Marco Simoncelli - przerwana kariera...
Wschodząca gwiazda MotoGP, włoski motocyklista Marco Simoncelli zginął tragicznie podczas wypadku na drugim okrążeniu wyścigu o Grand Prix Malezji na torze Sepang. Były mistrz świata klasy 250ccm miał zaledwie 24 lata.
Zawodnik zespołu San Carlo Honda Gresini jechał na czwartym miejscu, kiedy w jedenastym zakręcie drugiego okrążenia jego motocykl stracił przyczepność. W typowym dla siebie, walecznym stylu, Simoncelli nie zamierzał się poddawać i oparty łokciem o asfalt przy prędkości blisko dwustu kilometrów na godzinę, dramatycznie walczył o utrzymanie się na maszynie i odzyskanie przyczepności.
Jadący tuż za nim, Amerykanin Nicky Hayden oraz Hiszpan Alvaro Bautista, zdołali ominąć włoskiego zawodnika, jednak sekundy później Simoncelli został uderzony przez dwóch kolejnych motocyklistów: Colina Edwardsa oraz swojego rodaka i wielkiego przyjaciela, 9-krotnego mistrza świata, Valentino Rossiego. Impakt uderzenia był tak potężny, że zerwał kask z głowy 24-latka.
Nieprzytomny, Simoncelli w krytycznym stanie, z obrażeniami głowy, karku i klatki piersiowej, został natychmiast przewieziony do centrum medycznego na torze Sepang, gdzie zespół najlepszych medyków przez kilkadziesiąt minut walczył o przywrócenie akcji serca. Niestety, o godzinie 16:56 czasu lokalnego, włoski zawodnik zmarł. Wyścig MotoGP został natychmiast przerwany, a organizatorzy podjęli wkrótce decyzję o rezygnacji z ponownego startu i odwołali zawody.
„Kiedy dotarł do niego nasz zespół medyczny, Marco był nieprzytomny – wyjaśniał Dyrektor Medyczny serii MotoGP, doktor Michele Macchiagodena. - Z powodu zatrzymania akcji serca, w ambulansie natychmiast rozpoczęliśmy reanimację, kontynuując ją w centrum medycznym przez 45 minut. Niestety, nie byliśmy w stanie mu pomóc.”
To był dopiero drugi sezon startów Marco Simoncelliego w MotoGP, jednak Włoch – przez fanów nazywany „Super Sic”, miał już na swoim koncie tytuł mistrza świata kategorii 250ccm, przedsionku królewskiej klasy. W tym sezonie dwukrotnie stanął na podium – zaledwie tydzień temu sięgając po swój najlepszy wynik w MotoGP, drugie miejsce w Grand Prix Australii na torze Phillip Island. Kilka tygodni temu Włoch przedłużył swój kontrakt z Hondą na kolejny sezon i był uważany za jedną z największych nadziei sportu, wchodzącą gwiazdę mającą wielkie szanse na to, aby pójść w ślady swojego serdecznego przyjaciela, 9-krotnego mistrza świata, Valentino Rossiego.
Na torze słynął z bezpardonowej walki i ostrej, ale i widowiskowej jazdy. Nie bał się pojedynków na łokcie i był gotowy, by zrobić wszystko, aby obronić pozycję na torze. Prywatnie był jednak uwielbiany nie tylko przez rzesze fanów, ale także lubiany przez rywali z toru, nie tylko dzięki charyzmie, ale także otwartości i serdeczności.
„Czasami byłem dla niego dość ostry, ale chciałem go tylko zmotywować, bo wiedziałem, że stać go na bardzo wiele – powiedział pracodawca Włocha, wiceprezydent Honda Racing Corporation, Shuhei Nakamoto. - Miałem nadzieję, że wspólnie będziemy świętowali jego pierwsze zwycięstwo. Dziękuję Ci za wszystko Marco.”
Zespół w którego barwach startował Simoncelli, San Carlo Gresini Honda, prowadzony przez byłego mistrza świata, Fausto Gresiniego, w swoim oświadczeniu po wyścigu zawarł tylko jedno zdanie - „Ciao Super Sic”. Ostatni śmiertelny wypadek w MotoGP miał miejsce w 2003 roku, kiedy przed własnymi kibicami na japońskim torze Suzuka zginął były mistrz świata klasy 250ccm, Daijiro Kato. On również ścigał się wówczas w barwach zespołu Gresiniego. Rok temu w wyścigu kategorii Moto2, która w sezonie 2010 zastąpiła klasę 250ccm, na torze Misano w San Marino zginął inny Japończyk, Shoya Tomizawa.
„Musiałem dzisiaj przejechać się motocyklem. Stanąłem chwile na odludziu – napisał Marcin, widz SportKlubu, w jednym z wielu maili od załamanych fanów, jakie otrzymaliśmy. - W promieniach zachodzącego słońca, w ciszy i zadumie oddałem hołd człowiekowi którego nie znałem osobiście, ale ceniłem bardzo. Chwile ciszy przerwał ryk silnika, to dla Ciebie Marco!”
Znakiem charakterystycznym Marco Simoncelliego była bujna czupryna, efekt fascynacji Jimim Hendrixem. Choć Rossi często żartował, że jego przyjaciel nie wygląda w niej najlepiej, Simoncelli podkreślał, że fryzjera odwiedzi dopiero, gdy wywalczy tytuł mistrza świata MotoGP. Rzesze jego fanów nie mają wątpliwości, że ten dzień w końcu by nadszedł. Niestety, nigdy nie dowiemy się jak wyglądałby bez słynnych loków i z numerem jeden na swoim motocyklu....
Stacja Sportklub jeszcze dzisiaj, o godzinie 22:00 wyemituje na żywo specjalny program poświęcony pamięci Marco Simoncelliego. Pamięć włoskiego zawodnika uczczona zostanie także za dwa tygodnie, podczas ostatniej rundy MotoGP, Grand Prix Walencji. Zespół Sportklubu łączy się w bólu z rodziną i zespołem Marco Simoncelliego. Ciao Super Sic...
Program specjalny poświęcony tragicznie zmarłemu motocykliście zostanie wyemitowany dziś, w poniedziałek 24 października godz. 19:30 na antenie stacji Sportklub.
|
Komentarze 12
Pokaż wszystkie komentarzezginął zajebisty człowiek, świetny zawodnik, młody facet.... każdy z Was chciałby choć w 1/4 tak dobrze jeździć na moto, a Wy kłócicie się o przecinki, literki choć z tekstów idzie wywnioskować, że...
OdpowiedzŻegnamy cię Marco,Ciao [*] [*] [*]
OdpowiedzNa zawsze w naszych sercach :( Spieszmy się kochać ludzi,bo tak szybko odchodzą:(
OdpowiedzBrakuje jeszcze "zabija nas to co kochamy najbardziej" nie sraj żarem ziomek.
OdpowiedzNa zawsze w naszych sercach :( Spieszmy się kochać ludzi,bo tak szybko odchodzą:(
OdpowiedzNa zawsze w naszych sercach :( Spieszmy się kochać ludzi,bo tak szybko odchodzą:(
OdpowiedzJa troche nie rozumiem zachowania Rossiego po tym wypadku. Uwazam ze skoro byl to jego przyjaciel to powinien sie zachowac jak przyjaciel nie zostawiajac go po takim wypadku. Wygladalo to ...
Odpowiedz...bo nie...bo mu nie wolno udzielać pomocy na torze- są od tego ludzie , czerwona flaga jak nie wiesz to znak całkowitego zatrzymania wyścigu czy treningu i zjazd do boksów ...twoja niewiedza jest porażająca...
OdpowiedzPewnie jakby lezal to twoj brat to pojechalbys do boksu i spokojnie sobiemczekal bo tak nakazuja przepisy itd Najsmieszniejsze ze conajmniej 3/4 motocyklistow lamie przepisy ruchu drogowego a tutaj bronia przepisow jak lwy. Napisalem tak bo zaraz po wypadku Rossi oglada sie za siebie wyjezdzajac prawie spowrotem na trawe, wiec pewnie widzial co sie stalo.... Cale szczescie ze jest taki gosc jak ty ktory moze mi delikatnie dac do zrozumienia w jakiej porazajacej niewiedzy zyje, dziekuje za oswiecenie!
OdpowiedzZasady na zawodach torowych są jasne - jest wypadek, jedziesz dalej. Są tam ludzie odpowiedzialni za udzielanie pomocy, Rossi zawracając w żaden sposób by nie pomógł a robiłby zamieszanie. Według mnie zachował się w 100% prawidłowo.
OdpowiedzZawiść... :/ Pewnie mu kontrakt nie pozwalał. Stracił cały szacunek w moich oczach.
Odpowiedzo czym Ty człowieku piszesz?? jaki szacunek?? Siedzisz sobie na fotelu przed tv i oceniasz... Robisz sobie w głowie jakąś telenowele?? Zginoł przyjaciel Rossiego a Ty kręcisz jakies filmy na temat czemu sie nie zatrzymał.. oszalałem..
OdpowiedzA co miał zrobić Rossi? Zatrzymać się, włączyć awaryjne i rozstawić trójkąt??? Myślisz, że widział to co Ty? Myślisz, że wiedział jak poważny był upadek Simnocellego? Że wiedział, że zerwało mu kask? Nawet nie wiem czy miał czas ucieszyć się, że utrzymał się na motocyklu.... Optyka z kanapy przed TV różni się od tej jak się leży na baku
Odpowiedz