Kradzieże motocykli - zuchwałe i efektowne, ale czy nieuniknione?
Z użytkowaniem motocykla wiążą się dwa podstawowe stresy. Pierwszym z nich jest bezpieczeństwo jazdy, ale o to drży głównie rodzina motocyklisty. Drugim, które dotyka już samych właścicieli, jest możliwość utraty ulubionego pojazdu na skutek kradzieży. Niezabezpieczone motocykle są dla złodziei bajecznie łatwym łupem.
Motocykl - rama, silnik, dwa koła i czasem trochę plastików, a koszt zakupu i eksploatacji porównywalny lub nawet większy niż dobrego auta. W polskich warunkach na nowe lub w miarę nowe maszyny ciułamy zazwyczaj przez lata, równie często musimy się zapożyczać. Przy tym wszystkim łatwość, z jaką motocykl może zginąć z garażu, spod domu lub z parkingu budzi uzasadniony lęk i wściekłość.
Oxford poleca:
Przez cały rok nie brakuje przykładów bardzo zuchwałych akcji złodziei. W takich serwisach jak facebookowa Ogólnopolska Baza Skradzionych Motocykli potrafi pojawić się kilka ogłoszeń w ciągu jednego dnia. Ostatnie przykłady - fajne Suzuki GSX-R wyprowadzone z garażu na warszawskim Tarchominie i Kawasaki Z1000 skradzione w Gliwicach.
Zresztą u progu sezonu warszawscy motocykliści przeżyli niemałą psychozę. Po ulicach zachodniej części miasta krążył biały bus z ekipą wprawnych złodziei motocykli. W ciągu kilku dni zniknęła m.in. nowa Aprilia RSV4, BMW G310R użytkowane przez pracownika zaprzyjaźnionego portalu, i kolejne Suzuki GSX-R. Nasz fotograf stracił ponadto bezpowrotnie skuter wodny.
Oxford poleca:
Motocykle giną nie tylko z prywatnych garaży i posesji. Doskonale przygotowane szajki złodziei biorą również na cel salony i punkty dealerskie, skąd kradną maszyny hurtowo. Dwa lata temu w wyjątkowo bezczelny sposób okradziono warszawski salon KTM należący do polskich rajdowców Jacka Czachora i Marka Dąbrowskiego. Zabrano 12 motocykli, drogi sprzęt diagnostyczny, kaski, ubrania i akcesoria, a po wszystkim złodzieje odjechali dwoma firmowymi busami. Z kolei w marcu tego roku z salonu Moto Mleczek w Myślenicach mieszczącego się tuż obok ruchliwej “zakopianki” wyprowadzono 6 motocykli Husqvarna i kilkanaście pilarek tej marki.
Obecny okres pandemii koronawirusa bardzo sprzyja kradzieżom. Maszyny są już zazwyczaj przygotowane do sezonu i wyciągnięte z zimowych pieleszy. Czekają tylko na pełne zielone światło, które może niestety nie nadejść za sprawą ludzi czyhających na cudzą własność. Do kanonu powszechnej wiedzy motocyklowej w naszym kraju weszły już nawet określone miejsca, gdzie nasze pojazdy giną najczęściej. Należy do nich Karpacz, który od lat zmaga się z plagą kradzieży motocykli przybywających tam turystów.
Czy warto kupować zabezpieczenia antykradzieżowe?
Kradzież motocykla z wrzuceniem na busa jest bardzo łatwa. W przypadku lżejszych maszyn można jej dokonać nawet w pojedynkę. Czy istnieje jakikolwiek sposób, by się przed tym uchronić? Stuprocentowe metody nie istnieją - jeśli złodziej jest odważny i zdeterminowany, jest w stanie ukraść każdy motocykl. Zadaniem wszelkich urządzeń zabezpieczających jest odstraszanie i spowalnianie działań.
Oxford poleca:
Do fabrycznych rozwiązań należy niestety podejść raczej z przymrużeniem oka. Blokada kierownicy to bardziej straszak na przypadkowych szkodników niż zabezpieczenie antykradzieżowe. Wprawni złodzieje są w stanie błyskawicznie ją złamać, a jeśli nie chcą uszkodzić drogiej maszyny, wystarczy że uniosą przednie koło i podłożą pod nie deskę na kółkach. Sprawa wygląda podobnie w przypadku zakładanych na przednie koło blokad na tarczę, U-locków i łańcuchów, które nie są nigdzie przytwierdzone. Żadnym zabezpieczeniem nie jest również stacyjka, a w przypadku nowoczesnych systemów bezkluczykowych złodzieje są już w stanie odpalać motocykle zdalnie “z walizki”.
Nieco skuteczniejsze są solidne łańcuchy z kłódką, którymi przytwierdzamy motocykl za tylne koło lub inny trudno zdejmowalny element do jakiegoś mocno osadzonego w gruncie punktu, np. metalowej bariery. Jeśli na naszym stałym miejscu parkingowym nie ma czegoś takiego, a podłoże jest betonowe, można skorzystać ze specjalnych kotw przytwierdzonych do podłogi. To również nie jest rozwiązanie w 100% pewne i pancerne, złodzieje opracowali techniki przecinania nawet najgrubszych łańcuchów. Spowolni to jednak ich działania na tyle, że mogą się wystraszyć przypadkowych przechodniów lub w ogóle zrezygnować z próby kradzieży.
Oxford poleca:
Najlepsze rezultaty w postaci kolejnych cennych sekund i rosnącej frustracji złodzieja daje kombinacja wielu zabezpieczeń o różnym działaniu. Przykładowo może to być łańcuch z kłódką + kotwa, a do tego blokada z alarmem na przednim kole. Nie zaszkodzi zainwestować również w dobrze ukryty lokalizator GPS i dobre ubezpieczenie w znanym i wypłacalnym zakładzie. Taka kombinacja pozwoli spać nieco spokojniej.
W poprzednim akapicie padło słowo “inwestycja”. Tak, jest ona nieunikniona biorąc pod uwagę specyfikę i ceny jednośladów. Chcąc zabezpieczyć drogą maszynę, trzeba będzie wyłożyć odpowiednie sumy na urządzenia, abonament lokalizacji GPS i ubezpieczenie. Trzeba się z tym pogodzić - chyba że wasza psychika jest naprawdę silna. Czy lepiej płacić co roku przykładowo 2-3 tysiące takich kosztów, czy jednorazowo stracić np. 60-80 tysięcy? Atrakcyjność motocykli dla złodziei i łatwość ich kradzieży nie pozostawia niestety wielkiego wyboru.
Oxford poleca:
Chcecie poznać więcej zabezpieczeń motocyklowych Oxford? Wiele z nich w promocyjnych cenach znajdziecie tutaj.