Leśnicy zatrzymali motocyklistów. Pięciu wielbicieli motocrossu zapłaci wysokie mandaty
Motocrossowcy od lat mają na przysłowiowym pieńku ze służbami leśnym, policją i pozostałymi bywalcami lasów, którym przeszkadzają hałasy. Leśnicy co pewien czas podejmują spektakularne akcje, a w zasadzie obławy ze wsparciem policji, motocykli, quadów, radiowozów, a ostatnio również dronów, których efekty są raczej mizerne. Ale tym razem się powiodło.
Zatrzymano pięciu motocrossowców, którzy odpowiedzą teraz za jazdę po opadniętych liściach. Przepraszam za ten sarkazm. Nie mogłem się powstrzymać.
Pisząc o tego typu akcjach oczywiście szanujemy i respektujemy poczynania służb leśnych, których obowiązki polegają między innymi na zachowaniu naszego wspólnego dobra, jakim są lasy - w stanie możliwie nienaruszonym. Leśnicy po prostu wykonują swoją pracę i realizują zadania, do których są zobligowani.
Jednocześnie doskonale wiemy i rozumiemy, że nie każdemu motocykliście pasują wstążki asfaltu, a frajda z jazdy po dzikich obszarach stanowi pokusę, której trudno się oprzeć. Niestety prawo jest jasne w tej kwestii, a czym bylibyśmy bez prawa?
Tym razem za swoje wyczyny zapłacą motocrossowcy, którzy zdecydowali się na jazdę po wyłączonych z tego typu aktywności terenach Nadleśnictwa Krasnystaw. Motocykliści byli ostrożni i dość długo nieuchwytni, ale pozostawiali po sobie rozjeżdżone leśne dukty i trakty, co zaalarmowało służby.
Straż leśna badała sprawę przez kilka tygodni, funkcjonariusze kolekcjonowali dowody, co pozwoliło im finalnie wydedukować prawdopodobny rejon i czas następnej wizyty motocrossowców.
Zgodnie z oczekiwaniami, motocykliści wjechali w miniony weekend na tereny Leśnictwa Siennica, gdzie urządzono na nich zasadzkę. Dwóch z pięciu crossowców próbowało uniknąć zatrzymania, ale finalnie cała grupa została pochwycona i wylegitymowana.
Motocykliści zostali ukarani mandatami za zabroniony wjazd do lasu, płoszenie zwierzyny i niszczenie ściółki leśnej. W zasadzie mogą mówić o szczęściu, bo gdyby sprawa została skierowania do sądu, swoboda jazda po lesie mogłaby zakończyć się grzywną sięgającą 5 tys. złotych. 500 zł kary jest na pewno mniej bolesne i odczuwalne dla kieszeni.
Komentarze 7
Pokaż wszystkie komentarzeKur......wa co za dziadostwo trzepiają się motorów i walą mandaty porażka lasy państwowe to powinno być dobro wspólne dla wszystkich a jak zulowce lasy karczują piłami chałasują zwierzynę płoszą ...
Odpowiedz500 zł to wysoki mandat? W Rumunii gdzie od końca 2019 r nie można już jeździć po lasach za przejazd drogą leśną grozi grzywna od 2000 do 5000 lei, czyli mniej więcej tyle samo w zł.
OdpowiedzNajpierw piszesz, z sarkazmem, że jeździli po liściach, a potem przyznajesz, że płoszyli zwierzynę i rozjeżdżali ściółkę leśną. Serio? To wszystko, co przyszło Ci do głowy? Pomyśl. Chciałbym ...
OdpowiedzMotocross tylko na torze, enduro na prywatnych placach i żwirowniach. Takie jest moje podejście i tak robię i przy tym świetnie się bawię, 40-50 zł za dzień to nie wygórowana cena za zabawę w ...
OdpowiedzNiewygórowana piszemy razem...
OdpowiedzZ jednej strony sam jeżdżę w offie i fajnie jest przejechać leśnym duktem. Z drugiej strony w ostatni weekend biegałem po lesie koło domu i spotkałem 3 baranów na enduro. Tak, ciężko ich inaczej ...
OdpowiedzDokładnie tak jeśli widzisz ludzi przed sobą to powoli przejedź i nie stwarza to stresu że kogoś przejedziesz ale jeśli jadę po głównych drogach i nikogo nie ma to wtedy można otworzyć manetkę i poszaleć sobie wszystko jest dla ludzi tylko że te debile ze straży tego nie rozumieją mają jedno w głowie zakodowane karać karać jebać👹frajerstwo bez rozumu zginą kiedyś od koła za tą nadgorliwość niech pilnują lepiej drzewa w lesie niż motorów masaker heh
OdpowiedzAutor to typowy cymbał. Co ma motocross wspólnego z jazdą po lesie.?Bardziej Enduro.Autorzyna niech się doszkoli. Jeśli takie teksty wypisują w motocyklowym czasopiśmie to ręce opadają.
Odpowiedz