III Runda WMMP w Brnie - runda niespodzianek - strona 2
Klasa Superstock 600 - narodowa duma... Brno nie lubi 600-tek. To pewne. Motocykle o tej pojemności, dysponujące znacznie słabszym momentem obrotowym od większych kolegów kręcą na przestrzeni 5400 metrów czasy o ponad trzy sekundy gorsze (licząc po czasach okrążenia najszybszych zawodników). W rzeczywistości te różnice są jeszcze większe. Tu właśnie miał się rozegrać jeden z ciekawszych pojedynków między Markiem Szkopkiem i Andrzejem Chmielewskim. Ten ostatni od początku miał same atuty w rękach. Świetnie przygotowany motocykl, doświadczenie na torze w Brnie no i przede wszystkim Andrzej lubi tu się ścigać, co wielokrotnie powtarzał w wywiadach. Markowi Szkopkowi cały czas zaś leciały kłody pod nogi. Po wcześniejszych kłopotach z silnikiem w swojej maszynie, pojawił się ze świeżo wyremontowanym silnikiem. Jednak pech chciał, że już na pierwszym treningu ponownie zatarł motor i na rundę został teoretycznie bez motocykla. Teoretycznie, bowiem od czego są koledzy. Na pożyczonym motocyklu, z przełożonymi zawieszeniami zgłosił sie na niedzielny start. Podobnego, lecz mniej złośliwego pecha miał Paweł Isański, który startujac w klasie Mistrzowskiej na pierwszym treningu dowolnym przewrócił motocykl, dając tym samym zajęcie mechanikom. Kwalifikacje poszły nad wyraz po myśli reprezentanta Xerox PolandPosition. Po pierwszej serii trzeci, a po drugiej drugi, z wywalczonym startem z pierwszej linii startowej. Paweł Szkopek nie zmieniał swojej pozycji w czasie treningów i cały czas był na siódmej pozycji, z tym, że nie należy zapominać, że z pierwszego treningu wykonał tylko połowę okrążeń, zaś na drugim jechał na pożyczonym motocyklu. Kolejnych trzech Polaków plasowało się dopiero w drugiej dziesiątce, zatem widać jak wyrównany był poziom w mistrzowskiej klasie do 600 ccm. Ciekawostką jest natomiast słaby start Mikoslava Beznoski, Czecha, który znany był z dobrych startów w zeszłym roku w klasie Hyosung GTR650. Tuż po wyścigu, dzięki świetnej jeździe Andrzeja Chmielewskiego mieliśmy po raz pierwszy tego dnia możliwość wysłuchania polskiego hymnu. On to bowiem, przyjeżdżając z ponad pół sekundową przewagą nad kolejnym zawodnikiem, wywalczył zwycięstwo z międzynarodowym wyścigu UEM Alpen Adria. Marek Szkopek przebijając się o trzy pozycje do przodu uplasował się na czwartym miejscu, z tym że w czasie samego wyścigu dochodziło już do walki między naszymi dwoma zawodnikami. W rezultacie wygrał jednak Chmielewski. Następni zawodnicy, podobnie jak w treningach byli dopiero w drugiej dziesiątce. Klasa Superstock 1000 - dumy ciąg dalszy Od samego początku Brno było przyjazne Pawłowi Szkopkowi. Po wcześniejszych przygodach z łańcuchem z swojej R1ce, po problemach ze skrzynią biegów tym razem szczęście postanowiło się do niego uśmiechnąć. Obie kwalifikacje zostały przez niego zdominowane i w obu wykręcił najlepsze czasy okrążeń pokonując przeciwników o około jedną sekundę. Bartłomiej Wiczyński wystartował w barwach Dialog Racing Team. Znacznie gorzej poszło Marcinowi Walkowiakowi. Ten młody zawodnik na drugiej sesji kwalifikacyjnej miał wypadek, po którym został przewieziony nieprzytomny do ambulatorium, a potem zaraz szybko do szpitala. Startujący w barwach Wallrav Racing Ireneusz Sikora jako jedyny z zawodników, dysponując dwoma motocyklami postanowił wystartować w dwóch klasach, Superstock 1000 oraz Superbike. Trzeba oddać mu rację, takie postępowanie było uzasadnione, bowiem w obu klasach w klasyfikacjach Mistrzostw Polski zajmował najwyższe miejsca na podium. W samym wyścigu, ze zdecydowaną przewagą, ponad ośmiu sekund nad kolejnym zawodnikiem wygrał Paweł Szkopek. I znów mieliśmy okazję wysłuchać polskiego hymnu odegranego na cześć naszego rodaka. Na drugim miejscu w klasyfikacji generalnej Mistrzostw Polski i zarazem czwartym UEM Alpe Adria na metę dojechał Bartek Wiczyński. Jak sam potem mówił, bardzo niewiele zabrakło mu do wyprzedzenia dwóch zawodników przed nim, ale wolał obronić czwartą pozycję, niż atakować drugą lub trzecią. Jako trzeci w klasyfikacji polskiej na mecie był Irek Sikora i był to jego gorszy start tego dnia, następny mógł być tylko lepszy. Superbike - bez złudzeń Jak pokazały zawody w Brnie, klasa Superbike jest piętą Achillesową polskich wyścigów. Pierwszym polskim zawodnikiem, który przekroczył linię mety był Irek Sikora, dla którego był to już drugi tego dnia wyścig. Uczynił to zamykając pierwszą dziesiątkę zawodników w klasyfikacji generalnej wyścigu wraz jadącymi tuż za nim Januszem Oskaldowiczem oraz Hubertem Tomaszewskim z którymi znalazł się na podium. Dużo lepiej, bo na szóstej pozycji ukończył wyścig Milos Cihak, który był partnerem Alka Dubelskiego i Irka Sikory w wyścigu 24-godzinnym w Le Mans. Jak widać poziom polskich wyścigów, a także co ważniejsze zawodników, stale rośnie. Póki co rośnie także kultura zachowań na torze i poza nim, jeśli popatrzymy na to co działo sie w dwóch poprzednich latach. Jednak Alpe Adria Cup, to nie tylko wyścigi wspomnianych powyżej klas. Niestety w żadnej z pozostałych nie jeżdżą Polacy, mimo że klasy takie jak 125GP, 125SP, czy Supermono są zawsze wylęgarnią młodych talentów, których nie zawsze stać (finansowo oraz technicznie) na jazdy w klasach wyższych. Co będzie w przyszłym? Czas pokaże, a tymczasem trwają już przygotowania do kolejnej rundy Motocyklowych Mistrzostw Polski, która odbędzie się w dniach 26-29 lipca w czeskim Moście oraz do rozgrywek Mistrzostw Europy w szwedzkiej Karlskonie. | |
|
Komentarze 1
Poka¿ wszystkie komentarzeDObra robota. Du¿o materia³u. Fajnie poczytaæ. Szkoda, ¿e publikujecie to w momencie, gdy zaczyna siê kolejna runda. Wszyscy na wyje¼dzie i nie ma kto tego przeczytaæ.
Odpowiedz