Eli Tomac wygrywa Monster Energy Cup + wideo
Nikt nie zgarnął miliona. Eli Tomac wraca do domu z 100 000 dolarów.
Tegoroczna edycja Monster Energy Cup została rozegrana w ubiegły weekend, dokładnie w tym samym czasie gdy w łódzkiej Atlas Arenie walczono podczas Supercross King of Poland. Jak i w latach ubiegłych, podczas Monster Energy Cup do zgarnięcia był 1 milion dolarów. Warunek? Wygrać trzy finałowe wyścigi.
Pierwszy finał to debiut Kena Roczena na Hondzie. Debiut i zwycięstwo, co tylko sugeruje jak szybko Niemiec odnalazł się w nowym zespole. Jego dyspozycyjność była na tyle dobra, że można było odnieść wrażenie, że to nie ostatnia wygrana tego wieczoru. Niestety, Ken popełnił kosztowny (tak na oko warty około 1 mln dolarów) błąd w drugim wyścigu:
Sytuację wykorzystał Eli Tomac, zawodnik Kawasaki. Tomac wygrywa drugi wyścig przed Ryanem Dungey i Marvinem Musquin. Roczen wraca po zwycięstwo w trzecim wyścigu, ale jest już za późno. Mimo wygranej notuje 7. pozycję w klasyfikacji generalnej zawodów. Zwycięża Tomac (ku uciesze sponsora tytularnego imprezy), drugi jest Ryan Dungey, trzeci Marvin Masquin.
Eli Tomac wrócił do domu bogatszy o 100 000 dolarów.
To był typowy Monster Energy Cup - pełen emocji. W ostatnim wyścigu po stałym starcie musiałem się mocno napracować. W niektórych momentach nie wiedziałem kto jest przede mną, a musiałem pilnować kto jest na jakiej pozycji żeby walczyć o zwycięstwo. W ostatnich okrążeniach walczyłem na tyle, żeby zakończyć wieczór ze zwycięstwem w generalce - komentował Eli Tomac.
Kolejna impreza tego typu (czytaj: jednorazowa) to Red Bull Straight Rhythm, już 22. października.
Foto: KTM, archiwum
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze