Podróże motocyklem - lepiej bliżej czy dalej?
Po blisko dwóch miesiącach wyczerpującej, ale zarazem pasjonującej podróży Ania Jackowska wróciła do Polski pełna wspomnień i wrażeń. Tym razem postaramy się przyjrzeć tematowi jej wyjazdów z nieco innej strony. Czy nakład pracy, środków i czasu przy ekstremalnie dalekich podróżach jest wynagrodzony przez uzyskane doznania? Przecież na wyciągnięcie ręki mamy w Europie i okolicy mnóstwo wspaniałych miejsc do zobaczenia. Jak widzi to podróżująca po całym świecie Ania?
Ścigacz.pl: Argentyna. Pierwsze myśli, które przychodzą Ci do głowy na myśl o niej?
Ania Jackowska: Piękno świata, pustkowia, ogromne przestrzenie, samotność, problemy z paliwem. No i ta pogoda, przejmujący zimny wiatr. Do tego dochodzi radość, że się udało, że dałam radę! No i komentarze czytelników Ścigacza – dlaczego nie dojechałam na miejsce motocyklem, tylko samolotem;)
Ścigacz.pl: W swoich relacjach z wyjazdów zawsze poświęcałaś dużo uwagi ludziom. Jacy ludzie są w Argentynie?
AJ: Poza dużymi ośrodkami miejskimi, spotyka się tam bardzo mało ludzi. Przyznam też, że w tej wyprawie skupiłam się na celu, przez co ludzie zeszli na drugi plan. Cel podróży – meta w Buenos Aires, nieco przysłonił mi ludzi. Poza tym w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że koncentrując się na ludziach nie ukończyłabym wyprawy. Aby poznać ludzi trzeba się na nich otworzyć, trzeba poświęcić im nieco czasu, a ja go nie miałam zbyt wiele. Oczywiście nie oznacza to, że podróż bez ludzi jest gorsza. Jest z pewnością inna, ale również wartościowa.
Ścigacz.pl: Największe wyzwanie?
AJ: Największym wyzwaniem była świadomość, że jestem zdana zupełnie na siebie, że wokół mnie jest pustka. Przyzwolenie samej sobie na odpuszczenie kontaktu z ludźmi – a w związku z tym prawdziwa samotność. Jechałam i marzyłam, aby z naprzeciwka ktoś wyjechał, aby mu pomachać. Cenię sobie samotność, poczucie że jestem zdana tylko na siebie, ale w Argentynie to było prawdziwe wyzwanie.
Ścigacz.pl: Łapałaś się na myśli, że możesz nie dojechać?
AJ: Dużo było takich momentów. Ale nie chciałam odpuścić. Starałam się nie kozaczyć, planować i działać rozsądnie i racjonalnie, ale to był pierwszy wyjazd, kiedy miałam naprawdę wątpliwości. Sprawę komplikował fakt, że miałam napięty harmonogram. W sumie spędziłam na miejscu niemal 50 dni, ale aby zobaczyć całą Argentynę na spokojnie, zajrzeć we wszystkie ciekawe miejsce przydałby się dodatkowy miesiąc. A najlepiej dwa;)
Ścigacz.pl: Co rozminęło się z Twoimi wyobrażeniami o Argentynie?
AJ: Spodziewałam się na pewno większej otwartości ludzi, choć jak sama powiedziałam, nie miałam zbyt wiele czasu na ludzi. Doświadczenie różnorodności przyrody i krajobrazów. Trudne do wyobrażenia – przerosły moje oczekiwania. Szczególnie że potrafiły się one zmieniać diametralnie na bardzo krótkim odcinku drogi. Nie sądziłam też że mogą być takie problemy z paliwem. Trafiłam np. na stację paliw, gdzie nie było dostawy paliwa od 3 miesięcy…
Ścigacz.pl: Co zostanie Ci w pamięci jeśli chodzi o ten kraj?
AJ: Kolory, natura. Oszałamiająca przyroda, nawet nie zdawałam sobie sprawy, że przyroda może być fascynująca. Do tego droga 400 zakrętów i ogromna przestrzeń. To piękny kraj. W pamięci zostanie mi też różnica w mentalności między Europejczykami i Argentyńczykami. W Europie jesteśmy przyzwyczajeni , że wszystko jest blisko i w każdym miejscu jest cywilizacja, pomoc, wsparcie. Tam jest inaczej. Zdałam sobie sprawę z tego gdy spotkałam grupę miejscowych studentów. Gdy opowiadałam im o moich planach stwierdzili z uśmiechem, że jestem taka sama jak inni podróżnicy z Europy - nie zdaję sobie sprawy z tego, że trasa którą planowałam na jeden dzień zajmie mi aż trzy. Mieli rację. Ten wyjazd zostanie w mojej pamięci jako świetny sprawdzian tego jak radzę sobie z samą sobą, z samotnością, stresami, pogodą i przestrzenią. Cieszę się też, że zdałam ten sprawdzian. W moim własnym systemie ocen.
Ścigacz.pl: Co teraz?
AJ: Austria!
Ścigacz.pl: Tak blisko!?
AJ: Cały świat jest pełen pięknych miejsc czekających na odkrycie i nie ma znaczenia jak daleko są one położone od naszego m-2. Ja mam potrzebę odkrywania świata. Nie wartościuję, które miejsca są lepsze, a które gorsze. Po prostu uwielbiam podróżować. Równie mocno cieszę się na myśl o wyjeździe do Austrii, jak o wyjeździe do Argentyny. Kocham świat i podróżowanie. Aby przeżyć wspaniałą podróż i odkryć coś fajnego wcale nie trzeba daleko jechać. Nigdy nie twierdziłam, że robię coś ekstremalnego i wydaje mi się, że jakość i wartość podróżowania, wcale nie zależy od tego, kto dalej dojedzie. Wybierając kierunki moich wyjazdów kieruję się przede wszystkim ciekawością. Odkrywam miejsca, które być może zostały odkryte. Ale robię to po swojemu. Swoimi oczami i wrażliwością.
Ścigacz.pl: Czyli już wkrótce dowiemy się od Ciebie co warto zobaczyć w Austrii jadąc motocyklem?
AJ: Tak, trzymajcie kciuki.
Ścigacz.pl: Dzięki za rozmowę,
AJ: Dziękuję.
Komentarze 6
Pokaż wszystkie komentarzeUff, na szczęście są jakieś normalne komentarze (Piotrek, Drwal) bo myślałem, że już wszystich pochłonęło polskie piekiełko. Jak zwykle pozdrawiam Anię i zazdroszę (pozytywnie) wspaniałych przeżyć....
OdpowiedzPoznałem ją na jednym z jej odczytów. Bardzo mila i skromna dziewczyna. Ciesze sie, ze znowu jej sie udało spełnic kolejne marzenie i ma szanse realizowac sie. Zazdroszcze ale bez zawisci. ...
OdpowiedzPodziwiam ,gratuluje i zazdroszcze ,,,,nigdy nie będe miał tyle czasu na podróżowanie ,,a co do niektórych komentarzy ,,ludzie puknijcie się w te prawdziwiepolskie zawistne czachy
OdpowiedzTrochę tekst pod publikę. Albo się kocha samotność i wtedy się nie marudzi o spotkaniu albo się ściemnia. Byłem na Gamviku i Varangerze gdzie nie ma motocyklistów. Jak chciałem ich spotkać to byłem...
OdpowiedzMyślę, że ciut nie w porządku jest określanie czyichś osobistych doświadczeń i przeżyć "bzdurą":) Dla mnie było to trudne, być może dla kogoś innego nie. Sprawa bardzo indywidulana. Pozdrawiam i życzę więcej zrozumienia dla różnic, nie tylko miedzy motocyklami, ale i ludźmi:)
Odpowiedzze wszystkim się zgodzę, ale pod tym ze szkoda komercji się nie podpiszę. w komercji nie ma nic złego jeśli nie zmienia Cię w nadętego bubka.
Odpowiedzze wszystkim się zgodzę, ale pod tym ze szkoda komercji się nie podpiszę. w komercji nie ma nic złego jeśli nie zmienia Cię w nadętego bubka.
OdpowiedzI znowu BMW! Dżizas, widze że porobiło sie tak samo jak w kwestii aut. Nic tylko VW i najlepiej Passat i Golf od kobiety z niemiec co nim tylko do kościoła jeździła. Dajcie spokój z tą reklamą!
OdpowiedzTak się składa, że żadna inna firma nie robi sprzętów dla kobiet, niewysokich kobiet dodam którymi możesz skoczyć dalej niż po browar. Ogarnij trochę temat a potem strzykaj jadem ignorancie. I nie udowadniaj mi, że mogła pojechać na R1 z pierwszego wypustu w pożyczonych trampkach i kasku bez szybki jak robi to Twoja rodzina od pokoleń....
OdpowiedzZ pewnością jest to forma reklamy dla BMW. Ja się tylko pytam, gdzie są: Kawaski, Suzuki, Yamaha i inni? Dlaczego oni nie zaproponują swoich sprzętów? A swoją drogą gdzie dzisiaj nie ma reklamy? W filmach? W produkcjach TV? Dla mnie super jest to, że Ania "dostaje" przygotowany motocykl, który świetnie się do takich wypraw nadaje. I za to szacun dla BMW. A inni niech się uczą. Ps. Nie jestem posiadaczem BMW.
OdpowiedzŚmieszny jesteś ;) Albo kup Ance Kawasaki, wtedy nie będzie BMW:)
OdpowiedzTa pani zarabia jeżdżąc na motorku po świecie? Bo skąd by miała kasę jak by sobie wycieczki robiła kilku miesięcznie cały czas. Fajna praca.
OdpowiedzMysle ze nie zarabia na tym, jedynie dostaje wsparcie. Fajnie ze ludziom chce sie realizować własne marzenia i wiedczą jak sie za to zabrać.
Odpowiedz