Kiedy wyjeżdżaliśmy z Tolmezzo było już całkiem ciemno. Najlepsze to to że zaczęło się strasznie błyskać. Nie padało, ale błyskawice były potężne. Olivka przestraszona. Jedziemy sami w nocy, jak to Ola powiedziała w tych strasznych górach...:) No ale cóż, ja się burzy nigdy nie bałem i uspokajam Olivkę że do granicy mamy jakieś 40 km. Nagle w ułamku sekundy jak zaczęło padać, ale to tak bardzo że ja przez pootwieraną wentylacje w spodniach i kurtce byłem cały mokry w przeciągu kilku sekund. Po prostu takie uderzenie że w życiu czegoś takiego nie widziałem. Musieliśmy jechać kawałek w tej ulewie ale nagle zobaczyłem most - była to autostrada pod którą się schroniliśmy aby ubrać tzw. kondoniki :) każdy chyba kuma oco lotto. Samochody stawały za nami na poboczu bo nie dało się jechać. Widoczność zerowa, kałuże po kostki na drodze wyrobiły się w momencie. No ale cóż - nie będziemy tu zimować. Olivka przestraszona, ze strachu weszła do kondonika i ja również :) Mówie do niej że musimy jechać bo nic tu nie zrobimy, ale obiecałem że zatrzymujemy się w pierwszym lepszym hotelu. Tak też się stało. Znaleźliśmy po drodze jakiś hotel z dużym parkingiem dla Tirów. Zajechaliśmy praktycznie do środka - kiedy postawiłem motor i podniosłem szczękę od kasku to wylało mi się z pół litry wody. Ludzie patrzą na nas jak na przybyszów z odległej planety, ale cóż bez zastanawiania postanowiliśmy tam zostać do rana. Po mniej więcej trzech godzinach pogoda się uspokoiła. Hotel nie należał chyba do najtańszych bo cena wyjściowa to 65 euro, ale z moimi zdolnościami handlowymi wylicytowałem cenę 50 euro za 2 osoby :). Hotel był bardzo wielki i że tak powiem straszny... Mieszkaliśmy na górze, sami, były duże schody, i bardzo długi korytarz a nasz pokój na samym końcu. Wielkie okna przez które było widać wielkie czarne góry - tzn. cienie tych gór... No ale co zrobić, przespać się trzeba bo rano czeka nas daleka droga do domu. Do kibla w nocy nikt nie poszedł bo strach :) dopiero rano można było bezstresowo oddać mocz :). Ja miałem problemy z zaśnięciem bo temperatura w pokoju była bardzo wysoka, a ja w takich warunkach spać nie potrafię... Tak więc poszliśmy spać około 2 w nocy, a wstaliśmy o 4.30. Budzik był nastawiony na 5 tak, żeby około 6 wyjechać. O godzinie 5 rano kiedy u nas w Polsce jest już jaśniutko to tam jest praktycznie środek nocy... Dopiero około godziny 6 się rozjaśniało... Jest 5.40 i wyruszamy do Polski przez Austrię i Słowację, czyli Villach, Klagenfurt, Wiedeń, Bratysława, Liptovsky Mikulasz, Preszów i Krosno. Dojeżdżamy do Tarvisio i na granicy z Austrią niema ani jednej osoby. Po prostu przejeżdża się jak by nie było żadnej granicy. Dalej lecimy autostradą w kierunku Wiednia. Po drodze parę przerw m.in. na śniadanko i tankowanie. Utrzymywałem prędkość 120-140 tak więc z takim bagażem, 2 osobami na pokładzie Transalp miał spory apetyt na paliwo bo łykał 7-9 litrów na 100km.
Po przejechaniu Austrii dojeżdżamy do Bratysławy i kierujemy się na Granicę Austriacko - Słowacką. Zaraz za granicą znajdujemy fajny parking z czymś podobnym do McDrive. Podjeżdża się do okienka i zamawia co tam się chce. Dobre były kanapki na ciepło z surówką i szyneczką ;) Tam właśnie zjedliśmy obiadek w tejże oto postaci i ruszyliśmy dalej na podbój Słowacji. Olivka zmęczona ale nie może doczekać się spotkania z psem oraz rodzicami tak więc zaciska zęby i lecimy dalej. Teraz to już piękne krajobrazy Słowacji... Olivka bardzo zmęczona dlatego postanowiłem zakupić po Red Bulliku na regeneracje sił. Mi pomogło i czułem się jak nowo narodzony - a Jej znowu przyspawało lekko korki i zaczęła mnie denerwować cały czas i śpiewała jakieś dziwne piosenki... :) Robiliśmy postoje bo Olivka bardzo dzielna ale widać że zmęczona postanowiła za wszelką cenę dojechać dziś do domu. Ja proponowałem nocleg w Liptovskim Mikulaszu, i odwiedzenie Aqua Parku lecz bezskutecznie :). Tak więc jechaliśmy dalej. Kiedy Ola pytała ile jeszcze to mówie: już nie daleko 200km.... Po przejechaniu 800 km, takie niewinne 200km to nie dużo ale jednak coś. Mnie jechało się bardzo dobrze i mógłbym jechać i jechać, ale widząc zmęczenie mojej dziewczyny postanowiłem podkręcić manetkę trochę więcej żeby szybciej dojechać do Słowacko-Polskiej granicy w Barwinku. I tak też się stało ! Dotarliśmy na Barwinek. Ola szczęśliwa i zadowolona. Ja też banana miałem chociaż żałowałem że wróciliśmy do domu. Przejechaliśmy tego dnia 1090 km, tak więc jest to nie lada wyczyn. Odwiozłem Oliveczkę do domu i sam udałem się do swojego. Po drodze w małym lesie wyskoczył mi zająć przed przednie koło. Jako że z Enduro pozostało mi to, że zawsze mam palec na przednim hamulcu i sprzęgle to szybka reakcja pozwoliła uniknąć niepotrzebnego już zdarzenia. Szkoda byłoby zająca, a i nie wiadomo czy ja bym figury nie zaliczył. Na zakończenie chciałem powiedzieć że były to pierwsze moje wakacje na motocyklu. Nie spodziewałem się że będzie tak fajnie. Było po prostu extra. Jeśli miałbym okazję to wróciłbym tam choćby dziś. Bardzo Polecam Chorwację jako kraj piękny i ciekawy, a i nadający się do turystyki motocyklowej. Krótkie informacje: Ceny paliwa w Chorwacji znacznie różnią się z tymi które są podane w internecie. Paliwo euro 95 które jest najtańsze, widziałem tylko na 2 stacjach, wszędzie jest eurosuper za 8.5 - do nawet 9.25 kuny. To około 5zł. Tak więc ceny są bardzo wysokie. We Włoszech cena paliwa za 1 litr przekroczyła 6zł, ale ja o tym wiedziałem wcześniej i zatankowałem do pełna przed Włoską granicą, co wystarczyło mi żeby dojechać do Austrii gdzie ceny były najbardziej normalne czyli 1.15 - 1.25 euro za litr. Na Słowacji paliwo kosztuje tyle samo co u nas. Tak więc bez niespodzianek. Były to najlepsze wakacje mojego życia. Spędziliśmy tam 10 dni i zrobiliśmy 3900km objeżdżając całą Chorwację. Cieszę się bardzo że motocykl nie odmówił posłuszeństwa - należy go za to pochwalić bo przez cały pobyt sprawował się idealnie. Przed wyjazdem liczyłem około 3300km, jednak trochę pojeździliśmy na miejscu i się uzbierało tyle. Specjalne podziękowania dla moich rodziców, ponieważ bez ich pomocy wyjazd ten nie doszedłby do skutku. Tak więc wielkie dzięki rodzice ;) A teraz pozostają tylko miłe i przepiękne wspomnienia oraz ponad 800 zdjęć z wyjazdu... Było warto, naprawdę. Tekst i zdjęcia: Darek Habrat "MŁODY"
|
Komentarze 23
Pokaż wszystkie komentarzeWidocznie ten parking za 24 euro nie był zbytnio odwiedzany przez Polaków i obsługa nie brała zastawu nie podejrzewając, że tak bezczelnie ktoś będzie ich okradał. Pozostawiłeś pewnie w ich ...
Odpowiedzwitam czy ktoś sie wybiera motorkiem w tym roku na Chorwację, ja z żoną mamy plan na początek sierpnia. kontak atram543@wp.pl
OdpowiedzPlanuję wyjazd ok.1 sierpnia to moja pierwsza wyprawa - również z plecaczkiem- jesteśmy z centrum (Płock) NTV 700 to ma być przygoda : i namiot, i kwatera szczerze sami trochę stres ale a co tam czekam na odp.Pozdrawiam
OdpowiedzWitam z jakiego regionu PL jesteście ? pozdrawiam Bożena i Andrzej kontakt andruk55@wp.pl
OdpowiedzHejka! Planujemy wyjazd na 2 motocykle 10sierpnia na ok 2tyg. kontakt gallivet@poczta.fm
OdpowiedzZazdroszczę wam takiej wyprawy :) w tym roku też chcę wybrać się do Chorwacji, ale na bardziej tradycyjne wczasy. Wyszukuję wszelkich informacji o kurortach i noclegach. Wiem, że noclegi są ...
OdpowiedzCasa en Sol, to zespół pasjonatów Hiszpanii, a zarazem profesjonalistów w zakresie pośrednictwa nieruchomości na hiszpańskim rynku inwestycyjnym. Gruntowna wiedza o Hiszpanii – jej języku, kulturze oraz systemie sprzedaży nieruchomości - pozwala nawiązywać sprawdzone kontakty z zaufanymi partnerami. http://casaensol.pl/nieruchomosci-rodzaj-2.html - apartamenty hiszpania
OdpowiedzSiemano, a skąd jesteś, i z kim jedziesz, ja się także wybieram tam tylko że raźniej by było ekipą, zwłaszcza że jadę 13letnią dziadzią :) gsf600 W razie zainteresowania prosił bym o kontakt, oreszke.m@gmail.com
Odpowiedzsuper opis z tempem, dziękuję taki wyjazd to moje marzenie i już wiem, że oprócz bardzo chcę to .... zrobię to, pozdrawiam Konrad Namyslo
OdpowiedzTY KOLEŚ WYGLĄDASZ MI NA GEJA!! TAKI BLONDASEK PEDAŁEK, DZIEWCZYNĘ WZIĄŁEŚ PEWNIE DLA POZORU HEHE
OdpowiedzI co z tego ale bardzo przystojniacha takie ciacho
OdpowiedzAle jaja... przeczytajcie tę samą relację na stronie autora, link jest na górze artykułu. Wszelki ślad po towarzyszce podróży zaginął, warto porównać, bardzo twórcza robota :D
Odpowiedzi tak się tworzą legendy ;-)
Odpowiedz