Mroczna strona podróżowania po świecie
Nic tak bardzo nie nakręca nas do życia jak podróżowanie. Nie ma dla nic lepszego od załadowania motocykla klamotami i wyruszenia gdziekolwiek, z nadzieją, że nie będzie tam zasięgu sieci komórkowej. Jednak nie zawsze jest tak, jak zaplanowaliśmy. Czasami jest nie tylko pod górkę i w deszczu, ale dopadają nas problemy, na które w życiu nie byliśmy gotowi. Niedawno na profilu Facebookowym "Autostopem przez życie" pojawił się dość niepokojący wpis, który chcemy Wam pokazać. Niejako ku przestrodze i uświadomieniu, że jadąc w podróż trzeba być gotowym na wszystko.
W skrócie. Wypożyczyłem motor i dałem paszport w depozycie. Kilkanaście minut później niechcący trąciłem głową półkę, na której było 10 kieliszków do wina. Właściciel zarządał 350euro za straty, co jest po prostu śmieszne. Powiedziałem, że jedyne co mogę mu dać to 20euro, bo a) więcej nie mam b) to nie jest warte nawet tyle. Co się stało później to już istne Kongo. Facet po prostu wziął od znajomego mój paszport z depozytu i powiedział, że mi go nie odda dopóki nie zapłacę 350euro. Po wizycie na policji, dowiedziałem się tylko, że jeśli wypożyczyłem motocykl bez międzynarodowego prawa jazdy, to mnie również skasują 300euro. Koniec końców, po dwóch dniach zbiłem cenę do 200 euro, ale podczas wymiany, doszło do dość gwałtownej sprzeczki(z ich strony były to pałki i kije), bo jak zobaczyli hajs, to ponownie podnieśli cenę do 350euro. Skończyło się na tym, że wiałem ile sił w nogach i cała noc zasuwałem przez krzaki przy rzece. A teraz problem. Dostałem smsa od znajomych, że poszukuje mnie policja, za kradzież motoru. Jestem w Laosie, a tu nie ma naszej Ambasady. Jedyne co maja z moich danych, to imię i nazwisko. Jakieś pomysły co powinienem zrobić? Czy po prostu wiać przez granicę jak najszybciej?
Na szczęście sprawa zakończyła się pozytywnie. Paszport został odzyskany, kontakt z konsulem nawiązany. Założymy się jednak, że było dość gorąco...
Foto. Autostopem przez życie
Komentarze 3
Pokaż wszystkie komentarzeZajebista historia!
OdpowiedzJak to mawiają no risk no fun. Dobrze, że cała sprawa zakończyła się pozytywnie.
OdpowiedzBo w wyprawach motocyklowych chodzi o to, zeby był fan, przygoda i wesoło. A nie, żeby wracać bez motocykla, z odcietą dłonią, albo po odsiadce 5 lat w pierdlu w Kongo. I to wcale nie jest miłe, ...
Odpowiedz