Effenbert Liberty uznał rundę na Monzie za farsę
W czasie wczorajszej rundy WSBK na Monzie zaiskrzyło między zawodnikami, organizatorami oraz pomiędzy Pirelli. Grupa zawodników próbowała storpedować pomysł ścigania się na przesychającym torze, co stanowić miało ich zdaniem zagrożenie dla bezpieczeństwa.
Jak zapewne wiecie zmienne warunki na Monzie sprawiły, że część toru była chwilami sucha, a część mokra. Uniemożliwiało to zastosowanie slicków, które na mokrej nawierzchni natychmiast tracą przyczepność. Jednocześnie opony deszczowe dostarczone przez Pirelli zużywały się w tych warunkach nadmiernie, w niektórych przypadkach rozpadając się. To stało się koronnym argumentem części kierowców w polemice z dyrekcją zawodów.
To co wydarzyło się na Monzie nie powinno nigdy mieć miejsca. Garstka kierowców wpłynęła na decyzję dyrekcji zawodów o odwołaniu wyścigu, przy okazji doprowadzając do ostrej wymiany zdań na polu startowym. Marco Melandri dla przykładu zaproponował w niewybrednych słowach Ayrtonowi Badovini, że ten powinien częściej uderzać się głową o asfalt jeśli rzeczywiście chce się ścigać w takich warunkach. Taka postawa części najlepszych zawodników na świecie musi rodzić pytania, bo kierowcy w innych klasach jechali w równie trudnych warunkach i jakoś sobie poradzili. Jak podsumował to Carl Forgarty obecny na miejscu: „Nie ma już kierowców takich jak kiedyś, którzy zawsze ścigaliby się, niezależnie od warunków”
Swoją irytację najdosadniej wyartykułował zespół Effenbert Liberty, który w WSBK wystawia aż czterech jeźdźców. W komunikacie prasowym zespół zarzucił Infrontowi, że dał się sprowadzić do roli zakładnika kilku zawodników i teraz zespół będzie musiał przemyśleć swoją przyszłość w WSBK:
„Jest jasnym, że WSBK doświadczył jednego ze swoich najgorszych dni okazując brak szacunku dla publiczności, dla tych, którzy tak jak Team Effenbert inwestują w ten sport. Nie do zaakceptowania jest, że kluczowe decyzje odnośnie wyścigu podejmowane są z taką powierzchownością, która niegodna jest nawet markowych wyścigów skuterów. Okazuje się, że WSBK sterowane jest rękoma garstki zawodników i zespołów.
Inne kategorie, w tym mistrzowskie, nie posunęły się zabrnięcia w taką farsę, co jest faktem potwierdzonym przez wyścigi innych klas, które odbyły się bez poważniejszych wypadków i narzekań. Mając na uwadze całą tą sytuację zarząd zespołu Effenbert Liberty będzie musiał przemyśleć przyszłość zespołu w wyścigach”
Na zamieszanie zareagowało także Pirelli. Giorgio Barbier z Pirelli już w weekend musiał tłumaczyć się w sprawie tego, co działo się z oponami deszczowymi. Po kilku okrążeniach deszczówki na mieszanej sucho-mokrej nawierzchni po prostu się rozpadały. Nikt jednak nie chciał słuchać Barbiera, który przekonywał, że do jazdy w takich warunkach przeznaczone są właśnie opony typu Wet, czyli Intermediaty. Niestety te sugestie nie znalazły posłuchu u kierowców, którzy nie ukrywali, że nie lubią tego typu opon. Pracownicy Pirelli całą noc z soboty na niedzielę nacinali także część miękkich slicków, aby dać zawodnikom szeroki wybór na mieszaną i przesychającą nawierzchnię. Niestety bez efektu. W efekcie zamieszania Pirelli wystosowało komunikat prasowy w którym czytamy:
„Weekend na Monzie od soboty przebiegał pod dyktando pogody, która była wyjątkowo niestabilna. Ładna pogoda przeplatała się z gwałtownymi opadami deszczu, a nawet gradem.
Jeśli chodzi o klasę Superbike chcielibyśmy odnieść się do sobotniego Superpole: Pirelli konsekwentnie zalecało używanie przez zespoły i zawodników opon typu intermediate, które przez cały czas były dla nich dostępne. To zalecenie zostało jednak zupełnie zignorowane i wszyscy zawodnicy korzystali z opon deszczowych. Działo się tak, ponieważ tor częściowo był zupełnie suchy, a częściowo mokry z powodu otaczających go drzew, które utrzymywały na nim wilgoć.
Opony deszczowe działają poprawnie przy temperaturach 50-60 stopni, ale na dwóch następujących po sobie odcinkach prostych, które były kompletnie suche, opony osiągały temperaturę mocno ponad 200 stopni Celsjusza. To powodowało roztapianie się mieszanki na czole bieżnika. Chcielibyśmy także zapewnić wszystkich, że opony Pirelli posiadają stalowe opasanie, przez co jest niemożliwym, aby doszło do wybuchu takiej opony.
W niedzielę klasy Superstock ścigały się zgodnie z harmonogramem, w warunkach jeszcze gorszych niż w klasie Superbike przy wykorzystaniu opon typu Rain na przednim kole i opon Wet / Intermediate na tylnym kole. W wyścigu Supersport opony deszczowe Pirelli wytrzymały cały wyścig bez jakichkolwiek problemów.
Szkoda, że kierowcy klasy Superbike, którzy mieli do dyspozycji opony Intemediate nastawili się na jazdę wyłącznie na oponach typu Slick. Kiedy rozpoczął się wyścig stało się jasne, że nawet w takich trudnych warunkach możliwe było przeprowadzenie dobrego wyścigu.”
Komentarze 9
Pokaż wszystkie komentarzeDecyzja w sprawie drugiego wyscigu superbike - osmieszanie tego sportu. Co za idiota zdecydowal o zbyt szybkim przerwaniu? Lekki deszcz jest nieodłączna częscią sportów motorowych, od 100 lat...
OdpowiedzZ tymi temperaturami opon to taka sama lipa jak te opony. 200 stopni C ??? Nawet tarcze hamulcowe tyle nie osiągną podczas jazdy na suchym! Żeby na deszczu ich wety osiągały 50-60 stopni to ...
OdpowiedzNo to powiedział co wiedział...
OdpowiedzPewnie jesteś specjalistą od mokrych opon Pirelli i masz odmienne zdanie, podziel się proszę zatem swoimi uwagami, odnośnie osiągania takich temperatur przez ten typ opon.
Odpowiedzale Melandri to fiknął jeszcze chyba na suchym?
Odpowiedzzamiast tej lipy można oglądać Moto GP albo Moto 2
Odpowiedze tam, gadasz. Ten weekend był jaki był. Ale ogólnie SBK jest zaje... kilka ostatnich wyścigów po prostu wymiatało.
Odpowiedzzamiast tej lipy można oglądać Moto GP albo Moto 2
Odpowiedz"nie ma już kierowców jak dawniej" ale i maszyny nie są wczorajsze !
Odpowiedz