Ocena motocykla? Nic... trudniejszego
Na pewno pamiętacie pierwsze sceny z filmu „Szeregowiec Ryan”. Opada rampa barki desantowej i zaczyna się rzeźnia. Inwazję Normadii mamy już za sobą, ale ciągle można poczuć klimat tamtych chwil. Wystarczy, że w sieci pojawia się prezentacja lub test jakiegoś motocykla. Czasem wystarczy nawet sama wzmianka, aby rozpętało się piekło. Zabieramy się za ocenianie motocykli. Obowiązkowo obrywa BMW (wiadomo – testy kupione, sypią się na potęgę, wyglądają jakby chorowały) potem do gardeł skaczą sobie miłośnicy japońskich marek (w Kawasaki pękają ramy, Hondy biorą olej, w Yamahach padają skrzynie, a Suzuki są dla kogoś, kto lubi nosić spodnie bez pośladków), aby zjednoczyć się przeciwko wspólnemu wrogowi jakim jest rzecz jasna wszelkiej maści włoszczyzna (której nie ma gdzie serwisować, która rozpada się od samego stania i ma wieczne problemy z elektryką). Bez echa nie przejdzie też jakikolwiek tekst na temat Triumpha (nie odpalają i rdzewieją jakby były garażowane na bagnach), Husqvarny (złom), KTMa („Ready to explode”), Moto Guzzi (działają i wyglądają, jakby opuściły fabrykę przed ukończeniem) i tak można by wymieniać w nieskończoność…
Przyglądając się tej ciętej i bezlitosnej krytyce, tym zapalczywym dyskusjom często tak daleko wychodzącym poza granicę dobrego smaku, że nie bardzo wiadomo jak do niej wrócić, można dojść do wniosku że właściwie nie ma żadnych fajnych motocykli na rynku. Że pomimo wieku z hakiem produkcji i doskonalenia jednośladów ciągle się one do niczego nie nadają. Czy aby na pewno?
Mam swoje zdanie w tym temacie, ale zanim je wyłożę w zwięzłym akapitem chciałbym omówić szybko kilka składowych mojej opinii.
Me, Myself and I
Zacznijmy od racjonalności naszych wyborów. Czy mają one cokolwiek wspólnego ze zdrowym rozsądkiem? Gotujące się w korkach supersporty, albo wielkie choppery na ulicach naszych miast to codzienność. Turystyczne enduraki z gmolami i szperaczami także. I tak jest już lepiej, bo coraz chętniej sięgamy po mniejsze pojemności, ale to zajmie jeszcze całe dekady zanim dojdziemy do standardu z krajów Europy Zachodniej i Południowej, gdzie króluje przedział pojemnościowy 250-500cc. O ile w ogóle dojdziemy. Większość naszych motocykli nie jest nawet wykorzystywana zgodnie ze swoim przeznaczeniem. Miażdżąca większość R1 nigdy nie widziała toru wyścigowego, tak samo jak większość R1200GSów nie zjechała z asfaltu w cokolwiek, co przy odrobinie dobrej woli można by nazwać „offroadem”.
To co piszę to nie wyrzut, ani zarzut. Motocykle kupujemy nie tylko po to, aby na nich jeździć, ale też w duże mierze po to aby realizować wizję samego siebie. Podobają się nam klimaty WSBK, więc kupujemy Gixxera, choć na dojazdy do roboty (w których spędza on 90% swojego życia w naszych rękach) w zupełności wystarczyłaby Yamaha YBR250. To samo dotyczy cruiserów, enduraków itp. Ale to bardzo dobrze. Motocykle nie muszą, a nawet nie powinny być racjonalne.
Be a Hero
Tu pojawia się kolejny problem. Czy jesteśmy w stanie realnie ocenić motocykl – nawet przy założeniu, że jest on racjonalnie użytkowany, zgodnie ze swoim przeznaczeniem (choć jak już wyżej ustaliliśmy – najczęściej tak nie jest)? Moim zdaniem nie. Osiągi dzisiejszych motocykli, szczególnie sportowych (szosowych, jak i offroadowych) są tak wyśrubowane w kosmos, że statystyczny motocyklista nie ma szansy zbliżyć się do granic możliwości maszyny, aby rzetelnie ją ocenić. Co zresztą znaczy ocena? Subiektywna opinia? Jeśli mielibyśmy cokolwiek oceniać przydałaby się taka sama zamknięta przestrzeń, takie same warunki atmosferyczne, powtarzalność, ci sami jeźdźcy, odpowiedni sprzęt pomiarowy – tak można rzeczywiście wyrobić sobie opinię na temat motocykla. Pytanie tylko ilu z forumowych predatorów w ten sposób wyrabiało sobie opinię na temat maszyn które raczą podsumowywać swoimi śmiałymi osądami? Obstawiam, że niewielu.
Sekciarze i hejterzy
Wiecie, że są tacy, którzy uważają, że dana marka jest najlepsza, najładniejsza, najfajniejsza. I nie ma znaczenia czy tak rzeczywiście jest, czy nie. To samo zresztą spotkać można wśród samochodziarzy. Po prostu ktoś najbardziej na świecie kocha BMW, albo Ducati, albo Yamahę, od zawsze jeździł takimi sprzętami i za żadne skarby nie wsiądzie na nic innego. Jako że w przyrodzie musi być równowaga, mamy też hejterów, którzy na tym samym BMW, albo Ducati nie zostawią nigdy suchej nitki, często nigdy nie posiadając takiego motocykla. Czy pytając taką osobę o dany motocykl jest szansa uzyskać jakąkolwiek rzeczową opinię? Wątpię.
Motocykle są doskonałe
Prawda jest taka, że motocykle są w dzisiejszych czasach bliskie ideałowi. Nie da się pójść do salonu jakiegokolwiek poważnego producenta motocykli i kupić kiepski motocykl. Kiedyś kryteriami oceny były takie czynniki jak osiągane przebiegi, solidność konstrukcji, odporność na korozję i tego typu przyziemne sprawy. Pytam, kto dziś zastanawia się nad trwałością motocykla? Kto w ogóle robi dziś kapitalki silników? Nasze motocykle są niezawodne jak nigdy, są oszczędne, ładne, świetnie się prowadzą, naprawdę trudno się do nich przyczepić.
Przez pryzmat czego oceniamy zatem dziś motocykle? Otóż przez pryzmat tego czy fajnie wyglądają, przez pryzmat tabelek z danymi technicznymi, porównujemy listę gadżetów nawet jeśli nie będziemy z nich korzystali, lub po prostu nie będą nam przydatne. Decydują sympatie, antypatie i to czy udało się wyhaczyć fajną używaną sztukę. Czy to są rzetelne kryteria oceny?
Trochę lepszy, trochę szybciej…
Swoje robią też machiny marketingowe, które wmawiają nam (i co nie przestaje mnie zadziwiać – robią to skutecznie) że potrzebujemy co chwilę nowy model, który a jakże wynosi wszystko na nowy, nieznany dotychczas poziom. Niestety nie potwierdzają tego specjalnie ani wyniki sportowe, ani zdrowy chłopski rozum. Niestety oderwane od rzeczywistości kampanie reklamowe ukazujące rywali jako pionki strącane z łatwością z pola rywalizacji nie budują atmosfery racjonalnego oceniania motocykli. Co gorsza jako społeczność nie potrafimy przyjąć do wiadomości, że ktoś ma inne zdanie o naszym motocyklu, niż my sami. Choć miałem okazję jeździć wieloma motocyklami, to na co dzień jeżdżę 48 konną Yamahą MT-03 i uważam ją za super motocykl. Co mnie interesuje to, że inni uważają go za muła, deficyt, wibrator? To w mojej ocenie super motocykl, nawet jeśli inni uważają co innego. Tymczasem co widzę pod tekstem redaktora Tomanka na temat jego zdaniem przereklamowanych motocykli? Otóż widzę skakanie sobie do gardeł, tylko nie bardzo jestem w stanie zrozumieć w imię czego? Motocykla, którego się nawet nie posiada? To samo jest za każdym razem, gdy pojawia się opinia na temat jakiegoś rozpalającego wyobraźnię modelu. Jeśli redaktor napisze coś pozytywnego, to test na pewno był kupiony, jeśli negatywnego – to znaczy że redaktor guzik się zna. Najbardziej szczegółowe i dosadne wydają się oceny z for i grup dyskusyjnych ostrym piórem wyartykułowane przez ludzi którzy danego modelu nawet nie widzieli z bliska, już nie mówiąc o jeździe nim. Czy taka bezmyślna agresja i frustracja mają sens? Sami oceńcie.
Mówiąc krótko
Motocykle, które kupujemy w dzisiejszych czasach w moim odczuciu bardzo rzadko są kupowane w oparciu o racjonalne kryteria, a jeszcze rzadziej są rzetelnie oceniane. Czy to źle? To dobrze, bo motocykle ze swej natury nie powinny być utożsamiane z czymś racjonalnym, a subiektywność ich oceny przez każdego z nas stoi w jawnej sprzeczności z szeroko rozumianą obiektywnością. Może zatem warto zatem trochę wyluzować i okazać rozmówcy nieco wyrozumiałości? Chce jeździć Moto Guzzi, Hondą albo Triumphem? To niech sobie jeździ…
Komentarze 39
Pokaż wszystkie komentarzeSuper artykuł, bardzo prawdziwy. Co z tego że cały czas jeżdże np. Honda? mam taki grymas więc jeżdżę-nie znaczy to że inne jest gorsze. Niestety dużo osób tak myśli bądź sobie tak wmawia, ...
OdpowiedzNO BZDURY APRILIA NAJLEPSZA BO MAM SAME KŁAMSTWA LEPIEJ PODYSKUTOWAĆ O ZAMKNIĘTYCH OPONKACH HA HA HA
OdpowiedzBardzo fajny artykuł,jest w nim dużo prawdy,szczególnie o tym że ktoś nie jeździł jakimś motorem a krytykuje ten model
OdpowiedzŚwietny artykuł. A to co jest w nim napisane jest prawdą, o czym świadczą poniższe komentarze. Brawo dla autora za odwagę, bo chyba wiedział, że wielu nie zrozumie jego treści.
OdpowiedzCo to za artykuł?! Zajmijcie się czymś poważnym, a nie laniem wody.
OdpowiedzJakoś przypominają mi się stwierdzenia z tego forum: GS jest głosem rozsądku, Multistrada stylową turbo-lokówką, 990 SMT nieco zbyt laboratoryjny, a Triumph Tiger nie odpala. ...
Odpowiedz