Niemcy znoszą limity prędkości na autostradach? A co z ekologią i ograniczeniem wypadków?
Wszędzie wokół słyszmy, że jeździmy za szybko. Tym samym zwiększamy presję na środowisko, nie mówiąc o wyższym ryzyku wypadku. Tymczasem Niemcy właśnie znoszą ograniczenie prędkości na ważnym odcinku autostrady A24.
Co do zasady na niemieckich autostradach nie ma ograniczeń prędkości, ale w praktyce kierowcy bardzo często muszą ściągnąć nogę z gazu. Tak było dotychczas również na ważnym odcinku A24 w pobliżu Kremmen, gdzie od dwóch dziesięcioleci obowiązuje ograniczenie prędkości do 130 km/h.
Teraz tamtejsze władze znoszą limit prędkości, tłumacząc, że rozbudowa A24 na wymienionym fragmencie gwarantuje wystarczające bezpieczeństwo kierowców podróżujących autostradą. Warto wspomnieć, że powodem wprowadzenia ograniczenia prędkości na odcinku do Kremmen był bardzo poważny wypadek z 2002 roku. Wcześniej kierowcy mogli jechać trasą z maksymalną możliwą prędkością i obecnie przywrócono im tę możliwość.
Co ciekawe, obecne zniesienie ograniczenia prędkości było opiniowane przez zaproszonych do dyskusji ekspertów i policję. Brandenburska policja wydała negatywną opinię, wskazując, że po wprowadzeniu limitu prędkości w 2002 roku, wyraźnie spadła liczba wypadków i poszkodowanych w nich osób. Mało tego, przed zmianami ten odcinek A24 był najbardziej niebezpieczny w całej Brandenburgii.
Ale władze w Poczdamie nie uwzględniły uwag policji i tłumaczą, że jedynie zniosły czasowe ograniczenia, natomiast dane dotyczące wypadków sprzed 2002 roku są nieaktualne, ponieważ technika i poziom bezpieczeństwa w obecnie produkowanych pojazd jest nieporównywalnie wyższy niż niegdyś.
Zaskakująca decyzja władz Brandenburgii to nie jedyny przypadek zniesienia ograniczenia prędkości na ważnym fragmencie autostrady. Wcześniej podobne rozwiązane zastosowano na jednym z newralgicznych odcinków autostrady A13.
Niemieccy politycy tłumaczą, że obywatele mają prawo sami o sobie decydować i podejmować decyzje. To zaskakująco trzeźwe spojrzenie w kwestii naszych praw, bo przecież główna narracja jest taka, że musimy narzucać wędzidło wszystkim obywatelom, aby wyeliminować czarne owce, które nie chcą się dostosować.
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeAle do czego zmierza gadka Kazimierza? Nie podoba Ci się istnienie przepisów ruchu drogowego? To w nim nie bierz udziału. Niemcy są jedynym krajem gdzie nie ma limitu ale tylko na autostradach! Za...
OdpowiedzSpoko, ale do tego w DE po normalnej drodze w niezabudowanym jedziesz "paczką" a nie 90, a miejscowość zaczyna się przed pierwszym przejściem dla pieszych w "tejże" a nie 2km wcześniej w lesie lub w polu, nie mówiąc już o ograniczeniach prędkości poza zabudowanym,z uwagi na drogę, gdzie u nas obliczone są one na Stara na łysych gumach, a w Niemczech na w pełni sprawną osobówkę, nie mówiąc już o zupełnie innym podejściu do linii ciągłych i zakazów wyprzedzania na krętych drogach.
OdpowiedzDokładnie te same spostrzeżenia mam z Austrii. Poza zabudowanym 100 i nie ma niepotrzebnych ograniczeń. Czasem nie ma też "potrzebnych", tzn masz np ostry zakręt i brak ograniczenia. Możesz zgodnie z przepisami jechać 100, chociaż już przy 80 można wylądować w rowie. Ale jakoś dziwnie w tym rowie nie widać sterty rozbitych samochodów, które jechały setką. Każdy ma swój rozum, widzi jaki jest zakręt i dostosowuje prędkość jak trzeba. Cud! A zabudowany jest tam gdzie jest ZABUDOWANY i tam faktycznie wszyscy jadą grzecznie i wolniutko. Bo tak trzeba. A u nas? Jedna wielka "znakoza", Znak na znaku i znakiem pogania - wszędzie. Nieważne czy potrzebnie czy niepotrzebnie..
Odpowiedz