Monster Energy Cup w ten weekend
Supercrossowi zawodnicy będą mieli do zgarnięcia milion dolarów!
W najbliższy weekend po raz kolejny odbędzie się rozgrywana raz w roku impreza Monster Energy Cup. Te stricte wizerunkowe zawody (jak zresztą większość imprez sponsorowanych przez producentów energy drinków) mają prosty i ciekawy format. Zawodnicy ścigają się bez podziału na klasy pojemnościowe, podczas trzech finałowych wyścigów mają do zgarnięcia aż milion dolarów. Milion może zabrać ze sobą do domu tylko zwycięzca wszystkich trzech finałów, w przypadku wygrania dwóch z trzech nagrodą pocieszenia jest sto tysięcy dolarów.
Jak do tej pory milion udało zdobyć się tylko Ryanowi Villopoto podczas pierwszej edycji tej imprezy w 2011 roku. W 2012 roku wygrał Justin Barcia, w zeszłym sto tysięcy zgarnął James Stewart. Ten ostatni (obok Villopoto, który odpoczywa od ścigania) może być wielkim nieobecnym imprezy, po tym jak nie przeszedł testów antydopingowych. Stewart do wyjaśnienia sprawy jest zawieszony w startach.
Jedną z wielkich atrakcji na stadionie w Las Vegas jest tor przygotowywany przez samego Ricky Carmicheala. W tym roku totalnie popuszczono wodze fantazji. Zawodnicy rozjeżdżają się w dwie osobne linie, by dopiero po drugiej stronie obiektu połączyć się w jedną grupę. Jak dołożymy do tego konieczność wykorzystania "joker lane" (podczas wyścigu każdy z zawodników musi raz przejechać specjalnie wytypowaną, wolniejszą linią), robi się typowe dla Monster Energy Cup szaleństwo.
Swoją obecność potwierdziło większość czołowych riderów ze Stanów - Barcia, Canard, Tomac, Roczen, Dungey. Wielu z nich zobaczymy po raz pierwszy w nowych barwach, chociażby Justina Barcie na Yamasze przygotowanej przez zespół Joe Gibbsa czy Kena Roczena na fabrycznym (bo ostatecznie okazuje się, że będzie to motocykl fabryczny) RM-Zecie od Suzuki.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze