Jarosław Wałęsa jednak trafi przed sąd?
Sąd rejonowy w Sierpcu chce, by biegli jeszcze raz zbadali sprawę wypadku Jarosława Wałęsy. Takie działanie może być związane z ostatnimi informacjami o tym, że syn byłego prezydenta mógł jechać nie 115 km/h jak podawano wcześniej, a 153 km/h. Gdyby to okazało się prawdą, europoseł najprawdopodobniej usłyszałby zarzuty w całej sprawie – podaje w dzisiejszym wydaniu "Fakt".
Do wypadku z udziałem Wałęsy doszło 2 września 2011 roku w miejscowości Stropkowo na drodze krajowej nr 10 Toruń - Warszawa. W trakcie śledztwa ustalono, że kierowca terenowej Toyoty, wyjeżdżając na drogę zza stojącego na poboczu samochodu ciężarowego, nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu motocyklowi kierowanemu przez J. Wałęsę. Motocyklista z kolei przekroczył dozwoloną prędkość, co jest podstawą do ukarania go mandatem.
Jak podaje dzisiejszy "Fakt", sąd w Sieprcu wystąpił o nowe ekspertyzy zakładając, że Wałęsa w momencie wypadku mógł jechać nawet 153 km/h. Tabloid twierdzi również, że gdyby te informacje znalazły potwierdzenie w wynikach kolejnych ekspertyz, Wałęsa najprawdopodobniej usłyszałby zarzuty.
Policja już wcześniej chciała ukarać Jarosława Wałęsę za przekroczenie dozwolonej prędkości w chwili wypadku. Kolizję, jak oceniła prokuratura, spowodował kierowca Toyoty, włączając się do ruchu z pobocza. Według biegłych pracujących na zlecenie policji, którzy badali okoliczności wypadku z września 2011 roku Wałęsa kierując motocyklem przekroczył prędkość o ok. 25 km/h. Sprawą wypadku Jarosława Wałęsy zajmowali się biegli z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych. Jak ocenili, "zachowanie dozwolonej prędkości do 90 km/h przez kierującego motocyklem Jarosława Wałęsę dawałoby znaczącą szansę na uniknięcie zderzenia z Toyotą". Zastrzegli jednak, że sprawcą zagrożenia drogowego był i tak kierowca auta.
Tadeusz M., kierowca Toyoty, jest oskarżony o to, że wyjeżdżając na drogę zza stojącej na poboczu ciężarówki, nie ustąpił pierwszeństwa motocyklowi kierowanemu przez europosła PO Jarosława Wałęsę, co doprowadziło do zderzenia. W wyniku wypadku, do którego doszło we wrześniu 2011 r. w miejscowości Stropkowo (Mazowieckie), Wałęsa doznał poważnych obrażeń ciała. Tadeusz M., któremu grozi od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności, nie przyznaje się do winy.
Przypomnijmy, że Jarosław Wałęsa trafił w wyniku wypadku do szpitala w bardzo ciężkim stanie, miał złamane kości udowe, miednicę, kości przedramion, uszkodzony kręgosłup i przeszedł w sumie 17 operacji. Dozwolona prędkość w miejscu wypadku wynosi 90 km/h, wszyscy byli trzeźwi, kierowca samochodu stojąc na poboczu chciał włączyć się do ruchu i zawrócić. Wtedy z powodu nieustąpienia pierwszeństwa motocykliście doszło do zderzenia.
Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarzeTam nawet puszką jeździ się więcej niż 100km/h wiec tej prędkości to bym się nie czepiał aż tak bardzo. Jak zwykle kierowca puszki miał w d... czy tą drogą czasem nie jeździe motocykl. Po prostu...
OdpowiedzDla kazdego kto jest czytelnikiem tego serwisu jest chyba oczywiste ze ten gogus nie jechal 115 km/h Tyle to on mial w momencie zderzenia.
OdpowiedzJakby miał 115 w momencie uderzenia w samochów, to byłby zapewne trupem - typowe obrażenia: pourywane kończyny, miazga z narządów wewnętrznych m.in w jamie brzusznej, czasem dekapitacja.
OdpowiedzJesli w nic nie udzerzyl, niemialby takich obrazen.
Odpowiedzwielu z nas lata z takimi i większymi prędkościami, więc nie ma się co czepiać, teraz pozostaje kwestia, żeby kogoś nie ukarać, jeżeli nie zawinił. jak biegli dogłębni i dokładnie zbadają sprawę, to będziemy mogli gadać, bo teraz to jest gdybanie.
OdpowiedzTa jasne. Pan walesa tak jak kazdy inny zrobilby w tej sytuacji na bank wcisnal co mogl tak mocno jak potrafil i tylko Honda ze swoim abs i cbs zamiast sie przewrocic hamowala do konca na granicy przyczepnosci. To nie ja gdybam tylko ty wybielasz. Pan walesa jest wspolwinny tego wypadku i kazdy to wie ale nie kazdy to przyzna
Odpowiedzże jak?
OdpowiedzBadanie po omacku...
Odpowiedzbiegli zbadają wszystko jak trzeba...
Odpowiedzoczywiście, że jak nie było fotoradaru na miejscu, to już niczego ze 100% pewnością się nie ustali, ale to i tak lepsze niż internetowe gdybanie.
OdpowiedzAmen.
Odpowiedz