Jakie kary za wheelie i driftowanie? Rząd planuje zaostrzenie przepisów
Rząd planuje zaostrzenie przepisów dotyczących bezpieczeństwa na drogach, szczególnie w kontekście nielegalnych wyścigów.
Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, Czesław Mroczek, zapowiedział, że organizowanie i udział w takich wyścigach będą uznawane za przestępstwa, a osoby zaangażowane w te działania będą surowiej karane.
Aż trzy rządowe ministerstwa powołały specjalny zespół, którego celem jest opracowanie nowych przepisów mających na celu zwiększenie bezpieczeństwa na drogach. Minister Mroczek poinformował, że efekty prac tego zespołu mają być przedstawione w ciągu kilku tygodni.
Jednym z głównych punktów nowej propozycji jest zaostrzenie przepisów dotyczących przekraczania prędkości. Przede wszystkim planuje się wprowadzenie dodatkowych sankcji za przekroczenie prędkości o 50 km/h poza obszarem zabudowanym. Kolejnym istotnym elementem zmian ma być ograniczenie możliwości "kasowania" punktów karnych za poważne wykroczenia drogowe poprzez uczestnictwo w specjalnych szkoleniach.
Minister Mroczek podkreślił, że najpoważniejsze naruszenia przepisów drogowych nie powinny być łagodzone dzięki kursom pozwalającym na odpisanie punktów karnych. Propozycje zmian obejmą także zakazanie nielegalnych wyścigów oraz ryzykownych zachowań na drogach, takich jak drifty czy jazda na jednym kole, które stanowią poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego.
Zmiany te mają uderzyć w zjawisko, które ministerstwo określa jako "plagę" na polskich drogach. Przykładem tego problemu jest tragiczny wypadek na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie, w którym sprawca, mimo pięciu wcześniejszych wyroków za przestępstwa drogowe, nadal prowadził pojazd i zdołał uciec za granicę. Ostatecznie został zatrzymany przez niemiecką policję pod koniec września, chociaż nie była to jakaś spektakularna akcja służb, a jedynie efekt pojawianie się podejrzanego w niemieckim szpitalu, gdzie musiał się wylegitymować.
Zdaniem wiceministra Mroczka nowe przepisy przyczynią się do znacznego poprawienia bezpieczeństwa na drogach, a ich egzekwowanie będzie bardziej skuteczne niż dotychczas. Szkoda tylko, że to wygląda nieco jak wyważanie już otwartych drzwi. Przykładowo, jeśli chodzi o wheelie, to grzywna za taką jazdę może obecnie wynieść nawet 30 tys. złotych. Na dodatek, za stworzenie zagrożenia w ruchu drogowym sędzia może dodatkowo ukarać motocyklistę zakazem prowadzenia pojazdów. Czy rzeczywiście potrzebujemy nowych zakazów? Większym problemem jest to, że ktoś wsiada za kółko z jednym, dwoma lub pięcioma zakazami prowadzenia pojazdów mechanicznych. To jest patologia, z którą trzeba walczyć, a rozwiązania problemu nie widać. I w tej kwestii pewnie niewiele się zmieni.
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze