To będzie nowy sposób na wyciąganie pieniędzy z kieszeni kierowców? Kilka dni temu portal brd24.pl ujawnił, że Ministerstwo Infrastruktury ma gotowe plan dotyczący tzw. kursów reedukacyjnych. Chodzi o granicę 24 punktów karnych, po przekroczeniu której trzeba ponownie zdać egzamin kontrolny.

Przepisy mówią jasno, że każdy zmotoryzowany, który zbierze 24 punkty karne, dostaje wezwanie od organu odpowiedzialnego za wydanie jego prawo jazdy i musi stawić się w podanym terminie do Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego (WORD). Oczywiście po to, aby umówić się na termin ponownego egzaminu. Utrata uprawnień to bez wątpienia bardzo dotkliwa kara, tym bardziej konieczność ponownego zdania egzaminu.

Ale Ministerstwo Infrastruktury chce zmienić te zasady. Zamiast utraty prawa jazdy i ponownego egzaminu, kierowcy mogliby wybrać 28-godzinny, płatny kurs w WORD. To będzie się ośrodkom szkolenia opłacać, bo chodzi o niebagatelną sumę 40 mln złotych rocznie.

Czy to oznacza, że odjęcie 6 punktów karnych za 350 zł, które zostało zlikwidowane wraz ze zmianą taryfikatora mandatów 17 września 2022 roku, zastąpi podobny mechanizm, ale za 2000 zł? Wszystko zależy od skuteczności nowego narzędzia.

Czy rzeczywiście pozwoli podwyższyć kwalifikacje kursantów? Znając dotychczasowe osiągnięcia programu za 6 punktów, można mieć wątpliwości. 28 godzin wykładów to sporo, ale czy suche zajęcia teoretyczne przekładają się jakoś na praktykę? Pytanie pozostaje otwarte.

W projekcie Ministerstwa Infrastruktury jest jeszcze jeden haczyk. Kierowcy, którzy skorzystają z możliwości zachowania prawa jazdy po odbyciu 28-godzinnego kursu, będą musieli bardzo uważać, żeby ponownie nie zebrać pełnej puli punktów.

Osoby, które ponownie przekroczą limit, nie zostaną skierowane do odbycia egzaminu, ale będą musiały od początku przejść cały kurs i dopiero wtedy zyskają możliwość podejścia do egzaminów na prawo jazdy. Dla WORD-ów to oczywiście czysty zysk.

W tle mamy jeszcze jedną sprawę. Chodzi o wciąż powracające żądania instruktorów o podwyżki. Pieniędzy na to nie ma. Być może wiceminister Rafał Weber, który stoi za projektem zmian, znalazł sposób na rozwiązanie problemu strajkujących egzaminatorów WORD-ów. Szkoda tylko, że cały plan opiera się na mechanizmie, który znamy aż za dobrze. Ot, wystarczy przecież sięgnąć po pieniądze kierowców...