Arek Lindner koñczy sezon 2018 zwyciêstwem w Baja Szczecinek
"Dla mnie ten rajd nie mógł potoczyć się lepiej."
Tegoroczny Mistrz Europy w Rajdach Baja oraz zdobywca trzeciego miejsca w klasyfikacji Pucharu Świata FIM udowodnił w miniony weekend, że jest najszybszym zawodnikiem quadowym także w Polsce. 38-letni zawodnik z Łodzi wygrał z bardzo dużą przewagą trzy z czterech odcinków specjalnych rajdu Baja Szczecinek, co dało mu zaszczytne pierwsze miejsce na podium. Były to dla Arka pierwsze krajowe zawody w tym roku wśród osób, z którymi regularnie widywał się na rajdach przez ostatnich kilka lat.
Arkadiusz Lindner ogromnym sentymentem darzy polskie rozgrywki cross country. Po startach w krajach takich jak Maroko, Ukraina, Hiszpania, Węgry, Portugalia, gdzie zawszy liczył się przede wszystkim wynik, Arek mógł w końcu poświęcić się czerpaniu przyjemności z jazdy. W jego przypadku radość z jazdy i świetne wyniki bardzo często szły w parze. Zawody w Szczecinku tylko potwierdziły tę regułę.
- Dla mnie ten rajd nie mógł potoczyć się lepiej. Paradoksalnie to właśnie przegrana o siedem sekund z Remigiuszem Kusym na pierwszym sobotnim odcinku specjalnym i trzyminutowa kara za spóźnienie w oddaniu karty drogowej, dały mi największego kopa i zmotywowały do szybszej jazdy. Na pierwszym sobotnim oesie to ja otwierałem trasę, a na tej pozycji jest się zawsze wolniejszym. Ale odrobiłem straty i udowodniłem, że jestem najszybszy. Dało mi to ogromną radość i frajdę. Do pełni szczęścia brakowało zdobycia tytułu przez Radka, ale wiedzieliśmy, że musiałby się wydarzyć cud. Jestem pełen podziwu i szacunku dla niego, że pomimo ogromnego bólu, jaki odczuwał, przejechał 200 km odcinków specjalnych z dobrym czasem. Jestem pewny, że świat jeszcze nie raz o nim usłyszy - podsumowuje Arkadiusz Lindner.
Wielkiego ducha walki pokazał Radosław Lindner, który mimo bolesnej kontuzji nadgarstka, dał z siebie wszystko, aby ukończyć rajd z jak najlepszym wynikiem. Młodszy z reprezentantów teamu Kingsquad Lindner Bros dojechał do mety, lecz uzyskane siódme miejsce nie dało mu szans na zdobycie upragnionego Pucharu Polski w Rajdach Baja.
- Walka z kontuzją nadgarstka o czołowe miejsca w rajdzie, gdzie różnice między zawodnikami liczone są w sekundach, to rzecz praktycznie niemożliwa. Przed rajdem miałem tego świadomość, ale o swoich możliwościach przekonałem się dopiero na oesach. Z etapu na etap jechałem coraz szybciej, ale to dzięki stopniowemu działaniu środków przeciwbólowych. Jechałem na granicy możliwości i bezpieczeństwa, a kilkukrotnie nawet ją przekroczyłem. Na szczęście nic się nie stało. Cieszę się, że dojechałem do mety. Dziękuję wszystkim, którzy we mnie wierzyli i mi kibicowali - dodaje Radosław Lindner.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze