Motocyklowa pasja Keitha Flinta z The Prodigy
Wczorajszy dzień był wyjątkowo paskudny dla fanów zespołu The Prodigy, a także, myśląc szerzej, dla wszystkich z nas, mocniej związanych z popkulturą lat 90. W wieku 49 lat zmarł Keith Flint, wokalista tej brytyjskiej formacji, który od dziecka był również mocno zaangażowany w środowisko motocyklowe.
Keith Flint został wczoraj znaleziony martwy w swoim domu, według informacji z instagramowego profilu The Prodigy popełnił samobójstwo. Ten charyzmatyczny muzyk z charakterystyczną fryzurą i szalonym wizerunkiem był jedną z najważniejszych postaci w historii muzyki elektronicznej. Wraz z The Prodigy wielokrotnie występował również w naszym kraju.
Pasją Keitha, oprócz muzyki, były również motocykle. Na jednośladach jeździł od czasu, kiedy jako dorastający w Londynie nastolatek zdał egzamin na motorower i kupił Yamahę Fizzie. Później pojawiały się coraz mocniejsze maszyny, które przyszła gwiazda z lubością wyposażała w akcesoryjne dodatki, wydając na to ostatnie pieniądze. W ten sposób doszedł w końcu do superbike’ów, posiadając m.in. rozwierconego do 1190 cm3 Suzuki GSX1100.
W 1992 roku kariera The Prodigy eksplodowała. Za pierwsze większe zarobione pieniądze Keith Flint kupił nowiutką Hondę Fireblade w barwach teamu Repsol - muzyk był wielkim fanem Micka Doohana. Kolejne motocykle były już maszynami typowo wyścigowymi, przygotowywanymi dla niego przez profesjonalne firmy tuningowe. Przygoda Keitha z wyścigami trwała od 1998 roku. Po kilku większych wywrotkach, ako zaangażowany w poważną kapelę muzyk, świadomie zrezygnował z osobistych startów. Prowadził za to zespoły wyścigowe, odnoszące sukcesy w brytyjskich wyścigach endurance, a także w klasie supersport.
Przedwczesne odejście Keitha Flinta to wielka strata zarówno dla świata muzyki, jak i dla fanów szybkich motocykli.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze