Fina³ GS Trophy 2016 - ponad oczekiwania
Przygotowania do GS Trophy 2016 ruszyły właściwie zaraz po zakończeniu edycji 2014. Tomm Wolf, pomysłodawca i koordynator międzynarodowego finału GS Trophy za namową jednego z przyjaciół udał się do Tajlandii, gdzie zapoznał się z lokalnymi szlakami. Tomm zauroczony przyrodą i ludźmi szybko zatwierdził nowe miejsce finału i przygotowania do tegorocznej imprezy ruszyły już wiosną 2015.
To ogromne przedsięwzięcie organizacyjne. Nie chodzi tylko o wytyczenie trasy, która w tym roku liczyła około 1400 km. To także zorganizowanie bazy noclegowej, wyżywienia, zaplecza technicznego, przygotowanie konkurencji sprawnościowych i przetestowanie ich przez samych sędziów. Do tego same motocykle, które przygotowywane zostały już w Niemczech. W połowie grudnia z Hamburga wyruszyło drogą morską 114 specjalnie przygotowanych motocykli R1200GS, w tym 14 maszyn R1200GS Adventure dla przewodników. Dotarły one do portu Laem Chabang w Tajlandii, skąd trafiły na pierwsze obozowisko GS Trophy 2016. W imprezie udział wzięło ponad 200 osób. Poza zespołami narodowymi i regionalnymi po raz pierwszy udział w wydarzeniu wystartowała ekipa kobiet. Nad bezpieczeństwem i sprawnym przebiegiem rywalizacji czuwało kilkadziesiąt osób obsługi - ratownicy, technicy, kierowcy, dziennikarze i wielu innych
Zbyszek Tarnawski podzielił się z nami swoimi wrażeniami jeśli chodzi o organizację, atmosferę i przygotowanie imprezy: „GS Trophy w Tajlandii 2016 przerosło wszelkie moje oczekiwania. Przede wszystkim dlatego, że tworzyli i uczestniczyli w nim ludzie z wielką motocyklową pasją i pozytywnym nastawieniem którzy tak samo jak ja czekali na nią. Była tam fantastyczna atmosfera wielkiego motocyklowego święta, rywalizacja, wysiłek i mój wymarzony motocykl. Jeździliśmy po egzotycznym, buddyjskim kraju, dżungli wzdłuż granic Birmy i Laosu w której napotykaliśmy zagubione osady ludzkie jakby z przed wieków. Dla mnie ten tydzień to było wyzwanie i przygoda życia.”
Podobnie jak we wcześniejszych edycjach imprezy na trasie na zespoły przygotowano dziesiątki testów sprawdzających umiejętności jeździeckie, sprawność fizyczną i intelektualną, hart ducha i zdolność do pracy zespołowej. Formuła imprezy od początku jej istnienia jest tak dobrana, że o zwycięstwie nie ma szansy zadecydować przypadek. Wygrać może tylko najlepszy, najbardziej zgrany zespół.
Przypomnijmy, że polski finał do imprezy w Azji odbył się w sierpniu ubiegłego roku na Mazurach. Był jednocześnie finałem dla krajów Europy Centralnej i Wschodniej (CEE), dlatego na miejscu pojawili się także nasi bratankowie z Czech i Słowacji. Po zaciętej niedzielnej rywalizacji na specjalnie przygotowanym torze sprawnościowym najlepszymi okazali się Robert Figurski (Polska), Jan Żlabek (Czechy), Zbigniew Tarnawski (Polska). Czwartym członkiem zespołu wyznaczony został dziennikarz, w tym roku - Andrzej Drzymulski.
Oficjalne rozpoczęcie imprezy poprzedziły dwa dni zapoznawcze dla dziennikarzy. W przypadku poprzedniej imprezy okazało się, że wielu z nich ewidentnie nie radzi sobie z ciężkimi maszynami w terenie, co miało istotny wpływ na wyniki poszczególnych ekip. Dlatego też teraz zaplanowano specjalnie dla nich dwa dni pozwalające na zapoznanie się z motocyklami.
Dzień 1
Na początek rozgrzewkowo. Nowe i czyste ciuchy, pachnące fabryką motocykle. Ale ta sielanka szybko mija. Zespoły miały do pokonania 180 kilometrów z Chiang Dao do Pai, w większości kiepskiej jakości szutrowymi szlakami. Wyzwanie jest o tyle trudne, że w nocy leje deszcz, zamieniający lokalne szutrowe szlaki w śliską gliniastą maź. Po drodze ekipy musiały stawić czoła w dwóch testach specjalnych, w których walczono o punkty. Pierwsza konkurencja to przepychanie motocykli przed zawalony most. Trudne i mordercze kondycyjnie. Drugi test jest bardziej techniczny – powolny wyścig znany chociażby z naszych zlotów. Nasza ekipa jest dobrze przygotowana, ale stres bierze górę – dopiero dziewiąty wynik dnia. Prowadzi Argentyna.
Dzień 2
Drugi dzeń to znacznie lepsza jazda naszego zespołu. Dwie konkurencje to próby czasowe z motocyklami. Pierwsza polegała na przejechaniu całym zespołem pętli prowadzącej dnem rzeki. Druga to pchanie tyłem motocykli. Naszym poszło nieźle i awansowali na piąte miejsce! Na prowadzenie wychodzi ekipa RPA. Dzień drugi to także pierwsza konkurencja dla… widzów. Każda ekipa oddawała do konkursu zrobione przez siebie zdjęcie i zachęcała internautów z całego świata do głosowania na nie.
Dzień 3
Ekipa Central East Europe radzi sobie coraz lepiej. Pierwsza konkurencja w ciągu dnia jest bez motocykla, sprawdza orientację w przestrzeni. Drugi test bada panowanie nad trakcją – start i hamowanie. Nasi radzą sobie świetnie w trzecim dniu imprezy przebijają się na czwarte miejsce, mając tyle samo punktów jak Brazylia i Wielka Brytania. Strata do podium jest symboliczna. Prowadzi RPA.
Dzień 4
Kolejny dobry dzień naszej ekipy. Zawodnicy pokonali krótką 136-kilometrową, ale morderczą pętlę zwaną "Salawin Loop". Na trasie czekały ich testy specjalne - nawigacja w korycie rzeki, przerzucanie GSa przez kłodę oraz jedna konkurencja nocna. Zespół Europy Centralnej i Wschodniej (CEEU) umacnia się na czwartym miejscu i traci tylko jeden punkt do trzeciej ekipy Wielkie Brytanii i zaledwie dwa do drugich Niemców. Prowadzą Afrykanerzy, ale w chwili obecnej każdy z zespołów z Top 6 ma realne szanse na zwycięstwo.
Dzień 5
Najdłuższy odcinek tegorocznego GS Trophy. 230 kilometrów kiepskiej jakość asfaltami i pełnymi kurzu szutrami. W planie dnia była konkurencja o nazwie "Buffalo turn" polegająca na jak najszybszym pokonaniu zespołem nawrotu, po niej test nawigacyjny GPS i rozstrzygnięcie konkursu fotograficznego z wczoraj. Na ogłoszeniu wyników okazało się, że nie był to dzień tak udany dla polsko-czeskiego zespołu jak wczorajszy. Nasza ekipa spada na szóste miejsce. Prowadzi Afryka Południowa.
Dzień 6
To był najtrudniejszy dzień tegorocznej imprezy. Na 157-kilometrowej trasie zawodnicy poruszali się słynnym szlakiem Ho Chi Minha. Po drodze przeprowadzono szalenie widowiskowy, ale także niebezpieczny test na holowanie motocykla, a wieczorem test z umiejętności obsługi motocykla. Polsko-czeski zespół pozostał na szóstym miejscu. Do podium tracimy 24 punkty i na tym etapie imprezy wiadomo już, że musiałby wydarzyć się cud, aby nasi wskoczyli jeszcze na pudło. Na prowadzeniu z topniejącą przewagą pozostaje ekipa RPA.
Dzień 7
Ostatni dzień rywalizacji. Trudy rywalizacji czują już ludzie i maszyny, które po szóstym dniu dostały mocno w kość. Bijące na bok felgi, oberwane plastiki, wyrwane lusterka, osłony i kierunkowskazy to widok powszechny. Ale ostatni dzień zmagań to także ostatnia szansa na przetasowania w tabeli, którą to ekipa CEEU wykorzystuje znakomicie. Nasi jadą bardzo dobrze na teście trialowym, a potem na pętli sprawnościowej. Zbierają sporo punktów i przebijają się na czwarte miejsce, z trzecim wynikiem punktowym! Choć nie udało się powtórzyć zwycięstwa z edycji 2014, to czwarte miejsce w międzynarodowej stawce zawodników z całego świata to wynik godny uznania.
Ekipa RPA wygrywa tymczasem finał międzynarodowego GS Trophy 2016. Zawodnicy z Południowej Afryki jechali równo i pewnie. Drugiego dnia imprezy wyszli na prowadzenie, którego nie oddali do mety. Na drugim miejscu ex aequo dojechały ekipy Niemiec i Wielkiej Brytanii, które do końca szły łeb w łeb.
BMW Motorrad International GS Trophy 2016, wyniki końcowe:
1 RPA - 299
2 Niemcy- 268
2 Wielka Brytania - 268
4 CEEU Europa Centralna i Wschodnia - 254
5 Ameryka Łacińska - 244
6 Brazylia - 242
7 Chiny - 234
8 USA - 229
9 Francja - 208
10 Włochy - 200
11 Argentyna - 188
12 Meksyk - 181
13 Rosja - 180
14 Kanada - 176
15 Korea Południowa - 146
16 Japonia - 138
16 Azja Południowo Wschodnia - 138
18 Kraje Alpejskie - 117
19 International Female Team – 116
CEEU Europa Centralna i Wschodnia
Jak ocenia się nasz zespół? Realistycznie. Honza Żlabek ma jasne spojrzenie na słabe punkty ekipy: „Trudno mówić o szczególnie słabych punktach naszego zespołu. Wszystkie ekipy składały się z najlepszych kierowców GSów z całego świata, więc słabe punkty ujawniały się dopiero w trakcie walki. Naszym była moim zdaniem nerwowość na niektórych testach. Nie potrafiłem zachować zimnej krwi w trakcie niektórych konkurencji z motocyklem. Czasem za mocno się spieszyliśmy, czasem działaliśmy zbyt agresywnie. Małym problemem była też bariera językowa. Nie wszyscy mówiliśmy dobrze po angielsku, ja nie rozumiem polskiego, dlatego ciągle potrzebowałem Andrzeja jako tłumacza. Przykładowo w czasie konkurencji w trakcie której zmienialiśmy opony krzyczałem do Andrzeja co ma mówić do reszty chłopaków. Nie było tego dużo, ale z pewnością zaważyło na wyniku”.
Ale były też rzeczy, w których nasza ekipa była mocna. Przede wszystkim w konkurencjach motocyklowych, Robert Figurski: „Jako zespół w przejazdach czasowych byliśmy zawsze w pierwszej trójce, tworząc naprawdę szybki team. Nawet jeśli wysypywaliśmy się na zadaniach rebusowych i podchodach, to szybką jazdą nadrabialiśmy stracone punkty”.
Dobre tempo to jednak nie wszystko. Jak wspomnieliśmy na początku formuła imprezy od początku jej istnienia jest tak dobrana, że o zwycięstwie nie ma szansy zadecydować przypadek. Wygrać może tylko najlepszy, najbardziej zgrany i wszechstronny zespół.
Wnioski
Zainteresowanie samym wydarzeniem rośnie z roku na rok. Widać to po ilości wpisów na portalach społecznościowych, widać to po zainteresowaniu motocyklowymi i nie tylko motocyklowymi mediami. Ubiegłoroczne kwalifikacje w Dadaju były najbardziej oblężone i zażarte w historii polskiego GS Trophy. I słusznie, ta impreza jest tego warta.
Idea przyświecająca międzynarodowemu finałowi od samego początku jest niezmienna. Na GS Trophy pojechać może praktycznie każdy. Wystarczy posiadać motocykl BMW i stawić się na jednej z lokalnych eliminacji. Kolejny światowy finał zostanie rozegrany w roku 2018 (impreza odbywa się co dwa lata), a eliminacje do niego odbędą się na którejś z edycji polskiego GS Trophy. Śledźcie zatem rozwój wypadków, przygotujcie się od strony jeździeckiej i bez wahania przyjeżdżajcie na eliminacje. Niczego nie możecie tutaj stracić, a zyskać możecie przygodę życia!
|
Komentarze 1
Poka¿ wszystkie komentarzeMoim zdaniem nasze najdro¿sze Panie zwyciê¿y³y wszystko :) Wszak nie tylko wynik z tabelki siê liczy. Gratulujê z ca³ego serca :)
OdpowiedzNo niestety. Feminizm okazuje siê kiepsk± koncepcj± z chwil± gdy trzeba wtaszczyæ lodówkê na trzecie piêtro... Wynik pañ (przy za³o¿eniu braku faworyzowania) by³ do przewidzenia.
OdpowiedzTo prawda, szarpanie 270 kilogramowego "potworka" to nie lada wyczyn. Aczkolwiek ca³a ta sytuacja rozrzewni³a mnie pod tym wzglêdem, ¿e a¿ by siê chcia³o polataæ na dwa motorki, tyle ¿e - w³a¶nie - adekwatnie przystosowanymi do p³ci, wagi i wzrostu :D Jeden nieco wiêkszy, a drugi zgrabny i porêczny. Bajka.
Odpowiedz