Motocykle vs komunikacja zbiorowa. Pandemia zmieni³a wszystko
Od przynajmniej kilku lat różni specjaliści w spółce z miejskimi aktywistami próbują nam wmówić, że przyszłość należy do komunikacji zbiorowej. Wieszczą rychły koniec motoryzacji znanej nam w obecnej formie, zapowiadając odejście od indywidualnych środków lokomocji. Ostatnie dni dobitnie pokazały, w jak wielkim są błędzie.
Coraz więcej miast w Europie z całkowitym zakazem wjazdu do centrum, coraz wyższe opłaty za parkowanie oraz kolejne utrudnienia dla kierowców. Dni motocykli i samochodów na naszych ulicach są policzone, a przyszłość jedynie w komunikacji zbiorowej - mówili co niektórzy specjaliści od transportu, a wtórowali im miejscy aktywiści, dodając swoje dwa grosze o przewadze rowerów nad pojazdami spalinowymi.
Ostatnie dni, albo już nawet tygodnie, bardzo brutalnie obnażyły największe wady zbiorowego transportu. W czasie trwającej epidemii przemieszczanie się w dużych skupiskach ludzi to dla nas jedno z największych niebezpieczeństw, a dla chorób zakaźnych doskonała szansa na szybkie rozprzestrzenianie i zainfekowanie kolejnych organizmów.
Wprowadzone przez rząd obostrzenia i wymóg pozostawienia w autobusach przynajmniej połowy wolnych miejsc w praktyce nie przynosi oczekiwanego rezultatu. W sieci pojawiły się już zdjęcia, na których widać wygrodzoną przez przewoźnika połowę autobusu i tłoczących się ludzi na drugiej połowie (kompletny brak zrozumienia i zła interpretacja zaleceń, albo mówiąc bardziej dosadnie - kompletny brak myślenia!).
Na szczęście wiele osób, które na co dzień podróżują komunikacją zbiorową, wciąż jest w posiadaniu samochodu, czy motocykla. I w wielu przypadkach takie osoby rezygnują teraz z podróży autobusem, czy tramwajem, wybierając prywatny transport. W swoim samochodzie, czy na motocyklu, jesteśmy bezpieczni. Wraz z nadejściem cieplejszych dni kolejne osoby zaczną podróżować do pracy motocyklem, czy skuterem. Nawet wtedy, kiedy ilość nowych zachorowań zacznie już szybko spadać, minie jeszcze wiele czasu, nim znów poczujemy się bezpiecznie w zatłoczonym autobusie, albo metrze.
Bardzo ciekawą sytuację zaobserwowano po epidemii koronawirusa w Chinach. Aż dwukrotnie wzrosła tam liczba osób, które decydują się porzucić transport publiczny na konto własnego pojazdu. Nie wiem, czy na aż tak ogromną skalę, ale można się spodziewać, że w Europie wystąpi bardzo podobne zjawisko.
Wiemy przecież, że nie jest to pierwsza, ani też ostatnia pandemia, z jaką przychodzi się zmierzyć ludzkości. Oczywiście możemy liczyć na to, że w przyszłości zostaną wynalezione genialne maseczki filtrujące, które oczyszczą wdychane powietrze ze wszelkie drobnoustrojów, bakterii wirusów i pozwolą wszystkim na swobodne funkcjonowanie, czy korzystanie z komunikacji publicznej również w czasach pandemii. Na ten moment to jednak tylko pobożne życzenia. Takie rozwiązania na szerszą skalę nie istnieją, a sam minister infrastruktury Andrzej Adamczyk apeluje, by zamiast komunikacji zbiorowej wybierać własny pojazd.
Na koniec dodajmy jeszcze tradycyjny apel o zachowanie szczególnej ostrożności podczas jazdy, aby w tym trudnym czasie nie stanowić dla służb ratowniczych dodatkowego obciążenia. Oni i tak mają już co robić… Wybierajmy własny pojazd, ale minimalizujmy przy tym ryzyko popełnienia błędu i wypadku.
Komentarze 1
Poka¿ wszystkie komentarzePytanie, jak wygl±daj± po pandemii korki w chiñskich miastach po tym jak "a¿ dwukrotnie wzros³a tam liczba osób, które decyduj± siê porzuciæ transport publiczny na konto w³asnego pojazdu."
Odpowiedz