Harley-Davidson Sportster Seventy Two - powrót do ga³êzi
Gdyby tytuł tego testu brzmiał: „(…) powrót do gałęzi…” musielibyśmy wam przedstawić niezgrabny rower z nadwagą wygenerowaną przez silnik spalinowy. Motocykl byłby na pewno ciekawy, jednak jego atrakcyjność użytkowa byłaby co najmniej dyskusyjna. Dlatego nowość od Harleya-Davidsona sięga do odnóża historii amerykańskiej legendy.
Cudowne lata 70. Dla kogo cudowne, dla tego cudowne. Hiszpania walczyła z dyktaturą, Polacy musieli słuchać Gierka, a radzieccy żołnierze przekonali się co oznaczy zadrzeć z mudżahedinami. W każdej kulturze były jednak jednostki, które politykę miały tam gdzie owsik domek. Te postacie zazwyczaj jeździły. Na czym? Na motocyklach typu „custom”. Nieważne czy był to Junak z tylnym kołem od Nysy, czy Dniepr z kierownicą wyspawaną z ogrodzenia sąsiada. Ważne, żeby sprzęt był niepowtarzalny. Istnieje również kraj, w którym ludzie problemy mają gdzieś z natury. Tam też pole do rozwoju beztroskiego stylu życia nie zostało ograniczone żadnymi barierami. Motocykle customowe przybierały różne formy. Najważniejsze jednak było to, żeby kierownica była wysoka, motocykl wąski, a na wielu elementach leżał chrom, dużo chromu! Mokry sen Polaków, był szarą rzeczywistością amerykanów. Dla jednych i drugich Harley-Davidson stworzył swój najnowszy model XL1200V Sportster Seventy Two. Jego nazwa nawiązuje do legendarnej Route 72 w Californi. Znajdujący się we wschodniej części Los Angeles odcinek drogi prowadzi wzdłuż bulwaru Whittier. Patrząc na nowość od H-D podejrzewamy, że tamta okolica musi być równie zakręcona, co Kraina Czarów, widziana przez różowe okulary, Sportster ma wszystko, czego potrzebowałby zmotoryzowany hipis. Motocykl toczy się na chromowanych, szprychowanych i wąskich felgach, a kierownica sprawia, że unosimy ręce w górę niczym na koncercie Kazika. Stylistycznymi wykończeniami są białe ranty opon oraz absurdalnie błyszczący lakier. Nazywa się on Hard Candy Big Red Flake. Efekt został uzyskany w specjalnym procesie. Na czarny podkład zostaje naniesione ziarno, o sześciokątnych drobinach, które są ponad siedem razy większe od elementów przeciętnego lakieru typu metallic. Następnie całość pokrywana jest cienką warstwą aluminium i lakierowana na czerwono. Później zostają naniesione grafiki i miliard warstw lakieru bezbarwnego. Oczopląs gotowy. Siadając na pojedynczej kanapie nie możemy pozbyć się zawieszającego wyrazu twarzy. Po uruchomieniu silnika celebracja lat 70’tych trwa dalej. Jednostka napędowa typu Evolution o pojemności dokładnie 1202ccm rytmicznie telepie całym motocyklem. Szkoda, że jej dźwięk zostaje stłumiony przez seryjny układ wydechowy. Wbiciu pierwszego biegu towarzyszy charakterystyczny dźwięk, który w komiksowy sposób moglibyśmy określić jako „KLANG@$&!!!” Po zwolnieniu sprzęgła wibracja ustaje i „Haras” gładko rusza przed siebie. Za zasilanie dwóch cylindrów odpowiada sekwencyjny wtrysk paliwa o nazwie ESPFI. Nie możemy mieć zastrzeżeń do jego pracy. Sporą frajdę sprawia „cruising” na najwyższym biegu przy bardzo niskich obrotach. Silnik wydaje leniwe dźwięki, buda delikatnie wibruje, a całość sprawnie ciągnie do przodu. Osiągi Seventy Two zaskakują w dość nietypowy sposób. Agresywny ruch gazem połączony z szybką zmianą biegu powoduje, że zostajemy transferowani z siedzenia na tylny błotnik. Profil kanapy i pozycja z rękami w górze sprawiają, że utrzymanie się na tym motocyklu nie jest sztuką łatwą. Możliwości do nabierania prędkości przez customowego Sportstera uznajemy za optymalne. Na równie pozytywną ocenę zasługuje układ hamulcowy. Pojedyncza tarcza z przodu obsługiwana przez dwutłoczkowy zacisk nie napawa optymizmem, jednak współpracując z jednotłoczkowym zaciskiem hamulcowym tylnej tarczy jest w stanie skutecznie wytracić pęd Harleya. Charakter prowadzenia „72” narzuca przednie koło o średnicy 21 cali. Pomimo tego, że felga ma szerokość tylnego paska stringów statystycznej amerykańskiej piękności to wytwarza ona wraz z oponą znaczącą siłę żyroskopową. Im większa prędkość tym bardziej będziemy odczuwać ten efekt. Przód motocykla podczas zmian kierunków będzie dawał pewien opór, jednak jest on łatwy do przełamania. Jako rekompensatę zjawisko to oferuje większą stabilność podczas jazdy na wprost. Sam proces złożenia w zakręt przebiega bez jakichkolwiek komplikacji. Limit sygnalizowany trącymi podnóżkami o asfalt osiągnie nawet mniej wprawiony kierowca. Fabrycznie zmodyfikowany Sportster fajnie sprawdza się w ruchu miejskim. Wąska sylwetka i niewielki rozstaw osi powodują, że motocykl sprawnie przebija się między samochodami. W ciasnym korku okaże się, że manetki znajdują się tak wysoko, że bez problemu przechodzą nad lusterkami aut osobowych. Jak się okazało testowany H-D sprawuje się wyśmienicie nie tylko podczas nocnych przejażdżek pustymi ulicami.
H-D modelem Sportster Seventy Two po raz kolejny przełamuje stereotypy. Spodziewając się motocykla, który poza ciekawym brzmieniem i wyglądem nie oferuje nic więcej przeżywamy duże zaskoczenie. „72” popisuje się nie tylko stylem ale również walorami czysto użytkowymi. Co z tego, że zbiornik paliwa mieści tyle płynu co przeciętna prezerwatywa. Ważne, że motocykl jeździ lepiej niż przyzwoicie. Jednocześnie bawiąc młodego klienta potrafi spełnić najbardziej odjechane fantazje osób marzących o Harley’u w latach 70’tych. Motocykl jest tak przesiąknięty amerykańskim kiczem, że nie da się na niego nie zwrócić uwagi. Mało tego, ciężko, żeby się komuś nie podobał. Importer proponuje ten model w dwóch dodatkowych wersjach kolorystycznych, czarny i niebieski. Według nas jedynym słusznym wyborem jest Hard Candy Big Red Flake. Uogólniając: „Sex, drugs i Rock’n Roll” lub jak ktoś woli po polsku: „Koko Dżambo i do przodu!”
Żmija na randce z Harleyem, czyli Seventy Two okiem kobiety
Kiedy Harley trafił w redakcyjne ręce padło proste pytanie: „Czy kobieta da radę nim jeździć”. Można by powiedzieć, że wszystkim da się jeździć. Pytanie tylko jak ta jazda będzie wyglądać. O samej specyfice tego motocykla i prowadzeniu pisać nie będę bo tą kwestię pozostawię osobie piszącej główny test. Do rzeczy jednak…. Harley wbrew pozorom wygląda na bardzo filigranowy motocykl. Pomimo, że gotowy do eksploatacji waży 253 kilogramy to za sprawą nisko rozłożonego środka ciężkości ta waga gdzieś znika. Dla drobnej osoby o wiele większym problemem może być dosięgnięcie rękoma do kierownicy jednak jak widać na załączonym zdjęciu mi ich nawet starczyło. Wydaje mi się, że w kwestii tego motocykla o wiele istotniejszą kwestią jest to, czy po drodze komuś z Harleyem aniżeli sam fakt jego wagi.
|
Komentarze 7
Poka¿ wszystkie komentarzeSimpson, ty kryptoczoperowcu :D
OdpowiedzWygl±da super, szczególnie w tym malowaniu. To taki Harley, o jakim marzy³em w latach 80' mêcz±c swojego OGARA 205 :) Do³o¿y³em mu widelec z Simsona i te¿ by³ prawie Harleyem :) No i by³ ...
Odpowiedzsilnik 1,2, 253 kilo ... i 1 tarcza hamulcowa - bez sensu.
OdpowiedzPojemno¶æ zbiornika paliwa to 7,9 litra???!!!! HD powinien dodawaæ drugi zbiornik w plecaku. Bez tego zasiêg to pewnie akurat od gara¿u do najbli¿szej stacji paliw. A w trasie od jednego ...
OdpowiedzSimpson?! No wiêc przenios³e¶ siê na to pastwisko :) Trochê szkoda, ¿e nie ma Ciê ju¿ w ekipie MotoRmanii, ale có¿.. ¦wietny artyku³ :) Pozdro850
OdpowiedzSimpson wyst±pi³ u nas jedynie go¶cinnie :) Pozdro
OdpowiedzSimpson porzuci³ MotoRmanie ?!?
Odpowiedz