Motocyklowe oświadczyny - jak to robią w Los Angeles
Oświadczyny to moment przepełniony romantyzmem, czułością, tajemniczością, ciepłem i miłością. Klękasz na jedno kolano, wyjmujesz z kieszeni pierścionek w pudełku i pytasz swojej ukochanej, czy zostanie twoją żoną. To jest wersja nazwijmy to klasyczna. W Los Angeles robią to trochę… inaczej.
Tak się złożyło, że pretendent do zostania mężem był czynnym motocyklistą i miał wielu kolegów. Wszyscy udali się na jedną z głównych ulic (mówimy o tłumie kilkudziesięciu motocykli), zatrzymali ruch, zaczęli palić gumę, jeździć na kole, podczas gdy przyszły narzeczony oświadczył się swojej pannie. Pierścionek w ciastku albo kieliszku szampana? Było, minęło. Lepiej oświadczyć się Like A Boss!
Komentarze 3
Pokaż wszystkie komentarzeA gdyby pogotowie albo straż pożarna musieli tamtędy przejechać? Nich...ja, bo jakiś amigo chciał się oświadczyć na środku ruchliwej drogi!
OdpowiedzMyślę, ze jakby chciała przejechać, to by raz dwa się usuneli :)
OdpowiedzTak, o ile stałaby zaraz za nimi, ale korek za nimi jest dość długi, a auta stojące w korku nie mają nawet jak zjechać z drogi. A w tym hałasie nawet nie słyszeliby syreny. Moim zdaniem zachowali się nieodpowiedzialnie (nawet jak na motocyklistów ;P )
OdpowiedzSzczerze mówiąc, to trochę wiocha.
OdpowiedzNie miała wyjścia :p
Odpowiedzhahaha ;D wszyscy bym ją wtedy roz****li ;D
Odpowiedz