Korki w miastach - drogi na skróty nie będzie
Jak pewnie wielu z was słyszało, w miniony weekend stolica dorobiła się kolejnego mostu. Ze szczerym zaciekawieniem przyglądałem się relacjom z uruchomienia nowej przeprawy, którymi zapełniły się weekendowe serwisy informacyjne, a powód tego był prozaiczny – to „moja” część metropolii, tamtędy jeżdżę do pracy, do domu i do znajomych. Parady, przejazdy motocyklistów, zabytkowych aut, festyn z watą cukrową i takie tam – słowem pełna pompa. Moją uwagę szczególnie zwróciła scenka w ogólnopolskiej telewizji, w której posiwiały i wyblakły od stania w korkach na Modlińskiej mieszkaniec Białołęki łamiącym się ze wzruszenia głosem oznajmiał nastanie nowej (bezkorkowej rzecz jasna) jutrzenki dla ludów zamieszkujących porolnicze tereny, dziś oznaczone na mapach jako Jabłonna, Legionowo, Tarchomin czy też rzeczona Białołęka.
No dobrze, sprawdźmy więc jak to działa. Okazja nadarzyła się już dziś rano. Dojeżdżam do Modlińskiej i o dziwo nie ma korka. Przedostaję się na drugi brzeg nowym mostem i co zdumiewające, ruch odbywa się płynnie! Przelatuję kawałek Wisłostradą i tutaj dochodzi do nagłego i twardego lądowania… Korek o wiele potężniejszy, niż wcześniej zaczyna się już przed mostem Grota. Sumarycznie jego długość byłaby taka sama jak wcześniej. Nowy most nie rozwiązał problemu korków i nie skrócił czasu przejazdu do centrum. Sprawił jedynie że ludzie szybciej dojechali do kolejnego miejsca gdzie robi się drogowe zatwardzenie. Oczywiście ja i moja rącza Yamaha dojechaliśmy do pracy tak samo szybko jak każdego innego dnia, przynajmniej godzinę szybciej, niż gdybym próbował dostać się na Mokotów samochodem. A rozdygotany pan z Białołęki? Obstawiam, że mimo uruchomienia wartej przeszło miliard złotych inwestycji będzie jechał do centrum dokładnie tak samo długo jak wcześniej.
Już w weekend rozpoczęły się dyskusje na temat konieczności budowania nowej przeprawy, tym razem na południu, która ma poprawić komfort życia mieszkańców i przyznam szczerze, że śmiać mi się chce z tych dywagacji. Przede wszystkim dlatego, że zapóźnienie cywilizacyjne naszego kraju jest tak duże, że aby cokolwiek rzeczywiście zmienić w sprawności poruszania się po polskich aglomeracjach, musielibyśmy przez kolejne lata nie robić niczego poza budowaniem dróg. Warszawa ma teraz 9 mostów, a pewnie gdyby było ich i 19 to tak czy inaczej mielibyśmy na mieście korki. Prawda jest taka, że zbudowanie systemu drogowego, z którego wykluczymy wszystkie punkty gdzie ruch się korkuje jest utopią. Przekonaliśmy się o tym przy okazji budowy węzła drogowego na Marsa. Co z tego, że wyłożono miliardy na zbudowanie imponujących wiaduktów, skoro kilkaset metrów po zjeździe z nich są skrzyżowania albo światła z przejściami dla pieszych, o które jak tankowiec o rafę rozbija się cały potencjał węzła. Efekt? Kiedyś kierowcy stali na dojeździe do skrzyżowania, teraz stoją na nowiutkich wiaduktach. Gdzie tu progres?
Problem z udrażnianiem ruchu jest taki, jak z melioracjami i regulowaniem rzek. Oczywiście możemy sprawić, aby bieg wody był przewidywalny, a tereny potrzebne pod uprawę szybko pozbywały się podtapiającej ją wody. Tyle że wraz ze wzrostem ingerencji w zlewnię powiększa się ryzyko gwałtownej powodzi. Płynąca w niej woda nie napotykając na naturalne hamulce i bufory dla jej biegu, przy każdej większej ulewie błyskawicznie tworzy falę powodziową, która nie mieści się w korcie rzeki. Tak samo jest z ruchem drogowym. Możemy zwiększać tempo przejazdu przebudowując kolejne skrzyżowania i odcinki dróg, ale wtedy rozpędzona masa samochodów jedynie szybciej dotrze do miejsca będącego najwęższym gardłem całego systemu. Dziś rano tym gardłem były światła przy moście Śląsko – Dąbrowskim. Gdybyśmy je wyrzucili, to pewnie wąskie gardło przesunęłoby się w okolice mostu Poniatowskiego, a potem na skrzyżowanie z Łazienkowską, i tak dalej, i tak dalej. Trzeba zdać sobie sprawę, że wielu gardeł nigdy i nijak nie da się usunąć, bo przecież nie zaczniemy wyburzać budynków mieszkalnych w centrach miast, szczególnie zabytków, tylko po aby poszerzyć drogę o jeden pas.
Rząd Holandii już dwadzieścia lat temu podjął decyzję o wstrzymaniu rozbudowy sieci dróg w kraju, a przynajmniej ograniczeniu jej do niezbędnego minimum. Od tamtego czasu niderlandzka sieć drogowa utrzymywana jest doskonałym stanie, ale Holandia w przeciwieństwie do np. Niemiec nie rozbudowuje w nieskończoność potężnej sieci wielopasmowych autostrad. Powód? Niezależnie od tego ile wybudujesz dróg i tak będą na nich korki, a na pewno w miejscach gdzie jest mocno zagęszczona ludzka populacja. Holendrom można zarzucić wiele braków, ale na pewno nie brakuje im pragmatyczności i racjonalnego myślenia. Sam zresztą mogę to potwierdzić, bo miałem okazję przy banalnym ataku zimy (jakieś 2-3 centymetry śniegu) przejechać całe Niemcy od granicy holenderskiej do polskiej na pierwszym i drugim biegu – nie pomógł trzypasmowy autobahn, wszystko przez 600 km stało w jednym gigantycznym korku.
Ktoś powie, że marudzę. Że wystarczy robić swoje, budować kolejne mosty i wiadukty i z czasem sytuacja się poprawi. Pewnie tak, ale zanim się ona poprawi benzyna będzie kosztowała w tym kraju po 15 zł za litr (i nie jest to hiperbola tak ochoczo stosowana przez kolegę Tomanka), a ja już będę zajmował się wnukami. Wtedy trudno będzie ocenić, czy mniejsze korki są osiągnięciem naszych polityków i samorządowców, czy po prostu jeżdżenie prywatnym autem jest już zbyt drogie, aby mógł sobie pozwolić na nie statystyczny mieszkaniec Legionowa. A co jeśli zaleje nas fala tanich samochodów elektrycznych? Temat korków wróci jak bumerang.
Po tym przydługim wstępie czas na wnioski, a te są proste. Jeśli nie chcecie stać w korkach w mieście, to nie jeździcie po nim samochodem. A skoro jeździcie – to nie narzekajcie. Lepiej nie będzie, chyba że… przesiądziecie się na skuter, albo mały motocykl. Innej opcji nie ma i nie będzie. To mówiłem ja, warszawski motocyklista i samochodziarz w jednej osobie.
Komentarze 19
Pokaż wszystkie komentarzefajny artykuł - masz racje
OdpowiedzOj Lovtza, śmiem podejrzewać, że jeśli polityka państw NATO a USA zwłaszcza się nie zmieni, to 15pln/litr możesz spodziewać się wcześniej niż Twoje dzieci dojdą do posiadania wnuków ;)) Co do ...
OdpowiedzHolandia to nie jest dobry przykład ponieważ właśnie Holandia ma najgęstszą sieć drogową w Europie - tam już nie ma gdzie budować austostrad
OdpowiedzMZ jedyne co może rozładować korki to bardzo dobrze działająca komunikacja publiczna, motor/skuter, na końcu rower. Rowerzyści niestety też powodują korki, ponieważ poruszają się wolno i często ...
OdpowiedzJako, że również jeżdżę z pólnocnego wschodu stolicy motocyklem, samochodem, komunikacją i rowerem, muszę dodać swoje trzy grosze: Nigdzie nie jest napisane, że nowa przeprawa sprawi, że wszystkie ...
OdpowiedzAutor jakieś dziwne ma przemyślenia i nie do końca wie o czym pisze. Nowo otwarty most doskonale ułatwia dojazd z Białołęki na Bielany, Bemowo, Żoliborz i do Centrum. Przypominam tez, że zostanie ...
OdpowiedzNie do końca tak jest kolego jak piszesz. Autorowi głównie chodzi o sposób myślenia władz rządzących . Pchanie miliardów w rozbudowe dróg nic nie da w wawie, tak ogromnej algomereacji. Nawet jak po troimy z dnia na dzien rozbudowe dróg i mostów. To za dwa dni liczba aut będzie razy 10. Dlatego że ogrom ludzi chce na siłe dojeżdzać autami. Jak tylko plota pójdzie że jest nowa droga , nowy skrót bez korków naraz wszyscy z metra i innych transportów miejskich przesiądą się w puszki... Myśle że poprawa tego co mamy, plus dosłownie poło pieniędzy z z jednej rozbudowy jakiegoś odcinka drogi, na kampanie typu przesiąćmy się na rowery skutery i motocykle , z dnia nadzień by poprawiła sytuacje w wawie.
OdpowiedzProszę przeczytać ten artykuł jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze, autor nie ma nic do tego że most powstał, tylko chce nam uświadomić że punkty w których się tworzą zatory po prostu przeniosą się w inne miejsce!
Odpowiedz"Już w weekend rozpoczęły się dyskusje na temat konieczności budowania nowej przeprawy, tym razem na południu, która ma poprawić komfort życia mieszkańców i przyznam szczerze, że śmiać mi się chce z tych dywagacji" "Warszawa ma teraz 9 mostów, a pewnie gdyby było ich i 19 to tak czy inaczej mielibyśmy na mieście korki." "Gdzie tu progres" wybacz ale jak autor nie widzi progresu to znaczy, ze jego poziomem rozumowanie jest coś nie tak..:)
Odpowiedz