Ogrzewany kask motocyklowy z lat 50. Je¼dzi³by¶? Trochê jak bomba na twarzy...
W naszym kraju utarło się powiedzenie "rosyjscy naukowcy", jako przykład z pozoru naukowego, a w rzeczywistości całkowicie szalonego podejścia do rozwiązywania różnych problemów. Tutaj popisali się francuscy naukowcy.
Ogrzewany kask projektu francuskich wynalazców przypomina trochę słoik z przytroczoną do niego lampą naftową. Kask ten miał zapewniać komfort motocykliście w trakcie jazdy w zimne dni. Biorąc pod uwagę kwestie bezpieczeństwa, kask ten wygląda jak założona na głowę bomba zegarowa:
Projekt podgrzewanego kasku z lat pięćdziesiątych składał się z lampy naftowej, wentylatora i bański z pleksiglasu. Lampa miała podgrzewać powietrze, a wentylator miał je tłoczyć do pleksiglasowej skorupy. Kask raczej nie zapewniał żadnej ochrony głowy w czasie wypadku. Wprost przeciwnie, w razie uderzenia poza zwykłymi zagrożeniami dla głowy motocyklisty pojawiał się problem odłamków pękniętego tworzywa oraz oblanie łatwopalnym środkiem z systemu ogrzewania powietrza. Cały projekt jest tak szalony i nietrafiony, że aż wzbudza zachwyt dla obłąkania i odwagi projektantów. Temat podgrzewanych kasków motocyklowych był w kolejnych latach wielokrotnie podejmowany przez różnych konstruktorów. Ciekawą koncepcję przedstawił Daniel Burn (burn to po angielsku płonąć) w ramach konkursu Jamesa Dysona. W projekcie Daniela płaska grzałka była zasilana płaską baterią litowo-jonową, umieszczoną z tyłu kasku. Co ciekawe, ta sama bateria miała służyć do zasilania systemu komunikacji głosowej.
Daniel Burn planował wyposażyć swój kask również w system chłodzenia, który miał poprawiać komfort motocyklisty podczas jazdy w upalne dni. Jednak pomysł Francuzów z pewnością był dużo bardziej "bombowy"!
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze