Norwegia. Jeden z najważniejszych operatorów zakazuje wjazdu elektrycznych pojazdów na promy
Jedna z dwóch głównych norweskich linii promowych nie chce już przewozić pojazdów zasilanych elektrycznie. Analiza przeprowadzona na zlecenie armatora wykazała, że pożary akumulatorów w samochodach elektrycznych, hybrydowych typu plug-in i z ogniwami paliwowymi nie mogą być kontrolowane i opanowane na pokładzie.
Decyzja jednego z największych krajowych przewoźników może być zaskoczeniem w kraju, w którym elektromobilność jest bardzo zaawansowana i cieszy się szerokim poparciem. Dzięki obfitości energii elektrycznej pochodzącej z wody i wiatru, samochody elektryczne w Norwegii są niemal neutralne pod względem emisji CO2, co skłoniło państwo do aktywnego promowania e-mobilności już wiele lat temu.
W 2021 roku odsetek nowo rejestrowanych samochodów z napędem akumulatorowo-elektrycznym przekroczył 54 procent wszystkich rejestracji. Łącznie z samochodami typu hybrydy plug-in, odsetek aut z zewnętrznie ładowanymi akumulatorami przekracza już 75 proc.
Norwegia ciężko pracuje również nad dekarbonizacją swojej lokalnej floty transportowej, która jest bardzo ważna dla ruchu krajowego. Wiele statków jest obecnie częściowo elektrycznych i wykorzystuje gaz ziemny zamiast ciężkiego oleju, niektóre promy nie mają już w ogóle silnika spalinowego. Przewoźnicy, którzy nadal używają tradycyjnych silników na paliwo stałe, często korzystają z tego typu napędu dopiero na otwartym morzu. W fiordach i w pobliżu miast ich statki działają na zasilaniu akumulatorowym.
Ale teraz firma Havila stała się pierwszym przedsiębiorstwem żeglugowym, które zakazało transportu pojazdów elektrycznych. Decyzja nie jest przypadkowa ani pochopna. Pożar samochodów elektrycznych na statku może doprowadzić do katastrofy, co zresztą miało miejsce w lutym zeszłego roku, gdy w pobliżu Azorów zatonął "Felicity Ace" z tysiącami luksusowych pojazdów.
Właściciele Havila zdecydowali się na całkowity zakaz transportu e-pojazdów na podstawie zleconej analizy ryzyka. Analiza została wykonana przez agencję konsultingową specjalizującą się w zarządzaniu ryzykiem i kryzysem w ogóle, a w szczególności w ocenie ryzyka pożaru i wybuchu. W raporcie dla Havila stwierdzono, że pożary samochodów elektrycznych wymagałyby ponadnormatywnej akcji ratunkowej, Mówiąc prościej, oznacza to, że załodze może zabraknąć środków, aby ugasić wysokoenergetyczne źródło ognia. W takim przypadku szkody są trudne do oszacowania, natomiast bez wątpienia dochodzi jeszcze kwestia poważnego zagrożenia dla zdrowia i życia członków załogi oraz pasażerów.
Oczywiście szefowie Havila uwzględniają możliwość, że problem uda się z czasem rozwiązać. Pożary w samochodach zasilanych konwencjonalnie można przecież utrzymać w ryzach. BusinessPortal Norway cytuje dyrektora zarządzającego Benta Martini, który powiedział: "To jest wyłącznie ocena bezpieczeństwa, a wynik analizy ryzyka pokazuje, że ewentualny pożar w pojazdach napędzanych paliwami kopalnymi może być opanowany przez systemy i załogę, którą mamy na pokładzie. Pracujemy nad rozwiązaniem problemu z ich elektrycznymi odpowiednikami" - zapewniał Martini.
Ale na razie fakty są takie, że pojazdy zasilane elektrycznie nie mogą wjeżdżać na promy operatora. To poważny cios dla ich właścicieli. Czy śladem Norwegii pójdą inne kraje? W naszym kraju mamy około 60 przepraw promowych. Te największe są czynne przez cały rok. Na razie żadne z operatorów nie wprowadził zakazu wjazdu i przeprawy dla elektrycznych pojazdów.
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeOgraniczania mobilności ludzi ciąg dalszy. Zachęcajmy do elektryków dopłatami, przywilejami i tanim ładowaniem. Jest już dużo elektryków? To zlikwidujmy dopłaty i przywileje. Podnieśmy ceny prądu ...
Odpowiedz