Kozubnik - wycieczka do opuszczonego miasta
Wszystko zaczęło się od tego, że przeglądając Demotywatory, oczywiście w przerwie między ratowaniem świata i wynajdywaniem lekarstwa na raka, trafiłem na wzmiankę o Kozubniku. Kozubnik to niewielka przystawka do wsi Porąbki, niedaleko Bielska-Białej. I nie byłoby w tym nic dziwnego, jeśli nie byłoby to jedno z najbardziej upiornie-spektakularnych miejsc w kraju. W czasach, kiedy proletariat zajmował się staniem w kolejkach, VIP-owie przyjeżdżali tutaj, do supernowoczesnego i nieprawdopodobnie rozbudowanego ośrodka wypoczynkowego umiejscowionego w malowniczej, górskiej okolicy. Kozubnik zaczął umierać wraz ze zmianą ustroju i odejściem ery PRL. Kurort został wykupiony przez firmę z USA, która doprowadziła go do ruiny dzięki stratosferycznym długom. Po dramatycznej próbie wskrzeszenia ośrodka i tchnięcia weń życia organizując kolonie w latach 90-tych, Kozubnik został pozostawiony samemu sobie. I obrócił się w upiorną ruinę. Nie mogłem się tam nie wybrać.
W sobotę pogoda była idealnie-motocyklowa. Temperatura 24 stopnie i błękitne niebo. Od siebie do Porąbki mam jakieś 130 km. A BMW F800GS wydawało się być idealnym narzędziem do takiego zadania. Nikt nie chce czytać o przejeździe przez Katowice i rozkopane Tychy więc tą część pominiemy. Postanowiłem jechać na dziko, bez GPS i mapy. Zresztą jadąc GSem ogarnia cię to dziwne pragnienia zgubienia się. Na które nie trzeba czekać długo. Orientację (w terenie) tracę po wyjeździe z Bielska. I bardzo dobrze, bo wjeżdżamy w przecudne wsie, z drogami, które, jestem tego pewien, były docelowym środowiskiem do GSa. Teraz jest dobry moment, aby powiedzieć nieco o zawieszeniu Beemki. To, i nie można tego określić inaczej, jedno z najlepszych zawieszeń w motocyklu. Pozwala jechać drogą o strukturze wnętrza wulkanu z nierozsądnymi, ba, idiotycznymi prędkościami będąc pewnym, że jedzie się po stole. Co więcej, nic nie jest go w stanie wyprowadzić z równowagi. Drogi we wsiach prowadzących do porąbki są fatalne. To jedna wielka wijąca się przez pola wstęga, z kraterami na całej szerokości jezdni. Ale jazda po tym koszmarze dla BMW jest niczym. Swoją droga, kiedy jedziesz motocyklem po pustych, krętych, wiejskich drogach, kiedy w tle widać góry, jest ciepło i słonecznie, ogarnia cię dwukołowa nirwana. Cudo.
Dobrze. Jestem w głębokiej… no wiecie. Zatrzymuje się i pytam chłopa naprawiającego płot przy swojej posesji. „Dzień dobry panu, jak dojadę do Porąbki?”, „O panie, aś pan popier***ił. Musisz się pan wrócić do ronda, i tam będzie zjazd w lewo, pan nim zjedziesz, i pojedziesz pan z 4,5 kilometra na Kęty. Tam będzie taki sklep. A stamtąd masz pan już jakieś 10 kmdo Porąbki”. Oczywiście wskazówki pana nic mi nie dają i zapuszczam się jeszcze głębiej. Postanawiam zdać się na survivalowe umiejętności i jechać w stronę gór. W końcu dojeżdżam do celu. Kozubnik to coś w rodzaju bękarta Porąbki, który został wygnany, ale niezbyt daleko, tuż za bramy. Pytam kolejnego przechodnia, tym razem przesympatycznego, eleganckiego pana w słomianym kapeluszu (tak…). Nie miałem jeszcze okazji w całym moim życiu natknąć kogoś tak dystyngowanego, uprzejmego i kulturalnego. Prawdę mówiąc, miałem wrażenie, że rozmawiam z nieco siwym Bogusławem Kaczyńskim. „Drogi Panie, jeśli zechce pan pojechać na wprost, po pana lewej stronie znajduje się stary, drewniany przystanek. Tuż obok niego będzie mały znak bezpośrednio na Kozubnik. Bodajże za 1,4 km. Proszę uważać, bo tam jeździ bardzo wielu rowerzystów”. Szok. Rzeczywiście, na ścieżce prowadzącej do ruin roi się od rowerów. Po jakiś 300 m oczom ukazuje się kompleks zrujnowanej dumy PRL.
Rzecz jest naprawdę ogromna. To w sumie miasto. W czasach swojej świetności Kozubnik miał własną stację benzynową, dwa gabinety lekarskie, trzy kryte baseny, wyciąg narciarski, własne ujęcie wody, awaryjny system zasilania i lądowisko dla helikopterów. Jadę powoli przez jakieś 50 m i widzę Kiczorę, największy, najwyższy i najbardziej luksusowy budynek w Kozubniku. Nawet teraz, kiedy wszystko spowiło widmo zaniedbania i zniszczenia prezentuje się on prawdziwie imponująco. Na miejscu jest kilkunastu motocyklistów, który przyjechali tu po to, co ja, czyli zobaczyć tą opuszczoną pieczątkę dawnych czasów. Zaskakuje mnie, że kilkanaście metrów od ruin jest kilka normalnych domów, z ludźmi w nich mieszkającymi, z antenami na dachach i praniem na balkonach. Tylko sobie wyobraźcie mieszkać obok czegoś takiego. Teraz jest pięknie i słonecznie, ale wyobraźcie sobie być tam w pochmurną noc. Stoisz przed budynkami, wpatrujesz się w powybijane okna i tylko czekasz, aż w którym z nich coś się pojawi.
Stawiam motocykl i idę przejść się po ośrodku. Wszędzie jest pełno śladów paintballowych walk, graffiti, śmieci i wszechogarniającej ruiny. Wszystkie te budynki są doszczętnie zniszczone. Na jednej ścianie jest czyjeś zapewnienie, że kocha Edytę. Na innej „Monika to k***a” i telefon. Chodzę po Kozubniku i wyobrażam sobie splendor tego PRL-owskiego kurortu w czasach swoich siedmiu tłustych lat. Ludzi opalających się przy basenach, VIP-pów palących Marlboro z eksportru, dywagujących nad jakimiś ważnymi sprawami na tarasach, damy w kolosalnych okularach, ten przyjazny, energiczny harmider miejsca tętniącego życiem. Kozubnik to fascynujące miejsce. Mimo swojej tragicznej obecnej formy ma coś, co przyciąga. Ludzie chcą zobaczyć ogrom zaniedbania i strat. Osobiście uwielbiam takie miejsca. Działają na człowieka pobudzająco na wielu poziomach. Tylko sobie wyobraź eksplorować te budynki, w nocy z latarką, kiedy z sąsiedniego pomieszczenia słychać trzask i kroki. To wszystko jest jednak trochę śmieszne. Jesteś w środku zrujnowanego ośrodka wypoczynkowego, miejsca, które jest z wszech miar straszne, a 5 min później jedziesz przez urocze wsie, z babciami modlącymi się przy przydrożnych kapliczkach i chłopami naprawiającymi płot. Jeśli ktoś lubi postapokaliptyczne klimaty miejsc opuszczonych, Stalkerów, Zony, musi tutaj przyjechać. Ja prawdopodobnie tu wrócę. Nie. Na pewno tu wrócę.
|
Komentarze 20
Poka¿ wszystkie komentarzezapomniane miejsca szpital widmo zabrze
OdpowiedzCi, którzy jeszcze nie odwiedzili Kozubnika, ju¿ nie zobacz± pewnych budynków takich jak sto³ówka, amfiteatr poniewa¿ trwa wyburzanie najbardziej niebezpiecznych obiektów. Prace trwaj± od jesieni. ...
Odpowiedzwszystko fajnie , ale pope³ni³e¶ ty i wielu innych podstawowy b³±d , nie by³ to tylko o¶rodek dla vip-ów ale i do zwyk³ych pracowników by³ego HPR którym i ja by³em jako zwyk³y elektryk , by³em tam...
OdpowiedzEkstra artyku³ i ciekawe miejsce :)
OdpowiedzWraz ze znajomymi 30 czerwca ruszamy pozwiedzac Rumunie i odpoczac troszke na Bu³garskiej plazy:) ale przed wyjazdjem z Polski tez chcemy zwiedzic Kozubnik:) jako ze jedna osoba z naszej ekipy jest...
Odpowiedzpolaczki wszystko doprowadza do ruiny.Szkoda ze niemcy przegrali wojne
Odpowiedz