Bosozoku - terror miasta po japońsku
Są groźni i śmieszni. Jak różowa siekiera lądująca w naszych plecach.
Japończycy mają tendencję do przesadzania. Sprzedają brudną bieliznę na ulicach, jedzą lody o smaku zwierząt, które często darzą seksualnym uczuciem. Są, mówiąc taktownie, nietuzinkowi. Wszyscy kojarzą Yakuzę, organizację przestępczą, której członkowie lubią wyrywać paznokcie członkom każdej innej organizacji. Otóż jak się okazuje, to nie jedyne „złe” ugrupowanie w Japonii. Jest też Bosozuku. To coś w stylu Rockersów albo wczesnych Hell’s Angelsów, ale z charakterystyczną dozą azjatyckiego absurdu. Ich motto to „mamy wszystko gdzieś, ignorujemy wszystkie zasady, lubimy głośne wydechy i mamy wszystko gdzieś!”. Podczas gdy w szeregach Hell’s Angels często znajdują się dentyści, albo osoby, które w sakwach mają zapas Biovitalu, do Bosozuku dołączają najczęściej ludzie młodzi, niepotrafiący sobie poradzić z kartkówkami w liceum. Ich motocykle to najczęściej stare, japońskie nakedy z dodanymi kuriozalnie wielkimi owiewkami, sissy barami (tak, mi też kojarzy się to z deską surfingową), dziwnymi kierownicami i w niepokojących malowaniach. Marlon Brando („Dziki”), prekursor wszystkich gangów motocyklowych przewraca się w grobie…
|
Komentarze 3
Pokaż wszystkie komentarzeOglądałem niedawno o nich reportaż Vice na YT. Śmieszne to ale ciekawe. Polecam sprawdzić.
OdpowiedzA co powiedzieć o naszych dorosłych facetach oblepionych trupimi czaszkami i jakimiś dziecinnymi naszywkami na plecach za które leją się po twarzach?
OdpowiedzAgrotuning pierwsza klasa ;P
OdpowiedzJak dla mnie odjazd :) Kicz, żadnych zasad i "manie" wszystkiego i wszystkich w d***. Idea bardzo mi sie podoba, choć nie wiem czy miałbym odwagę jeździć takim pojazdem.
Odpowiedz