Berliner Motorrad Tage 2007
Na tegorocznym Berliner Motorrad Tage nie zabrakło formy, ani też idącej z nią w parze, zawartości. Wprawdzie pierwszą niespodzianką była zmiana geograficzna - wiedzeni zeszłorocznym doświadczeniem, zaparkowaliśmy samochód na podejrzanie pustym, jak na godzinę 10 rano, parkingu przy wejściu północnym. Wietrzyliśmy spisek... I rzeczywiście, okazało się, że tym razem impreza odbywa się w południowej części ogromnego centrum wystawowego. Oczywiście można było zawczasu to sprawdzić na stronie organizatora, ale my nie sprawdziliśmy... Tak więc nieoczekiwanie zaliczyliśmy długi spacer w wiosennym słońcu, dzięki czemu doceniliśmy jeszcze bardziej ogrom berlińskiej budowli. Po drodze podziwialiśmy szerokie spektrum jednośladów, mknących w jedynie słusznym o tej porze kierunku, a więc na parking przed wejściem na BMT. Niebawem kupowaliśmy już bilety i wjeżdżaliśmy ruchomymi schodami do brzucha przeszklonego molocha. Uśmiechnięte niemieckie panie co krok wręczają kolorowe bibeloty, pachnie kiełbaskami, szum, gwar dobiegającej z hal muzyki zmieszanej z jakimś rasowym wydechem z hali po lewej... Tak, cała jedna hala była przeznaczona na parking dla motocyklistów odwiedzających imprezę! W dodatku motocykliści byli uprzywilejowani zniżkowymi biletami - bardzo miły akcent! Czy będzie tak i u nas?? Kierujemy się do pierwszej hali po prawej stronie i zaczynamy nasze nurkowanie. Jak zwykle widzimy dość efektywnie wykorzystaną przestrzeń hali, zajmowaną przez wszystkich czołowych, a także mniej znanych (nam?) producentów z branży. Mnóstwo zwiedzających, pośród których - co miłe - gdzie nie nadstawimy ucha, tam słyszymy polski język! Przekrój wiekowy ogromny, niemal od lat dwóch do stu dwóch. Jest przyjemnie, jest klimat i jest czas. Piękne motocykle i wspaniałe kobiety (a może na odwrót), na większości seryjnych maszyn można usiąść, można pomacać, zrobić zdjęcia... Ech, serce bije dla takich chwil. Wszystkie nowości w zasięgu ręki - prawdziwy salon! Jak zwykle mnóstwo ubrań za mnóstwo euro; do wyboru, do koloru i rozmiaru, co komu potrzeba. Podziwiamy, siadamy, oglądamy, przymierzamy, pytamy o ceny... Przeważnie drogo, dla nas. Po zabawnych poszukiwaniach toalety kierujemy się do następnej hali, gdzie od razu na wejściu przeżywamy deja vu, a to za sprawą rzucającego się w oczy wigwamu noszącego znajome logo rodzimej firmy MottoWear. Być może chłopaki nie szokowali rozmiarem stoiska, zwłaszcza na tle bazujących opodal IXS, Dainese, czy Airoh, ale dobrze rokuje już sama ich obecność na imprezie tak dużego formatu, jak BMT. | |
|
Komentarze 1
Poka¿ wszystkie komentarzeBy³em, widzia³em. Targi ciekawe. Brakowa³o Yamahy i Hondy. Naprawdê ¶wietna organizacja, no i ciekawostka: jedna hala, gdzie odbywa³y siê ró¿ne popisy, np: policji berliñskiej. A ceny? Zbli¿one do ...
Odpowiedz