Nasi czytelnicy z Anglii donoszą - Birmingham Motorcycle Show i London MCN! Birmingham Motorcycle Show to duże imprezy motocyklowe w Anglii. Postaram się wam przybliżyć atmosferę i organizację tych wystaw pełnych atrakcji i wymarzonych sprzętów. Zarówno w Birmingham, jak i Londynie wszystko działo się na dużych obiektach.
Birmingham Do Birmingham dojechałem z łatwością po samych znakach. W Londynie łatwo się zgubić nawet z navi. Podobno łatwo trafić do Excel, gdzie się wszystko odbywało, ale jadąc z centrum, miałem drobne problemy. Za parking zapłaciłem jedyne 12 funtów. Co za zdzierstwo, tyle dobrego, że motocykle parkowały za darmochę. Na dobrze zorganizowanym parkingu, w autobusie , była przechowalnia kasków. Ale nie łudźcie się, że za darmo. Tysiące motocykli na parkingu. Postanowiłem przejść przez ten gąszcz, a nuż znajdzie się coś nietypowego do kolekcji zdjęć (albo z kluczykami w stacyjce :-). Jest... Bimota, cała w karbonie, wspaniale wygląda. Wloty, które wchodzą do baku budzą respekt, już nie wspominając o zawieszeniu. Ładnie i estetycznie wyglądał również Z750 w niebieskim kolorze. Parking dla motocykli w Birmingham był w gigantycznej hali i motocykle były strzeżone. Birmingham było moją drugą imprezą w Anglii, na której byłem osobiście. Nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać. Przebijam się przez tłum i wreszcie jestem w środku. Rogal na gębie, to rzecz jasna. Miłe i skąpo ubrane panie rozdające kalendarze i inne ulotki. Pierwsze stoisko przy którym się znalazłem to Suzuki. Wszystkie topowe modele GSX-R-ów, ale również sprzęty w ciężki teren. Chyba właśnie Suzuki miało najbardziej odjechaną ekspozycję motocykli. Człowiek wpadał w zachwyt z daleka. Bardzo dobrze zorganizowany punkt informacyjny i doradztwo. Bardzo dobrze wyeksponowany był również nowy B-King. Osobiście nie podobają mi się wydechy, ale z przodu budzi respekt. Następną była ekspozycja Harleya. Człowiek nawet sobie sprawy nie zdawał, że zaczęli wypuszczać wersje typu Street, oczywiście nie pomijając juz dobrze znanego V-roda czy Electra. Miłą atrakcja był V-rod z wyścigów na 1/4 mili. Przed motocyklem był duży ekran LCD i co chwila puszczano film ''on bord'' ze startu. Można było na nim usiąść i choć przez chwilę poczuć się, jak na rasowym dragu. Na miejscu była profesjonalna obsługa i punkt informacyjny. Zaraz dalej było stoisko Buella. Super ekspozycja! Pokazano nowy prototyp Buella - typowy street. Z zawiasami USD, handbarami i co ciekawe plastikowym bakiem (imitacją baku), ale przez który można dostrzec filtr powietrza. Kolejna atrakcją w Birmingham były motocykle od samego Carola Nasha. Myślę, że określenie dzieła sztuki będzie bardziej odpowiednie. Wspaniała ekspozycja... Nie sposób przejść obojętnie, nawet jeśli ktoś pała wielka miłością do ścigaczy. Idealne dopieszczenie każdego detalu, miażdżące szerokości tylnych felg i powierzchnie o lustrzanym odbiciu. Jedną z piękności od Nasha była ''traja'' o nazwie ''The Dealer'' nawiązująca do gangsterskiego stylu samochodów z USA. Biało-perłowy lakier, gigantyczne chromowane felgi ze spinerami i siedzenie obite skóra węża...Niestety brak miejsca dla pasażerki, a takowych zapewne by nie brakowało. Nieco dalej była ekspozycja bardziej współczesnych motocykli od 'Nasha' V-max, Gixery z turbo, Nosy i inne NX-y. Jednym słowem same totalnie odjechane demony. Śliczne, tłuste cudeńka. Tuż za moimi plecami dostrzegłem wielka niebieska ''lorę'' demo z Öhlinsa. Złoty kolor, można było z bliska przyjrzeć się amorkom, hamulcom, kompletnym zawieszeniom. Przy poszukiwaniu toalety niechcący znalazłem się na dworze. A tam moim oczom ukazał się... tor do jazdy na supermoto! Paru gości męczy sprzęty, ile wejdzie. Zlokalizowałem biuro całej tej imprezki, ale wszystkie miejsca były już miejsca zarezerwowane. Szkoda, za zupełną darmochę można było pośmigać na całkiem przyzwoitym torze, na bardzo rześkich WR. Można było również wybrać sobie na wielu motocyklach jazdę demo. I to całkiem niezłą, bo trasa liczyła 15 mil. A do wyboru było kilka motocykli z każdej marki, wliczając Harleya. Oczywiście wszystkie sprzęty były nowe. Jedyny warunek to posiadanie brytyjskiego prawka. No cóż. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie. Chętnych było sporo i się znów nie załapałem. Można było również przetestować BMW (traja) dla inwalidów. Super sprawa! Zwłaszcza, że do tej Beemki wjeżdża się całym wózkiem. Odchodząc z wielkim żalem serca, klnąc pod nosem, strzelałem foty. Przynajmniej do toalety się załapałem... Wchodząc znów głównym wejściem, ochrona zatrzymała mnie, aby sprawdzić moją torbę. No to gleba! Przecież moja torba w środku to nic innego jak... zestaw młodego terrorysty. Mam w niej wiele narzędzi i różnych dziwnych rzeczy: -palnik -odmrażacz do szyb -jakieś kable USB -ładowarki -plastelina syntetyczna do kasowania wycieków -perfumy -telefon -zapalniczka -zestaw słuchawkowy -izolacja -odbiornik GPS -nożyczki -scyzoryk -miernik ciśnienia do kół -śrubokręty I mnóstwo baterii AA do aparatu. Ale chłopaki chyba szukali jedzenia...Udało się! Dostałem torbę z powrotem i ciepłe słowo. Dotarłem na stoisko Kawasaki. Hm, ładne dziewczęta na motocyklach. Nowe modele ZX10, ZX6R i to, co tygryski lubią najbardziej, czyli sprzęty do skakania. W szklanej gablocie był przekrój nowej ZX6R. Nie często można zobaczyć demo bike`a w takiej postaci. Kolejna duża atrakcja to ZX12R. Drag, zbudowana do wyścigów na 1/4 mili. Bezproblemowo wykręca 320 km/h. Jeszcze ciekawszą zieloną atrakcją był ''Sound Bike,'' grzmiał i dudnił. Ale nie z wydechów, a z licznych głośników i subwooferów! Sprzęt grający JBL. Bezproblemowo zagłuszyłby wioskowych wymiataczy w Calibrach z pod remizy. W zadupku miała zamontowany wyświetlacz LCD, a z przodu I-pod, nie wspominając o gigantycznych wzmacniaczach. Milo było również zerknąć na klasyki Kawasaki, które w przeszłości zdobywały puchary. Od Kawasaki dotarłem do Hondy. Wielkie stoisko, jakże by inaczej. Niemalże pełna oferta! Transalp, Goldas, RR, miodzio. Honda postanowiła zatroszczyć się o najmłodszych uczestników show. Małe pociechy mogły pojeździć na mini quadach na mini torze, pod okiem instruktora. Ja postanowiłem obadać nowego ''Tygrysa'' Triumph Tiger, nowy model turystycznego enduro. Wizualnie najbardziej podoba mi się w białym kolorze, jego czasza przypomina bardziej jakiegoś owada niż tygrysa. Oczywiście nie zabrakło też Rocketa, który był z... dwuosobowym wózkiem bocznym - klasyka. Podążając za tropem enduro natrafiłem na stoisko BMW. Wspaniała ekspozycja i nowości. G 650 Xcountry, jak i wersja Challenge, nie zabrakło oczywiście HP2. O kultowym i nie zniszczalnym GS-e już nie muszę wspominać... Stosunkowo młoda konkurencja nie próżnuje. KTM, bo o nim mowa, wystawił swoje stoisko, tak liczne, jak chór Słowików. Aż oczy musiałem przymykać od rażącej pomarańczy. Do nowego modelu SuperEnduro 990R przymierzyłem się nawet osobiście. To nie ściema, że trzeba mieć długie nogi, duży to gabaryt, ależ on musi iść wspaniale na koło. Podobnie, jak i piekielne Supermoto z silnikiem LC4 (mały, ale wariat). KTM dysponował dodatkowo firmowym sklepem, w którym można było się zaopatrzyć w profesjonalne ciuchy i liczne gadżety z logo KTM. A skoro juz jesteśmy przy extremalnych pojazdach - dość ciekawą ofertę przedstawił Polaris. ATV na zestawie gąsienic...nooo, dla takiego pojazdu nie ma żadnych granic! Spacerując dalej mijam dwa wampirki w obcisłych niebieskich wdziankach na niebieskim R6, które reklamują firmę ubezpieczeniowa i ślicznie pozują przed obiektywem...wrrr... Troszkę dalej ktoś pomylił imprezy i zaparkował bolid Formuly1. Takim jeszcze nie jeździłem...Ale moja uwagę przyciągnęło stoisko z motocyklem demonstracyjnym dla ludzi bez kończyn z systemem Pro-Shift. Udałem się w poszukiwaniu jakiejś kawy. Tuż przy wystawie była kawiarnia ''Race''. Między stołami poustawiane sportowe motocykle. Wspaniały klimat i dobra kawa . Po chwilowym odpoczynku zacząłem znów obchód. Znalazłem wspaniałą ''Buzę'' na gigantycznym turbo. To jest lans!!! Była opisywana w magazynie ''Super Bike". Royal Enfield- parę klasycznych sprzętów, przy których zakotwiczyłem się z aparatem, single i wersje z wózkiem bocznym, stylem nawiązujące do lat 60-tych. Na obrzeżach hali było wielu wystawców z osprzętem motocyklowym oraz profesjonalnymi narzędziami do naprawy i tuningu. Dość licznie przedstawiali swe produkty producenci hamowni motocyklowych. Tuż obok hamowni było stoisko z motocyklami, które startowały i zdobyły puchar w wyścigu ''TT'' na wyspie Man. Liczne modele i najbardziej odjechana rzecz - puchar, który można było wziąć w ręce i zrobić sobie fotę. W następnym stoisku (wielkim kasku) można było skorzystać z darmowego serwisu dla ''garnków'' Arai, jeśli ktoś przyniósł swój oczywiście. Zaraz obok Dynojet miał super pokazowy model Yamahy R1, na której było zaprezentowane działanie Powercommandera z wyświetlaczem LCD. Drogi bajer, ale za to jaki lans pod kolumną by był. W stoiskach z ciuchami wybór był ogromny. Setki kasków, kurtek, rękawic. Ceny kurtek specjalnie rewelacyjne nie były, ale za to wiele dobrych kasków w atrakcyjnych cenach. Duży wybór kurtek dla płci pięknej, wliczając różowe grafiki na kaskach na różowych skórach kończąc. Hm, kwestia gustu. Dość mały był wybór zbroi i pojedynczych ochraniaczy do motocrossu, ale to nie oznacza, że ich w ogóle nie było. Yamaha miała, podobnie jak konkurencja, bardzo licznie odwiedzane stoisko. Był przekrój R1 i wystawa modeli słynnych zawodników, na przykład z numerem ''46''. Dość ciekawą ofertą było liczne przedstawienie modeli ''125 cc'' 4suwowych- sport, enduro, supermoto i naked. Są one bardzo popularne w UK, ponieważ jest to ekonomiczny i tani w eksploatacji środek transportu, zwłaszcza w kwestii ubezpieczenia. Niestety liczne tłumy nie pozwoliły mi zrobić zdjęć. Ogólnie atrakcji w Birmingham było mnóstwo. | |
Komentarze 2
Poka¿ wszystkie komentarzeKurka wodna fajna relacja i chyba fajowo bylo na mijscu. A moglem sie wybrac :-(
OdpowiedzTo Borowicz porobi³ takie kiepskie zdjecia>?Czy tam nie by³o w ogole ¶wiat³a czy jak?
Odpowiedz