w efekcie po raz pierwszy w osiemnastoletniej historii Red Bull MotoGP Rookies Cupu mamy w tym cyklu Polaka. Najtrudniejsze jednak dopiero przed nim.
Milan ma ogromny talent, ale dostał się właśnie do serii, w której trzeba przyjąć, że każdy inny zawodnik jest równie, jeśli nie nawet bardziej utalentowany. W takiej sytuacji o sukcesie lub porażce decyduje nie tylko talent, ale też ciężka praca i ogrom potu przelanego na treningach na torze i poza nim.
W drodze powrotnej do kraju tata Milana, Tomek Pawelec, który sam ma na swoim koncie tytuł mistrza Polski, pokazuje mi filmiki ze wspólnych treningów i wyścigów Milana oraz Pedro Acosty m.in. na hiszpańskim torze Fortuna.
Wiecie doskonale, jak wysoko Pedro jest oceniany w świecie MotoGP. Do tego stopnia, że KTM odsunął na bok Pola Espargaro, aby zrobić dla Acosty miejsce w królewskiej klasie na sezon 2024. Tymczasem na Fortunie kilka lat temu młody Pawelec klepał późniejszego mistrza świata do tego stopnia, że ten – już bez pomysłów na skuteczny atak – wreszcie storpedował go w pierwszym zakręcie.
Nie przesadzam pisząc, że w przypadku Milana mamy do czynienia z bardzo podobną skalą talentu co w przypadku Acosty. Jeszcze przed wspomnianą środową poranną sesją w Guadixie myślałem, że może tak być. Po niej mam co do tego absolutną pewność.
Jestem bardzo daleki od pompowania balonika, bo do mistrzostw świata jeszcze bardzo daleka droga, ale też jestem przekonany, że jeśli za tym talentem pójdzie równie ciężka praca, to ten (swoją drogą wyjątkowo długi) tekst bardzo dobrze się zestarzeje.
W tym kontekście czuję dokładnie to samo, co po tej wspomnianej, porannej sesji w Guadixie. Cieszę się, że mogłem zobaczyć ją na własne oczy, ale teraz dosyć tych sentymentów. Czas brać się do pracy, bo ta historia dopiero się rozpoczyna…
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeBardzo ciekawy artykuł, fajnie że tak szczegółowo opisany. Trzymam kciuki za polskich zawodników
Odpowiedz