Wiemy już, kto z naszych czytelników poleci helikopterem nad OS-em Bemowo w czasie Rajdu Barbórka, który startuje już w najbliższą sobotę. Najciekawszą historię, a w zasadzie dwie, nadesłał do nas pan Bartosz Karaśkiewicz. Serdecznie gratulujemy!

Pan Bartosz Karaśkiewicz podzielił się z nami dwiema anegdotami, związanymi z jego nieśmiertelną Syreną. Oto one:

Sezon 2001 w polskich rajdach był wyjątkowy pod wieloma względami. Oprócz bardzo mocnej czołówki rodzimych zawodników gościliśmy kilku ważnych, albo bardzo egzotycznych kierowców zagranicznych. Najciekawszym w tej drugiej kategorii był kierowca z… Arabii Saudyjskiej,  Abdull Bakhashab, który wziął udział w Rajdzie Karkonoskim. Choć nie wystartowałem w tym rajdzie jako zawodnik, to wybrałem się Syreną, której rajdowego charakteru dodawały naklejki (m.in. Racing). Moja historia miała miejsce na odcinku testowym, który dla Bakhashaba zakończył się dość spektakularnym wypadnięciem z trasy. Odcinek przerwano. Korzystając z okazji, postanowiłem udać się na rekonesans, budząc nie mniejsze zainteresowanie niż nieco młodsze auta rajdowe. Droga wiła się pod górę przez niecałe 2 kilometry i na samym szczycie, z rowu wystawał tył Toyoty Bakhashaba. Jakież było moje zdziwienie, kiedy kilka metrów dalej zobaczyłem samego kierowcę pieszo zmierzającego do mety. Bez chwili namysłu zatrzymałem się i zaproponowałem mu podwózkę. Na twarzy było widać zaskoczenie, ale też i ciekawość. Facet, który chwilę wcześniej siedział za kierownicą prawie 300-konnej Corolli, w pełnym rajdowym rynsztunku usiadł na miejscu pasażera z przodu. Ledwie zdążyliśmy ruszyć, a już mocno pobladł. Choć sam jeździł z zawrotnymi prędkościami, to najwyraźniej nie czuł się komfortowo w roli pasażera w tym wehikule czasu. Co ciekawe, jechaliśmy zupełnie spokojnie, choć efekty dźwiękowe jakie wydobywały się z dwusuwa niewiele odbiegały od dźwięków najgłośniejszych maszyn ścigających się wtedy w rajdach. Gościa dowiozłem na miejsce w poczuciu, że obaj na długo zapamiętamy tą przygodę.

Po latach swojej świetności Syrena zaparkowała na dłużej pod moim blokiem. Miałem spore problemy z naprawieniem dźwigni zmiany biegów, która znajdowała się w kierownicy. Samochód stał i czasem służył za miejsce towarzyskich spotkań. Wiadomo było, że nigdzie się nie przemieści. Pewnego dnia otrzymałem wezwanie na komisariat policji w związku z kradzieżą samochodu. Nie miałem pojęcia jakiego pojazdu może ono dotyczyć. Kiedy powiedziano mi, że chodzi o moją Syrenkę, parsknąłem śmiechem. Byłem pewien, że to pomyłka. Tym bardziej, że auto cały czas stało na swoim miejscu. Okazało się jednak, że kiedy ja smacznie spałem, wokół mojego bloku rozgrywały się sceny jak z gangsterskiego filmu. Był pościg policyjny za oddalającym się pojazdem i faktycznie chodziło o TĘ Syrenkę. Jak to możliwe? Alko-fantazja nakazała jakimś jegomościom włamać się do samochodu i kiedy nie potrafili go uruchomić postanowili go… pchać. Na dwóch pchaczy i nietrzeźwego kierowcę natknął się policyjny patrol, który po krótkim i mało dynamicznym pościgu zatrzymał sprawców i nakazał odprowadzenie Syrenki na miejsce. Jako właściciel pojazdu dowiedziałem się o całej sprawie po jakimś czasie, kiedy zostałem wezwany na komisariat. Sprawa w sumie jakoś rozeszła się po kościach, ale samo wyobrażenie tej brawurowej akcji policyjnej do dziś wywołuje uśmiech na mojej twarzy.

Dziękujemy za wszystkie historie, które do nas przesłaliście. Zwycięzcom gratulujemy i jednocześnie przypominamy wszystkim, że karnety na rajd i bilety na lot helikopterem są wciąż do kupienia pod tym adresem. Do zobaczenia na Rajdzie Barbórka!