Motocykle przyszłości będą elektryczne. Czy tego chcesz czy nie. Oto 5 modeli
Patrząc na niektóre z poniższych projektów można odnieść wrażenie, że w głowach ich twórców wciąż trwają Gwiezdne Wojny i oni chcą nas jakoś przygotować na ten konflikt. Z drugiej strony część pomysłów jest nie tylko fantastyczna. Finalnie zostały zrealizowane i za odpowiednią ilość gotówki, można stać się częścią tej wizji.
Motocykliści lubią się wyróżniać, a motocykle elektryczne utożsamiane z nowoczesnością i przyszłością, są naturalnym celem designerów i twórców, którzy poszukują nowych sposobów dotarcia do odbiorców. Czy to działa? Sprawdźcie sami.
Arc Vector
O modelu Vector słyszymy już od siedmiu lat. W zeszłym roku wreszcie zaczęły pojawiać pierwsze recenzje jednośladu, który finalnie okazał sie ekstremalnie drogi, ale rzeczywiście bardzo interesujący. Jak zaczęła się historia tego nietypowego motocykla?
Vector rozpoczął życie jako koncepcja elektrycznego motocykla marki… Jaguar Land Rover. Ale prototyp okazał się zbyt kosztowny, aby mógł trafić do produkcji, więc założyciel i dyrektor generalny Arc Mark Truman przekształcił koncepcję w swoją własną firmę.
Arc Vector zapewnia zasięg do 200 km na autostradach i drogach szybkiego ruchu oraz blisko 300 km w mieście. Prędkość maksymalna motocykla to słuszne 240 km/h, a przyspieszenie od 0 do 100 km/h na godzinę - 2,7 s. To wszystko w cenie 90 000 funtów - czyli niemal pół miliona złotych. W modelu produkcyjnym prędkość jest elektronicznie ograniczona do 200 km/h, a przyspieszenie do setki jest nieco niższe i wynosi 3,2 s. Zyskuje na tym zasięg baterii, która na jednym ładowaniu umożliwia przejechanie 322 km w mieście lub 200 km poza nim.
Każdy egzemplarz Arc Vector powstaje na wzór samochodów Rolls-Royce, co oznacza, że jest budowany w siedzibie firmy w Wielkiej Brytanii i dostosowywany do rozmiaru i wagi kierowcy. Potencjalni właściciele są zapraszani do fabryki na przymiarkę(!).Klienci są następnie proszeni o wybór kolorów, materiałów i ostateczną specyfikację. Nie ma dwóch takich samych motocykli Vector i można puścić wodze fantazji.
Według założeń Arc Vector ma być limitowany do 355 sztuk. W komplecie znajduje się również kask z wyświetlaczem przeziernym oraz kurtka ze specjalnymi elementami, które wysyłają kierowcy informacje o zagrożeniach. Na stronie internetowej można zarezerwować swój własny egzemplarz.
Super73 C1X
C1X to "pojazd koncepcyjny drugiej fazy", co oznacza, że nie posiada jeszcze szczegółowej specyfikacji, ale projekt ma wszelkie szanse stać się motocyklem seryjnym. Producent przyjmuje już zresztą płatne rezerwacje.
Warto dopowiedzieć, że Super73 to firma o ugruntowanej pozycji na rynku e-bike'ów, która swój pierwszy motocykl elektryczny o nazwie C1X zaprezentowała po raz pierwszy w zeszłym roku.
Pojazd powstał w odpowiedzi na bezpośrednie, liczne głosy klientów. Okazało się, że jedna trzecia dotychczasowych użytkowników jednośladów marki Super73 chciała przesiąść się na motocykl z homologacją uliczną. Tak więc, podczas gdy inni producenci motocykli próbują znaleźć sposób na przyciągnięcie nowych motocyklistów na dwa kółka, Super73 zastanawiają się, jak ich zatrzymać.
Zespół projektowy Super73 rozpoczął od zbadania obecnie produkowanych motocykli, aby dowiedzieć się, jakie ich aspekty zniechęcają potencjalnych nowych użytkowników przed wejściem na rynek. Duże gabaryty okazały się jednym z głównych problemów, co wpłynęło na wiele decyzji projektowych.
To dlatego C1X jeździ na 15-calowych kołach tarczowych, a nie na popularnych 17-calowych obręczach. Silnik jest zintegrowany z wahaczem, rozstaw osi został zmniejszony do 51 cali. To zaledwie o 7,5 cm więcej niż w Hondzie Grom.
Wizualnie C1X delikatnie nawiązuje do supermoto, flat trackera i BMX-a, z czystymi liniami i świeżym malowaniem. Podwyższona rama pomocnicza jest ciekawym akcentem, a eleganckie oświetlenie LED nosi cechy minimalizmu, którzy projektanci wyraźnie postawili sobie za dodatkowy cel.
Super73 zapewnia prędkość maksymalną ponad 120 km/h oraz 160 km zasięgu na jednym ładowaniu. Do tego ładowanie zajmuje zaledwie około godziny - do 80 procent. Finalnej ceny jednośladu jeszcze nie ustalono.
SOL Pocket Rocket
Może i wygląda jak bardzo duża kłódka ryglowa, ale twórcy tego dzieła wolą mówić, że to "kieszonkowa rakieta". Co ciekawe niemiecka ekipa SOL Motors ze Stuttgartu nie nazywa swojego pojazdu elektrycznym motocyklem tylko "nopedem" - ma to być nowa kategoria pojazdów zasilanych z gniazdka i przeznaczonych do przemieszczania się po mieście.
Pocket Rocket to jednoślad minimalistyczny, ponieważ wszystko jest ukryte w ramie w kształcie litery V. Wyjmowany akumulator, elementy sterujące, tylne i przednie reflektory są płynnie zintegrowane z ramą, dzięki czemu są dobrze chronione. Aluminiowa konstrukcja maksymalnie redukuje kształt i sylwetkę, dzięki czemu przyciąga wzrok w przestrzeni miejskiej. Pocket Rocket rzeczywiście wydaje się łączyć najlepsze cechy roweru i sporo dobrych rozwiązań z motocykla.
Koła i silnik w piaście zintegrowany z tylnym kołem zapewniają optymalny, niski środek ciężkości oraz stabilność konstrukcji z maksymalną kontrolą. Gdy akumulator jest rozładowany, wystarczy wyjąć go z ramy i podłączyć do najbliższego, standardowego gniazdka elektrycznego.
Kieszonkowy motocykl osiąga prędkość 80 km/h - w drugiej wersji 45 km/h, oraz może się pochwalić zasięgiem wynoszącym ok. 80 km. Masa Pocket Rocket to tylko 54 kilogramy, więc rzeczywiście nadaje się do wyniesienia w Kosmos.
Pocket Rocket zdobył cenne nagrody European Product Design Award, German Design Award Winner i Focus Open Gold. Wszystkie dostał kilka lat temu, kiedy powstał pierwszy projekt. Ale teraz oczekiwanie dobiegło końca i motocykl trafi wreszcie do chętnych, bo premiera planowana jest na jesień 2023 roku. Mała rakieta kosztuje 6 990 euro. To mimo wszystko dość dużo, jak na pięćdziesiąt kilogram rur i trochę kabelków.
Sasuga Concept
Ten motocykl na razie nie przeszedł do fazy działającego prototypu i szanse na to są niewielkie, ale nie mogłem sobie i Wam odmówić przyjemności umieszenia go w zestawieniu. Dlaczego? Bo rzeczywiście wygląda nieziemsko, a przy tym wydaje się możliwy do wyprodukowania.
Ten pojazd przypomina bardziej battle droida z uniwersum Star Wars niż elektryczny jednoślad, ale moim zdaniem to równocześnie czyni ten projekt tak ciekawym. Większość projektantów tego typu pojazdów kurczowo trzyma się wyglądu tradycyjnych motocykli z silnikami spalinowymi. Matt Tkocz zrywa z tym sposobem działania. Skoro nie mamy baku z paliwem, dlaczego nie przesunąć kierownicy w kierunku środka motocykla dla większej wygody użytkownika?
Oryginalnym modyfikacji jest więcej. Przedni reflektor znajduje się na końcu struktury w kształcie odwróconej i spłaszczonej litery C. Wystające po bokach głowice cylindrów to w rzeczywistości przedziały akumulatorów.
Projekt nie objął parametrów mocy oraz wydajności i chyba już do tego do dojdzie, bo nie widać, żeby był kontynuowany, a szkoda. Dodajmy jeszcze, że Matt Tkocz urodził się w Polsce w połowie lat 80., ale przeniósł się do Niemiec, a następnie do Los Angeles. W Stanach ukończył renomowaną Art Center College of Design w Pasadenie. Obecnie pracuje w przemyśle związanym z filmem, grami i reklamą.
Projekt powstał dlatego, że Tkocz postanowił po obejrzeniu "Mission Impossible" wrócić do motocyklizmu, ale ponieważ żaden z modeli dostępnych w handlu mu nie odpowiadał, wymyślił swój własny. Wyszło całkiem zgrabnie, nie uważacie?
Saroléa Manx7
Gdy w 2010 roku bracia Torsten and Bjorn Robbens kupili prawa do marki Saroléa, nikt nie spodziewał się, że doprowadzą do produkcji swojego elektryka o nazwie SP7 i zajmą nim wysokie 4. miejsce podczas TT na wyspie Man.
Saroléa to belgijska fabryka broni, którą w 1850 roku założył Joseph Saroléa. Fabryczka mieściła się w Herstal w prowincji Liège. Produkcję rowerów rozpoczęto w 1892 roku, a pierwszy motorower powstał w 1901 roku. Już w połowie lat 20. ubiegłego wieku powstawało ok. 3 000 motocykli rocznie.
Manx7 jest drogową wersją SP7. Jednostka zbudowano w oparciu o lekkie nadwozie samonośne z włókna węglowego - podobne rozwiązanie znamy między innymi z Lotusa C-01. Mimo że motocykl nawiązywał do stylu neo-retro, został zaprojektowany przez specjalistów, którzy wcześniej pracowali w przemyśle rakietowym.
Zasilany z gniazdka motocykl belgijskiej firmy był w stanie wygenerować 204 KM mocy (150 kW) i 450 Nm momentu obrotowego! Maksymalna prędkość Manx7 to ponad 240 km/h, natomiast zasięg na jednym ładowaniu blisko 500 km. Całkowity koszt motocykla uzależniony był od baterii. Najtańsza wersja Manx 7 z akumulatorem 14 kWh kosztowała 42 974 euro. Mocniejszy wariant 18 kWh to wydatek 46 280 euro, a najdroższa opcja 22 kWh była wyceniana na 48 760 euro.
Dlaczego napisałem o tym motocyklu w czasie przeszłym? Projekt Saroléa Manx7 wykończyła pandemia i problemy z płynnością finansową. Od niemal trzech lat na stronie producenta nic się nie dzieje, a jedyny motocykl, jaki można kupić, to drewniana replika Saroléa Manx7 za… 1450 euro. Szkoda.
To już wszystkie?
Oryginalnych projektów, które "elektryzują" nie tylko wielbicieli motocykli na prąd, jest oczywiście znacznie więcej. Na uwagę zasługuje na przykład Sandors Metacycle, Del Mar S2 czy gorący Triumph Te-1, który jednak nie trafi do produkcji. Lista jest długa i wygląd na to, że będzie cały czas się wydłużać. Czy to czasem nie oznacza, że innowacyjność i wizjonerskie podejście przesuwa się w kierunku motocykli na bateryjkę?
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeoczywiście wszyscy pomijają kwestię wagi, a to ta kwestia decyduje o poruszaniu się motocyklem, jego zwinności etc. Ciężkie bateryjki puszczają w przestrzeń dużo więcej pyłów z klocków hamulcowych...
OdpowiedzAle lądowanie z gniazdka jest spoko. Akurat w skuterach elektryczność ma sens
Odpowiedz