Alpe Adria w Poznaniu - pierwsze tytuły rozdane!
W miniony weekend po raz kolejny gościliśmy w Polsce wyścigowy cykl Alpe Adria. Z uwagi na napięty harmonogram, zmagania klas pucharowych rozpoczęły się już w czwartek pierwszymi kwalifikacjami. W piątek jako pierwsi na starcie stanęli również zawodnicy pucharów. W sobotę rozegrana została VI runda WMMP, a w niedzielę runda VII połączona z Alpe Adria.
Piątek zapisze się w pamięci wielu osób obecnych na Torze Poznań nie tylko przez pryzmat sportu, ale też przyziemnych rozgrywek o pieniądze. Jeden z chorwackich działaczy, obecny w Poznaniu z okazji organizacji rundy Alpe Adria postanowił udowodnić, że ani tor w Poznaniu, ani organizatorzy nie nadają się do organizacji tego typu imprez. W domyśle – lepiej byłoby gdyby zawody rozegrano w Rijece. Pretekstem miał być rzekomo brak odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa fotoreporterów, którzy wedle chorwackiego działacza stali w niebezpiecznych miejscach. Widząc jak rzeczony działacz zbiera małpką „dokumentację” słabego zabezpieczenia toru, organizatorzy nieco się wystraszyli i de facto zabronili fotoreporterom normalnie pracować. Sprawę udało się wyjaśnić dopiero w sobotę. Jak widać Chorwaci też mają fajnych działaczy.
W pucharze Suzuki GSX-R Cup raczej nie było wielkich niespodzianek. W 600-tkach po dwóch wyścigach sporą przewagę zachował Marcin Sikora, który prowadzi w generalce przed Marcinem Knawą. Ciekawsza sytuacja dotyczy kolejnych miejsc. Obecnie na trzecim miejscu jest Osiński, ale przynajmniej trzech zawodników za nim jest realnie w zasięgu podium. Szczególnie dotyczy to Macieja Michałka, który udowodnił, że potrafi pojechać szybko i stanąć na podium. W „1000” jest jeszcze ciekawiej, bo lidera i wicelidera dzieli zaledwie 7 punktów. Na trzecim miejscu ex aequo pozostają Konrad Stawicki i Tomasz Kotula, a piąty w tabeli Marcin Myszkowski traci do nich zaledwie 4 punkty. Do zdobycia są jeszcze 53 oczka, więc praktycznie nikt, łącznie z liderami nie ma gwarancji zachowania dotychczasowych miejsc.
Emocji nie brakuje także w pucharze BMW. W końcówce sezonu doskonale radzi sobie Marcin Kondratowicz. Dzięki ostatnim zwycięstwom oraz pechowi Bergera, który nie ukończył sobotniego wyścigu, Kondratowicz wyszedł na prowadzenie w tabeli. 16-punktowa przewaga co prawda nie daje gwarancji wygrania całego sezonu, ale jest niezłą zaliczką przed ostatnim wrześniowym spotkaniem w Poznaniu. Trzeci w generalce pozostaje Tomasz Serafin.
W Rookie 600 mieliśmy pierwsze w tym roku rozstrzygnięcie w klasyfikacji generalnej. Dzięki kolejnemu w tym sezonie zwycięstwu, Szymon Strankowski w piątek zdobył Puchar Polski. Ze 109 punktami może już nie startować w kolejnej rundzie, ponieważ różnicy 28 pkt. żaden z rywali nie będzie w stanie już odrobić. Drugi w tabeli Bożek ma 81 punktów i sporą przewagę nad Szwedzikiem (68 pkt.). Pretendentów to miejsca na podium w generalce jest jednak więcej. Z małą stratą szanse na nie zachowują Cabala i Knawa. Ostatni wyścig sezonu zapowiada się naprawdę emocjonująco.
W Rookie 1000 sytuacja nieco się zagmatwała. Przede wszystkim nie wystartował lider generalki, czyli Przemek Janik (105 punktów). Jego nieobecność doskonale wykorzystał Jarek Chomicz, który dorzucił na swoje konto 26 punktów i teraz ma ich 78. W czystej teorii, gdyby Janik nie ukończył ostatniej rundy, a Chomicz zebrał wszystko, czyli 27 punktów – mielibyśmy dwie osoby na czele tabeli z identyczną ilością punktów. W praktyce Janik ma już Puchar Polski, bo nawet gdyby tak się stało, to Janik i tak ma większą ilość zwycięstw. Otwarta pozostaje za to ciągle kwestia najniższego stopnia podium. O ile Chomiczowi nie powinie się noga, walczyć o nie będą Leciej i Barański. Jest też duża szansa, że do walki włączy się również Marcin Fraszka. Łodzianin, bardzo szybki w pierwszej połowie sezonu, musiał pauzować po upadku w Moście i kontuzji obojczyka. Ostatnia runda Rookie 1000 zapowiada się zatem ciekawie.
W klasach mistrzowskich w ten weekend także nie zabrakło emocji. Do ciekawego zawirowania doszło w Juniorach. Dzięki dwóm zwycięstwom na prowadzenie wyszedł Artur Wielebski, który obecnie ma 156 punktów. Zaledwie 8 punktów straty do lidera ma Mateusz Korobacz, który ostatniego weekendu nie może zaliczyć do udanych. To między tymi dwoma zawodnikami najprawdopodobniej rozegra się walka o zwycięstwo w sezonie. Do akcji włączyć się może jeszcze rewelacja tego sezonu, czyli Adrian Pasek, który z każdą rundą czyni coraz większe postępy, niemniej jednak 109 punktów to za mało aby myśleć o stworzeniu realnego zagrożenia dla Wielebskiego i Korobacza. Wszystko wskazuje więc na to, że to między tą trójką rozegra się walka o kolejność na podium, bo kolejny w tabeli Kuba Wróblewski nie pokazuje tempa, które dawałoby podstawy do myślenia o walce o podium w klasyfikacji generalnej.
W dużych stokach ten weekend dał nam pierwszego w sezonie 2011 Mistrza Polski. Ani w sobotę, ani w niedzielę nikt nie znalazł recepty na hegemonię Andreasa Meklaua. W sobotę jedynie Giabbani był w stanie utrzymać tempo Austriaka, lecz w niedzielę Francuz zepsuł start i na odrabianie strat było już za późno. W tabeli sytuacja jest raczej klarowna. Drugim wicemistrzem Polski zostanie najprawdopodobniej Mariusz Kondratowicz. Jego przewaga nad kolejnym w generalce Waldkiem Chełkowskim wynosi ponad 30 punktów i trudno przypuszczać że świetnie dysponowany w tym sezonie Olsztynianin roztrwoni w jeden weekend tak dużą przewagę.
W Supersportach weekend zapowiadał się niezwykle emocjonująco i wrażeń rzeczywiście nie zabrakło. W sobotnim wyścigu, w którym nie jechali zawodnicy AA wygrał Daniel Bukowski. Jego najpoważniejszy rywal, czyli Marek Szkopek przyjechał drugi, a podium uzupełnił Wielebski. Niestety wyścigu nie ukończył Marcin Kałdowski. Przy upadku zaliczył kontuzję, która wyeliminowała go z rywalizacji w ten weekend. W niedzielnym wyścigu Alpe Adria Polacy mieli musieli mocno sprężać się, aby utrzymać tempo czeskich zawodników. W rywalizacji liczyli się Marek Szkopek i Daniel Bukowski, który prowadził przez część wyścigu. Niestety na kilka okrążeń przed końcem, Buła złapał uślizg przedniego koła i wyleciał z toru. Co prawda Poznaniakowi udało się wrócić do walki, ale do mety dojechał na odległej pozycji, tracąc sporo punktów. Tymczasem Szkopek coraz mocniej przyciskał Czechów. Co prawda Patrika Vostarka nie udało się pokonać, ale Marek rzutem na taśmę o 0,01 sekundy wyprzedził na ostatniej prostej Igora Kalaba. Niestety w chwilę później obaj zawodnicy zetknęli się ze sobą i w ułamku sekundy powstała potężna kraksa. Choć wypadek wyglądał groźnie, pierwsze informacje z centrum medycznego były raczej uspokajające. Dopiero w poniedziałek okazało się, że Marek doznał wielu poważnych urazów, w tym złamania żeber, nadgarstka, ręki oraz innych obrażeń. Stawia to pod znakiem zapytania obecność młodego Szkopka na ostatniej, wrześniowej rundzie w Poznaniu. W najgorszym przypadku na starcie nie zobaczymy też Kałdowskiego, który musi wyleczyć nogę, a to byłaby ogromna strata dla widowiska. Na chwilę obecną ze 117 punktami prowadzi w generalce Bukowski. Szkopek traci 12 punktów, a trzeci jest… Vostarek, który dzięki zwycięstwom na Słowacji oraz w Moście i Poznaniu ma 20 punktów przewagi nad Kałdowskim, obecnie czwartym w tabeli.
W Superbikach sobota należała do Grega Junoda. Młody Szwajcar zgarnął 27 punktów i umocnił się na prowadzeniu. W niedzielę nie było już tak różowo, motocykl Junoda odmówił posłuszeństwa i lider klasyfikacji generalnej kończył weekend na pożyczonej maszynie od Sławka Janusa. Szwajcar mimo, iż w niedzielę był dopiero czwarty, utrzymał się na prowadzeniu. Mimo to Junod nie może spać spokojnie. Oskaldowicz, drugi w generalce traci do niego tylko 20 punktów. Co gorsza Meklau, który nie musi jechać na najbliższej rundzie w Superstockach 1000, będzie walczył w Superbikach i jest tylko dwa punkty za Oskaldem. Austriak wygrał niedzielny wyścig, dzięki czemu został jednocześnie zwycięzcą klasy Superbike w całym cyklu Alpe Adria. Dwa tytuły w jeden weekend – brawo!
W łączonym biegu GP125 i SP125 mieliśmy polski akcent. W klasie GP wygrał Julian Mayer przed Allessio Capellą i naszym młodziutkim Szymonem Kaczmarkiem. W SP pierwszy na mecie zameldował się Stefano Schillaci, drugi Michal Puskar, a trzeci Peter Rauch.
W naszych rodzimych 125 w końcu udało się rozegrać kolejną rundę. Pierwszy na mecie pojawił się Przemek Piastowski, a za nim Dominik Stefanowski i Dawid Stefanowski. Udało się także przeprowadzić pierwszy wyścig Endurance. Zwycięzcy, czyli zespół Wesołe Pszczółki w składzie Kubiś i Wilczyński w czasie 90 minut wykręcili na mokrym torze 30 kółek.
Jak podsumować rundę Alpe Adria w Poznaniu? Z pewnością była emocjonująca i warto było wpaść do Przeźmierowa, aby popatrzeć na wyścigi. Ciężko przyczepić się też do organizacji i sędziowania, choć wielu obserwatorów przerwanie wyścigu Superbike w niedzielę uznało za zbyt pochopne. Można było pozwolić zawodnikom zrobić jeszcze dwa kółka i policzyć im punkty bez wznawiania wyścigu.
Szkoda jednak, że byliśmy świadkami tak poważnych kontuzji. O punktach i tytułach powinna decydować walka na torze, a nie umiejętności ortopedów. Kciuki wyjątkowo mocno trzymamy za Marka Szkopka, którego mamy nadzieję zobaczyć w Poznaniu już na kolejnej rundzie. Ostatni akcent wyścigowego sezonu 2011 rozegra się za miesiąc. W dniach 2-4 września na Torze Poznań rozdane zostaną wszystkie tytuły i puchary. Zapraszamy do kibicowania.
Wyniki z piątku znajdziecie TUTAJ
Wyniki z soboty i niedzieli znajdziecie TUTAJ
Daniel Bukowski, Suzuki Grandys Duo, Supersport na torze Poznań
|
Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarzeCiekawe czy Meklau mogłby spojrzeć w twarz swojemy zeszłorocznemu koledze z zespołu, Giabbaniemu tłumacząc dlaczego normalnie słabszy seryjnie GSXR1000 o jakieś 20 KM od BMW1000RR zachowuje się, ...
Odpowiedzpanoweie z BMW dajcie już spokój ,Suzuki was obejechało i nic na to nie poradzicie chcecie wygrać znajdżcie lepszego zawodnika który pokona Austryjaka na razie to on jest mistrzem.W zeszłym roku Gween też dostał baty od Szkopka w ostatnim wyścigu ,który jechal słabsza Yamahą
OdpowiedzTylko wtedy Szkopas wyprzedzał Gwena na zakrętach, a teraz normalnie słabiutkie Suzuki odjeżdżalo BMW na prostej.Tu jest różnica.
OdpowiedzMoc bez kontroli jest niczym, trzeba jeszcze umieć motocykl ustawić i wykorzystać jego walory. To nie wyścigi na ćwierć mili. Na prostych Gwen był szybszy od Meklau, więc może problem leży w zakrętach, a nie cudownych 40 koniach.
OdpowiedzNa zakrętach to Gwen dochodził Meklau, a na prostej Suzuki odjeżdżało BMW, co w stokach jest fenomenem. Ja akurat stałem raz na Sławińskim, raz na prostej, więc mogę ten fakt potwierdzić.
Odpowiedz...Panowie fachowcy -drogowcy;) nie tylko moc ,ale jest jeszcze kilka innych myków które mogą zdeklasować rywali,przy założeniu że są uczciwi:D Np skrzynia biegów
OdpowiedzMechanikiem nie jestem, ale Stock seryjny od Stocka przygotowanego wg regulaminu to tez conajmniej 20 KM różnicy. Co do S1000RR - przygotowanie go na Stocka regulaminowego po jakis modyfikacjach w silnik (legalnych) skończyłoby się i tak szybko motorschaden.
OdpowiedzNie sądzę, żeby można było przygotować stocka o 20 koni mocniejszego od Stocka seryjnego. A poza tym, to motocykl Meklaua musiałby mieć dodane 40 KM przy założeniu, że Giabbani nie ma dodanego żadnego kucyka, żeby z 20 KM mniej mieć 20 KM więcej niż BMW.
OdpowiedzAle Gwen mówił już o tym, jak jeździli razem w zespole (wtedy po cichu), o co k..wa chodzi, że Gixxer Stock Andiego jest mocniejszy od jego Gixxera Superbike'a?! Wtedy jednak nie rywalizowali ze sobą, teraz jest trochę inaczej.
OdpowiedzGiabbani chyba zapomniał że jak zdobywał tytuł w stokach w 2009 roku i rywalizował z Andym jadącym IDM-owskim superbikiem, to wykręcił stokowym Gixerem tylko o pół sekundy gorszy czas w wyścigu niż Meklau w sobotnim wyścigu.
OdpowiedzI o to chodzi. Ani Gwen ani Andy nie odpowiadaja za to co w silniku u Grandysa. Nie ich wina...
OdpowiedzGrandys nie ma nic do motocykli Meklaua. I przypuszczam, że po tym , co sie teraz mówi o Andym, to Grandys nawet woli nie wiedzieć, co Andy ma za silniki, żeby jego dobrego imienia w to nie plątać.
OdpowiedzNie sciemniaj że Grandys przejął się tym że Meklau zachowuje sie jak bandyta który napadł na dom wariatów..:D
Odpowiedzhehe, Gwen chyba za długo już w Polsce jeździ i gada jak nasi ;-)
OdpowiedzTo złozyc protest ,i rozwinac wypowiedz o co chodziło w tych mistrzostwach "dojczlandu"?
OdpowiedzZ tego co mi wiadomo Dyrektor zawodów przerywając wyścig Superbike brał pod uwagę sugestie zawodników co do stanu nawierzchni toru, a lider Andy Meklau wyraźnie pokazywał mijając linię startu, że ...
OdpowiedzTak to PRAWDA. Starzy wyjadacze prowadzący wyścig ( w sensie organizacji) wiedzą iż jak zacznie padać a konie są slicku to trzeba obserwować czołówkę wyścigu i jakie dają znaki. Najpierw dawał znaki Bartek Wiczyński, potem Meklau. Jasiek mówił po wyścigu iż na prostej było sucho lecz niemiecki i trybunki to już było niebezpiecznie. Decyzja dobra i profesjonalna. Brawa zainicjowane przez mą osobę dostał po drugim biegu Litwin - chłop nie miał wet-ów i jechał na slicku, przykozaczył, czasy miał całkiem, całkiem........
Odpowiedz