W zbliżającym się sezonie czeka nas ponownie bardzo interesujące widowisko. Głównymi aktorami są oczywiście kierowcy, ale wśród tych nastąpiło sporo roszad. Przede wszystkim wrócił z WSBK Alex „Zombie" Barros. Po całkiem udanym sezonie w zespole Klaffi Honda, Barros zasiądzie za sterami Ducati, w zespole D'antin. Również na Ducati zobaczymy Caseya Stonera. Zdobywając tytuł „dzwonnika sezonu" ma szansę godnie zastąpić żegnającego się z Ducati i z wyścigami w ogóle Sete Gibernau. Na miejsce młodego „kangura" w teamie LCR wskakuje Carlos Checa. Lepiej późno, niż wcale, tak można podsumować pojawienie się w barwach Kawasaki Oliviera Jacque (miał on spore szanse dołączyć na stałe do "zielonych" już rok temu). Było to zapewne podyktowane m.in. odejściem od „zielonych" Shinya Nakano, który wskoczył na Honde RC212V w barwach Konica Minolta. Dotychczasowy kierowca tego zespołu, Makoto Tamada przesiadł się na Yamahe zespołu Tech3 Yamaha. Jego team partnerem będzie debiutujący w klasie motoGP Sylvain Guintoli, który przyszedł tu wprost z klasy 250ccm. W nadchodzącym sezonie na torach zobaczymy też zupełnie nowy motocykl pod doskonale znanymi kierowcami. Choć zespół Ilmor SRT miał swój debiut już na Estoril, to dopiero teraz zaliczy pełny sezon. W barwach zespołu zobaczymy ulubieńca publiczności - Jerremy McWilliamsa. U jego boku startował będzie Andrew Pitt. Dla Pitta to nie jest debiut, lecz dotychczas nie było mu dane jeździć w MotoGP, jako pełnoetatowemu kierowcy.
Poza tym na stracie i w dotychczasowych barwach staną Hayden z Pedrosą jako Repsol Boys, Rossi i Edwards, czyli zgrany duet jajcarzy bez sponsora. Hopkins i Vermeulen nadal na niebieskim i zaskakującym Suzuki, które nie przestaje sprawiać niespodzianek. Dwaj już nie tacy młodzi, ale wciąż gniewni Melandri i Elias pozostają przy Gresinim, oczywiście na Hondach. Ducati, poza młodością Stonera, stawia też na rozwiązaniu sprawdzonym, w postaci Lorisa Capirossi. Randy DePuniet nadal będzie próbował dojechać do mety zieloną Kawasaki. Biorąc pod uwagę, jak skutecznie on i Jacque wyeliminowali się z wyścigu na Sachsenring, ciężko o pozytywne prognozy. Klan Robertsów ma też nowy motocykl i nadal jest to konstrukcja z motorem Hondy. Wystawią oczywiście Kennyego juniora. Jeśli kogoś pominąłem, to znaczy...że nie ma go jeszcze na liście. Wróżby z fusów Tyle o tym, co może się dziać w nadchodzącym sezonie dla klasy 250ccm. Podobnie, jak na początku ubiegłego sezonu, będziemy mieli tu aż trzech mistrzów, w tym tylko jednego byłego, ale wyraźnie wracającego do formy. Obok Jorge Lorenzo staną: Alvaro Bautista i Thomas Luthi. Nie bez znaczenia będzie też obecność Miki Kallio. Podsumowując ubiegły sezon można stwierdzić jedno-tu się wreszcie coś dzieje. Nie tylko za sprawą szalonych i czasem niebezpiecznych wyczynów Lorenza, ale też dzięki mocnej postawie sporej grupy zawodników, do której zaliczają się obaj bracia Aoyama. Co więcej, ten młodszy, Hiroshi wyrasta na przyszłą gwiazdę klasy królewskiej. Alex DeAngelis, Locatelli, Barbera to również zawodnicy dodający pikanterii każdemu z wyścigów „ćwiartek". Andrea Dovizioso to już nieco inna bajka. Chłopak jeździ bardzo równo, ale tak jak przewidywałem, zbyt zachowawczo, co na koniec owocuje oddaniem tytułu niemal bez walki. Mimo to Dovizioso to bardzo dobry i dojrzały zawodnik, może potrzeba mu już zmiany na klasę królewską. Taka zmiana dobrze zrobiła Pedrosie, może podobnie podziała na Doviego. Reszta zawodników jeżdżących bardzo nierówno i niezbyt regularnie prawdopodobnie znów jest skazana na odgrywanie tła dla tych wielkich, choć...kto to wie? Rok temu o obecnym mistrzu klasy 125 też niewielu słyszało. Był to sezon ciekawy, obfitujący w wiele emocjonujących pojedynków. Do tych najciekawszych należy oczywiście walka o tytuł pomiędzy Lorenzo a Dovizioso. Mnie najbardziej podobała się jazda Alexa DeAngelisa. To, jak bardzo chciał wreszcie stanąć na tym najwyższym stopniu podium, tę ogromną determinację zawodnika było widać w każdej minucie wyścigu. Niestety wiele razy brakowało szczęścia, czasem przychodziło, ale o ułamek sekundy za późno. Wreszcie ostatni wyścig sezonu i zwycięstwo. Może nie w takim stylu, jakby tego chciał sam zawodnik, ale to jednak zwycięstwo. Gdy czeka się na nie przez cały sezon i jeszcze dłużej, smakuje ono na pewno wyśmienicie. Oby w sezonie 2007 miał tych sukcesów trochę więcej. Zaskoczenie po raz drugi To właśnie może się zdarzyć w nadchodzącym sezonie. Z wielkich nazwisk klasy 125 ccm nie zostało tu właściwie żadne. Owszem, są nadal Corsi, Talmacsi, Gadea, Pesek czy Faubel, ale zdecydowana większość to zawodnicy nieznani, niektórzy debiutujący. Czy będziemy świadkami rozwoju zupełnie nowej gwiazdy? Czy też z nieobecności tych najlepszych skorzysta któryś z zawodników, dobrze znających reguły gry? Trudno dziś wyrokować. Poprzedni sezon można podsumować dosyć krótko - nudny, czasem tylko widowiskowy. Nudno było z tego samego powodu, co niemal zawsze. Dominacja jednego zawodnika nie służy dobremu widowisku. Jazda Alvaro Bautisty, choć wzbudzała podziw, to z widowiskowej klasy „secinek" zrobiła jazdę po okręgu na sznurku. Jedynym "ostatnim sprawiedliwym" starał się być Mika Kallio. Niestety większość jego prób bicia Bautisty przypominały raczej bieg osła za marchewką na kiju. Thomas Lutni, choć powinien bronić tytułu, to po kontuzji potrzebował niemal całego sezonu, by się pozbierać. Dobrze przez cały sezon prezentował się Lukas Pesek i jedyne, co przeszkadzało mu w zdobywaniu prawdziwych laurów, była jego chyba zbyt gorąca głowa. Najlepiej było to widać podczas Grand Prix Malezji, gdy na przedostatnim nawrocie Czech był zdecydowanie lepszy od wszystkich rywali i miał szanse na zwycięstwo. Niestety, na ostatnim okrążeniu mocno przesadził i ostatecznie nawet nie załapał się na pudło. Może w tym roku będzie on czarnym koniem klasy 125. Cokolwiek będzie się działo, powinniśmy prosić los o powrót rozgrywek w dawnym stylu „secinek", które bywały często gwoździem programu. Sam sezon zaczniemy na naszych łamach już 25 lutego, kiedy to ruszą pierwsze oficjalne testy. Zanim to nastąpi, dowiecie się, co działo się podczas już odbytych testów w Malezji i właśnie trwających na torze w Jerez. | |
Komentarze 1
Poka¿ wszystkie komentarzeRossi nie przegral w w Estoril o 0.2 sek tylko o 0.002 sek !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Odpowiedz