Właściwie nie wiem od czego zacząć próbując opisać moje pierwsze, spisane na gorąco wrażenia z jazdy najnowszym turystykiem KTMa.  Nie zaskoczyła mnie moc i dynamika, bo Austriacy mają przecież w nazwie firmy "Sport Motorcycles" (KTM Sport Motorcycles AG - przyp. red.). Trudno mówić także o niespodziance jeśli mówimy o podwoziu, bo przecież stosując komponenty WP i Brembo, inżynierowie z Mattighofen raczej nie oszczędzają na jakości prowadzenia. Przydatność do pokonywania długich dystansów i odbywania dalekich podróży była cechą poprzedniego Adventura. Co zatem sprawiło, że zsiadając z 1190 kręciłem z niedowierzaniem głową, a o miejsce na mojej twarzy zażarcie konkurowały psychopatyczny uśmiech i zdumienie?

Kluczem do opowiedzenia czym jest KTM 1190 Adventure jest słowo "wszechstronność". Tyle że nie jest to ta nudna odmiana wszechstronności sprawiająca, że Twoja maszyna w żadnej konkurencji nie jest najlepsza i w ogólnym rozrachunku jest mało ekscytująca. To taki rodzaj wszechstronności, który sprawia że na krętych górskich drogach odjedziesz motocyklom sportowym, bez problemu zabierzesz żonę na dwutygodniowy wyjazd w Alpy, a jeśli trzeba sforsujesz leśne dukty i pokonasz rzekę w bród. A wszystko to podane przystępnie jak nigdy dotąd w historii. To kilka świetnych motocykli w jednym i na chwilę obecną tylko Ci, którzy jeździli tym sprzętem mają wyobrażenie jak niewiarygodnie dobry produkt przygotował KTM. To naprawdę jest nowa jakość na rynku. Już wkrótce na naszych stronach znajdziecie pełny raport z prezentacji 1190 Adventure.