Podsumowanie sezonu MotoGP - czê¶æ II
W drugiej części naszego obszernego podsumowania sezonu MotoGP przyjrzymy się tegorocznym debiutantom oraz Hondzie RC212V. DebiutanciJorge Lorenzo i Andrea Dovizioso MotocykleDebiutanci Od dekady nikt nie debiutował w królewskiej klasie z równie wielkim impetem co Jorge Lorenzo w sezonie 2008. W roku 1998 Max Biaggi dołączył do szeregów zawodników kategorii 500ccm sięgając po pole position i zwycięstwo w otwierającej rywalizację rundzie o Grand Prix Japonii na torze Suzuka, ostatecznie zdobywając także wicemistrzowski tytuł. Dziesięć lat później swoją karierę w MotoGP Jorge Lorenzo rozpoczął od trzech startów z pole position, dwóch wizyt na podium, a następnie wspaniałego zwycięstwa w trzeciej rundzie sezonu, Grand Prix Portugalii na torze Estoril. Lorenzo prowadził w klasyfikacji generalnej nim zdążył skończyć dwadzieścia jeden lat, ale miesiąc miodowy szybko się skończył i Hiszpan już podczas czwartej rundy boleśnie - dosłownie - odczuł wyścigowe realia królewskiej klasy. Potężny high-side w trzecim zakręcie toru w Szanghaju zakończył się kontuzją obu stóp i licznymi siniakami, ale choć po paddocku musiał poruszać się na wózku inwalidzkim, a przed całe kwalifikacje w ogóle nie zsiadał w garażu z motocykla, Lorenzo wystartował w wyścigu i w dniu swoich dwudziestych pierwszych urodził ukończył go na rewelacyjnym, czwartym miejscu. Tydzień później we Francji Jorge nie czuł się wcale lepiej, ale po dwóch kolejnych dzwonach w treningach wywalczył drugą pozycję po genialnej jeździe na wilgotnym torze Le Mans. Na tym etapie wszyscy wiedzieli już doskonale, że chłopak z Majorki ma ogromny talent, poparty zresztą dwom mistrzowskimi tytułami w klasie 250ccm, ale w tym momencie jego debiut w MotoGP znacznie się skomplikował. Uślizg przedniego koła podczas wyścigu na Mugello oznaczał jedynie stratę kilkunastu punktów, ale potężny dzwon podczas piątkowych treningów przed Grand Prix Katalonii zakończył się wstrząsem mózgu i zmusił Hiszpana do spędzenia reszty weekendu na obserwacji w lokalnym szpitalu. Kolejne dwa wyścigi - na Donington Park i w Assen - Lorenzo zakończył na szóstej pozycji po bardzo słabym początku i genialnych ostatnich okrążeniach. W obu przypadkach sam jednak przyznał, że jego pewność siebie jest niemal zerowa po serii upadków, których przyczyn nie był w stanie sobie wytłumaczyć. Dopiero po jakimś czasie Hiszpan zdradził, że w pewnym momencie zwyczajnie bał się wsiadać na swoją maszynę. Było to bardzo widoczne. Upadek w wyścigu na mokrym Sachsenringu Jorge określił jako „kwestię czasu" z uwagi na brak „czucia" tylnej opony. Jeszcze gorzej było na Laguna Seca, gdzie po spektakularnym high-sidzie już na pierwszym okrążeniu Hiszpan znalazł się na poboczu i po raz kolejny uszkodził stopę. Wakacyjna przerwa pomogła Lorenzo dojść do siebie, ale nie pomogła firmie Michelin, która w Brnie zaliczyła największą wpadkę roku. Teoretycznie Jorge i James Toseland w ogóle nie zakwalifikowali się do wyścigu podczas sobotniej, zlanej deszczem sesji, ale po dziesiątym miejscu w Czechach, w San Marino Hiszpan znów był sobą. W drugiej połowie sezonu znów oglądaliśmy „Por Fuerę" znanego nam z jego początku. Drugie miejsce na Misano, trzecie na Indianapolis a następnie pole position i świetna czwarta pozycja na Motegi. To wystarczyło, aby Jorge umocnił się na czwartej lokacie w tabeli i pierwszej w klasyfikacji debiutantów, ale w ostatnich trzech wyścigach sezonu nie był on już z siebie zadowolony. Czwarta pozycja w Australii, kolejny uślizg przodu w Malezji i odległe ósme miejsce w Walencji po licznych problemach z tylnym zawieszeniem. Trzeba przyznać, że Jorge Lorenzo zaliczył wyjątkowo spektakularny, ale też bardzo nierówny sezon. Gdyby nie upadki i brak pewności siebie z pewnością mógłby nawiązać z Danim Pedrosą walkę o trzecią pozycję w tabeli. Jeśli odnajdzie się na ogumieniu Bridgestone, doświadczenia wyniesione ze swojego debiutu w MotoGP pomogą mu w regularnej jeździe w czołówce w przyszłym roku. Andrea Dovizioso To Jorge Lorenzo zdobył tytuł debiutanta roku, wygrał wyścig i kilka razy stanął na podium oraz pole position, ale biorąc pod uwagę mniej konkurencyjny sprzęt jakim dysponował, Andrea Dovizioso zdaniem wielu był w MotoGP najlepszym debiutantem minionego sezonu. Włoch awansował do „królewskiej klasy" razem ze swoim zespołem, z którym wcześniej aż sześć lat spędził w mniejszych kategoriach, w 2004 roku sięgając wspólnie po mistrzowski tytuł w klasie 125ccm. MotoGP nie było więc tylko nowością dla „Doviego", ale wszystkich podopiecznych Cirano Mularoniego, w tym dla mechaników, którzy po latach pracy z dwusuwami, musieli nauczyć się obsługi potężnej RC212V. Czwarta pozycja Andrei w otwierającym sezon wyścigu o Grand Prix Kataru i wygrany bardzo efektowny pojedynek z samym Valentino Rossim, zrobiły równie wiele zamieszania co pole position i podium Lorenzo, a sam zespół cieszył się w ciemnościach Bliskiego Wschodu jakby właśnie sięgnął po mistrzowski tytuł. Już wówczas „Dovi" zaczął jednak zwracać uwagę na fakt, iż dosiadając prywatnej Hondy w ubiegłorocznej specyfikacji, nie jest w stanie nawiązać równej walki z zawodnikami fabrycznymi. Także już w Katarze pojawiły się jednak pierwsze plotki jakoby w przyszłym roku Włoch miałby zastąpić Nicky'ego Haydena w zespole Repsol Honda. Jak się później okazało, rewelacje te potwierdziły się kilka miesięcy później. Podczas drugiej rundy sezonu, Grand Prix Hiszpanii w Jerez, Włoch znów zaskoczył. Problemy na pierwszym okrążeniu sprawiły, iż zakończył je na ostatniej pozycji, ale nim wyścig dobiegł końca, „Dovi" zdołał dogonić grupę walczącą o piątą pozycję. Tuż przed finiszem Andrea stracił co prawda kilka pozycji po kolizji z Jamesem Toselandem na ostatnim zakręcie, ale biorąc pod uwagę pechowe pierwsze kółko, jego wynik był naprawdę godny uwagi. Niemal identyczny scenariusz miał miejsce w Australii pod koniec sezonu, tam po pierwszym kółku „Dovi" także był ostatni, ale dogonił liderów, a po ostrej walce z Toselandem minął szachownicę na siódmym miejscu. Niestety jak na debiutantów przystało, Dovizioso i jego zespół popełniali także błędy. Upadek w Portugalii oraz odległe pozycje w Chinach (jedenasty) oraz Włoszech (ósmy) były tego ewidentnym przykładem jednak regularne finisze w pierwszej piątce w pozostałych wyścigach zrobiły na kibicach spore wrażenie. Uwieńczeniem niemal wymarzonego debiutu w MotoGP i wieloletniej współpracy z ekipą Cirano Mularoniego było podium w Malezji, wywalczone po wspaniałej walce z Nicky'm Haydenem - zawodnikiem, którego kilka tygodni później „Dovi" zastąpił w zespole Repsol Honda. Mając do dyspozycji fabryczny motocykl, Andrea może mocno namieszać na czele stawki, a jego regularna jazda z pewnością będzie bardzo pomocna w walce o mistrzowskie laury w przyszłości. | |
|
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze