MotoGP: Zarco ukarany, Rossi prosi konkurentów o rozwagê
Znamy już konsekwencje niedzielnego wypadku w GP Austrii, które na szczęście skończyły się na karach regulaminowych. Winnym zajścia został uznany Johann Zarco, który do następnego wyścigu wystartuje z pit lane. Z kolei Valentino Rossi wystosował bardzo rozsądne oświadczenie, w którym prosi wszystkich zawodników o bardziej rozważną jazdę.
Sędziowie ocenili wydarzenia na torze Red Bull Ring, które miały miejsce w ostatnią niedzielę. Winnym uznano Johanna Zarco, który w ocenie większości zawodników i komentatorów pojechał nietypową linią i nie dał Morbidellemu szans na reakcję. W rezultacie Francuz wystartuje z pit lane do GP Styrii, które odbędzie się w najbliższą niedzielę na tym samym obiekcie. Zarco doznał niewielkiego złamania kości łódeczkowatej i był niedawno operowany, dlatego decyzję komisji lekarskiej o możliwości startu pozna dziś wieczorem. Jeśli nie będzie mógł wystartować w niedzielę, kara przejdzie na kolejną rundę.
Valentino Rossi, który wraz Maverickiem Vinalesem mógł najmocniej ucierpieć w tym wypadku i tylko dzięki prawdziwemu cudowi uniknął uderzenia pędzącym wrakiem, odniósł się do tego wydarzenia na swoim Facebooku. W oświadczeniu zaapelował do swoich kolegów z toru o większą troskę o siebie nawzajem.
Najbardziej przerażają mnie obrazy z mojej kamery, bo stąd widać prędkość, z jaką motocykl Franco przeleciał przez tor tuż przede mną. Minął mnie tak szybko, że nawet go nie zauważyłem. Kiedy wróciłem do boksów, byłem wstrząśnięty, bo zobaczyłem, jak motocykl Zarco dosłownie przelatuje nad głową Mavericka. Cudem nikt nie ucierpiał, ale mam nadzieję, że ten incydent zmusił wszystkich do myślenia, a zwłaszcza nas, kierowców.
Zarco nie spowodował tego wypadku celowo, ale nadal jest to poważny błąd w ocenie, na który nie może sobie pozwolić zawodnik MotoGP, zwłaszcza przy hamowaniu z 310 km/h. Poruszając się szybko w prawo i hamując "w twarz" Franco, nie dał mu miejsca na hamowanie, więc Morbidelli nie mógł nic zrobić, by zapobiec uderzeniu go z pełną prędkością. Rozumiem, że w wyścigu mocno rywalizujemy i każdy daje z siebie wszystko, by pozostać w czołówce, ale nie możemy zapominać, że nasz sport jest niebezpieczny, a bezpieczeństwo nasze i naszych przeciwników jest znacznie ważniejsze niż zdobycie pozycji.
Doktor zapewnił jednocześnie, że wypadek na Red Bull Ring nie wpłynie na jego ewentualną decyzję o zakończeniu kariery. W ostatnim wywiadzie powiedział, że nie zrezygnuje z wyścigów w sezonie 2021, bo nawet gdyby to zrobił, i tak zajmie się czymś niebezpiecznym. To jest po prostu we krwi kierowcy wyścigowego.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze