Benelli Leoncino Trail. Scrambler, co się trudom nie kłania! [TEST]
Benelli Leoncino Trail przebył ze mną ponad 4 tys. km po koszmarnie złych bocznych drogach Bułgarii i Rumunii. Byłem ciekaw co się popsuje i czy w ogóle dojedzie do domu. Nie zawiódł ani razu.
Wśród motocyklistów panuje mocne przekonanie o tym, że do motocyklowej turystyki niezbędne jest uzbrojone po zęby turystyczne enduro. Wielu z nas sądzi, że bez takiego – dajmy na to – BMW R1250 GS czy innego KTM 1290 Super Adventure po prostu nie będziemy w stanie zrobić więcej niż 1000 km.
To jeden z najdziwniejszych mitów, z którymi spotkałem się w swoim motocyklowym życiu. O tym, że to bzdura, przekonać się bardzo łatwo – do naszego kraju docierają motocyklowi podróżnicy na Vespach, Burgmanach, Hayabusach, a nawet chińskich ryżopędach.
Ja sam zaliczyłem kilka udanych, dalekich wyjazdów na dziwnych sprzętach – kilka lat temu byłem na przykład Rometem ADV250 w Albanii. Tym razem postanowiłem jako potwierdzenia tezy "podróżować można wszystkim" użyć bardzo obiecującego scramblera – Benelli Leoncino Trail. To nieco bardziej "uterenowiona" wersja standardowego Leoncino.
Prawdziwy adwenczer!
Mimo skromnej ceny, niezbyt muskularnego wyglądu i pojemności przywołującej raczej lata 70., Leoncino okazuje się pełnoprawnym adwenczerem. Opony Metzeler Tourance, szprychowane koła (17 cali z tyłu, 19 z przodu), lekka konstrukcja i nadzwyczaj dynamiczny, jak na taki sprzęt, silnik – ten motocykl ma wszystko, co potrzebne do przygody.
Oczywiście – wymienione na początku tuzy motocyklowej turystyki z całą pewnością zapewnią większy komfort i lepszą dynamikę, zwłaszcza podczas podróży z pasażerem. Trzeba jednak pamiętać, że Leoncino Trail kosztuje co najmniej jedną trzecią, a może i jedną czwartą ich ceny…
Konstrukcja Bennelli Leoncino Trail jest prosta jak regulamin kąpieliska. Mimo tego motocykl natychmiast budzi zaufanie. Wygląda solidnie, detale są dobrej jakości, lagi wyglądają jakby ktoś je wymontował z superbike'a, a klasyczny, okrągły reflektor przypomina wojskowy szperacz. Motocykl z daleka zaprasza do przygody i obiecuje wiele frajdy.
Pozycja za kierownicą jest aż nieprzyzwoicie wygodna. To jedna z zalet scramblera – jeśli nie cierpisz na gigantyzm, nie jesteś karłem i nie ważysz 200 kg, na bank znajdziesz wygodną dla siebie pozycję. Co więcej – motocykl dysponuje regulacją napięcia wstępnego zawieszenia, co pozwala w pewnym zakresie dopasować jego działanie do obciążenia.
Przygodowy charakter motocykla podkreśla także dumnie ostentacyjny wyłącznik systemu ABS umieszczony na kierownicy. Naciskasz, przytrzymujesz, system wyłączony. Tak po prostu.
Wzruszające detale
W Benelli Leoncino Trail producent nie pożałował detali. Znalazła się tam customowa kierownica, wzruszająco ładnie brzmiący wydech, bardzo czytelny wyświetlacz ze wskaźnikiem zapiętego biegu, gustowna tylna lampa i estetyczna kanapa. Niestety – jak pokazał test, jej komfort można określić jako 2/10. Do miasta nie jest to problem, ale na dłuższą wyprawę zamówiłbym akcesoryjną żelową lub zamontował jakąś specjalną poduszkę pod tyłek.
Benelli Leoncino wyposażony jest w dwucylindrowy silnik rzędowy o pojemności 500 cm3 i mocy około 47 KM. O ile na papierze dane te nie robią wielkiego wrażenia, o tyle na drodze już tak. Motocykl waży zaledwie 170 kg i to wyraźnie czuć podczas jazdy – skromna jednostka napędowa bardzo żwawo napędza motocykl, co powoduje, że w mieście bez problemu objeżdża on większość pojazdów.
Ale nawet w długiej trasie prawie nigdy nie miałem poczucia, że Leoncino Trail to zawalidroga. Motocykl zbiera się z prawie każdej prędkości, nawet jeżeli zapięty jest zbyt wysoki bieg. W takiej sytuacji delikatnie się dławi, ale wystarczy redukcja żeby dynamicznie ruszyć do przodu. Do prędkości około 120 km/h podróż Leoncino Trailem jest bardzo przyjemna, problemem bywa tylko boczny wiatr na otwartych drogach i autostradach. Każda boczna droga daje natomiast niesamowitą frajdę z jazdy.
Benelli jest niesamowicie poręczny, bez wahania wykonuje polecenia kierowcy, bardzo łatwo daje się prowadzić gazem i, co najważniejsze, lubi jazdę na wysokich obrotach. Fakt ten oraz doskonale klejące opony przydały się na rumuńskiej Transalpinie gdzie dominującym zestawem biegów był 2 i 3, zaś manetka pracowała w trybie zerojedynkowym.
Paaanie, żadna chińszczyzna!
Benelli Leoncino Trail jest bardzo często przez dyletantów i motocyklowych januszy nazywany chińszczyzną, głównie ze względu na udział chińskiego koncernu w strukturze właścicielskiej firmy Benelli.
Na zatrważająco bocznych rumuńskich i bułgarskich drogach, wyboistych jak życiorys niejednego artysty, Leoncino Trail brutalnie rozprawił się z nieprzychylnymi opiniami o chińszczyźnie. Jedyną usterką, która wystąpiła po kilkusetkilometrowej trasie, obfitującej w dziury, wyboje i muldy, było pęknięcie uchwytu tablicy rejestracyjnej. Żadne mocowanie, łączenie, ani żaden inny element nie uległ uszkodzeniu. Ba! – nawet się nie poluzował!
Trudno o lepszą rekomendację dotyczącą jakości i trwałości Benelli niż fakt, że przeżył on w niemal idealnym stanie tak koszmarne drogi.
Przyznam szczerze, że po pierwszych 300 km rumuńskiej drogi, oczami wyobraźni widziałem już odpadające podnóżki, cieknący olej, pękniętą kierownicę i kilka innych atrakcji. Jakże wielkie było moje zdumienie kiedy motocykl okazał się nienaruszony i gotowy do dalszej drogi.
Skromny zasięg
Pewnym mankamentem, który może utrudniać najdalsze podróże jest zasięg motocykla. Producent podaje, że Leoncino dysponuje 15-litrowym zbiornikiem paliwa. Pozostaje mi wierzyć na słowo, bo podczas próby opróżnienia pełnego zbiornika pompką (przygoda na Słowacji – pistolet z olejem napędowym pomalowany na zielono), udało mi się wyssać tylko 12 litrów. Oznacza to, że zasięg motocykla to około 250 km. Raz udało mi się zrobić 280, innym razem zaledwie 200 – kiedy jechałem autostradą z legalną prędkością. Jak na mój gust to nieco zbyt mało.
Podróż Benelli Leoncino z pasażerem jest możliwa, ale raczej tylko na krótkich dystansach. Dość krótka kanapa i ograniczona moc sprawiają, że daleka podróż w takiej konfiguracji będzie uzasadniona tylko jako pielgrzymka pokutna do jakiegoś, dowolnie wybranego sanktuarium (odległość zależy od wagi grzechu). Bez problemu natomiast Leoncino Trail przyjmuje na pokład bagaż – moją 60-litrową torbę woził godnie.
Z ceną niecałych 24 tys. zł. Benelli Leoncino ma wszelkie predyspozycje, by stać się ważnym graczem w segmencie. Jeżeli obawiasz się nędznej jakości i niskiej trwałości, porzuć swe obawy! Leoncino to kawał twardej, wytrzymałej maszyny, w sam raz na ekscytującą przygodę.
Dane techniczne
silnik: | dwucylindrowy, rzędowy |
pojemność skokowa: | 499,6 cm3 |
średnica x skok tłoka: | 69x66,8 mm |
moc: | 47,6 KM |
moment obrotowy: | 45 Nm przy 4500 obr/min |
system paliwowy: | wtrysk elektroniczny |
system chłodzenia: | ciecz |
rozrusznik: | elektryczny |
skrzynia biegów: | nożna, 6-biegowa |
sprzęgło: | mokre, wielotarczowe |
przeniesienie napędu: | łańcuch |
zawieszenie przednie: | Upside-down ø 50mm |
zawieszenie tylne: | Centralny amortyzator z regulacją wtępnego napięcia sprężyny |
hamulec przedni: | Dwie tarcze hamulcowe 320 mm , zaciski radialne, 4-tłoczkowe |
hamulec tylny: | Pojedyncza tarcza hamulcowa ø260 , zacisk jednotłoczkowy |
opona przednia: | 110/80- R19 |
opona tylna: | 150/70 - R17 |
długość/szerokość/wysokość: | 2100/800/1160 |
masa: | 170 kg |
wysokość siedzenia: | 815 mm |
zbiornik paliwa: | 15l |
|
Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarzeFakty sa takie, ze to chinski produkt oferowany pod szyldem znanej upadlej europejskiej marki. Jesli cos pojdzie nie tak, zwina brand i kupia sobie nastepny zamiast konsekwentnie pracowac na ...
OdpowiedzJuż prawie było bankructwo Benelli, jak chiński właściciel uznał, że płatności za podzespoły od europejskich poddostawców można opóźnić tak samo jak w Chinach. Ale Chińczycy wyciągnęli portfel i uregulowali rachunki. Ten sam koncern jest właścicielem Volvo, a jakoś nie słychać, żeby ktoś nazwał obecnie produkowane Volvo chińszczyzną, a sądząc po lorach dowożących kolejne partie nowych XC i S do salonów, popularność nawet rośnie.
OdpowiedzTu się akurat zgadzamy. Nikt nie wie co Chińczycy zrobią, jeśli im nie wyjdzie z Benelli, niestety. Póki co jednak, motocykle są o niebo lepsze od Junaków i ROmetów. Też Chiny, a różnica kilku nastu klas.
OdpowiedzSzanowny i dobrze poinformowany Raffie- jesli "janusze" i "dyletanci" twierdza, ze Benelli to obecnie chinszczyzna, to moze zamiast bredzic o "strukturze wlascicielskiej", rozwiejesz ten mit ...
OdpowiedzWlasciwie to juz dzisiaj ciezko powiedziec co jest co. Wszystko zalezy od kontrolli jakosci danej firmy, a nie od tego, gdzie motocykl jest produkowany. Wlascicielem marki KTM jest indyjski koncern obecnie, a pomimo tego maszyny sa super i nikt nie powie, ze KTM to szajs. Wiadomo im wieksza cena tym wieksza kontrola jakosci i wymogi a co za tym idzie jakosc samego motocykla.
OdpowiedzMialem KTM-y z rocznikow 2002 i 2005. Obecnie mam 2014 czyli juz z okresu wspolpracy z hindusami. Kluczowe podzespoly pozostaly solidne, ale tam gdzie sie da wcisnieto tanioche: zabawkowe wiazki oswietlenia czy plastikowe podkladki dystansowe lozysk kol. Tyle ze to widac jak sam serwisujesz sprzet i masz porownanie.
OdpowiedzKenlee, używając słowa "chińszczyzna" miałem na myśli jego potoczne, powszechne znaczenie - tandetnego produktu z Chin, a nie każdego produktu wyprodukowanego w tym kraju. Fakt, że motocykl produkowany jest w Chinach, nie oznacza, że jest chińszczyzną.
OdpowiedzTo moze poprostu przestan uzywac slowo ''chinszczyzna'' i nazywaj rzeczy po imieniu ''tandeta'' np. Bez wzgledu na to gdzie powstalo
Odpowiedz