200 km/h - motocykl kontra spadochron
Po skoku z 4000 m w 10 sekund osiągniemy ponad 200 km/h!
Na 2008 rok miałam parę marzeń, na których realizacji mi zależało. Część udało się spełnić, a cześć niestety doczekała emigracja na rok 2009. Zdecydowana większość tych z 2008 związana była z motocyklem. A to wyprawa w odległą o parę tysięcy kilometrów siną dal, a to totalnie amatorskie próbowanie własnych umiejętności na torze, a to próby wygibasów na moto. Chciałam jednak przepompować sobie krew dopływem świeżej adrenaliny, czymś totalnie nowym. I mniej więcej od roku wiedziałam, co to będzie...
W pewny nudnawy dzień w pracy dostałam SMS: „Skoczysz ze mną na spadochronie?" Roześmiałam się pod nosem i od razu odpisałam „TAK!" Trafiona - zatopiona! Szybki telefon i ustalenie kiedy i gdzie. Data była jasna. Jak najszybciej, czyli w najbliższy weekend! Znalezienie miejsca zajęło dłuższą chwilę i padło na Chrcynno. Skontaktowałam się z przyjaciółmi Klamką i Karolem z pytaniem, czy chcą nam towarzyszyć. Z entuzjazmem zgłosili się na „fotografów lądowych" realizacji mojego kolejnego wymysłu. Podczas skoku towarzyszył mi fotograf-jumper.
I tak w tajemnicy przed rodziną i resztą znajomych niedziela 31/08 została wyznaczona na „dzień zero". Skok był umówiony w samo południe.
Dzień Zero
Pobudka w piękny niedzielny poranek. Jest! To ten dzień! Szybko spakowałam dżinsy i adidasy w plecak, wskoczyłam na moto i pojechałam na miejsce zbiórki. OK., jesteśmy we trzy, Karol dojedzie swoim nowym sprzętem na miejsce tuż przed skokiem. Pewnie jeszcze go pucuje, hehe.
Jako, że ciało czuło nadchodzącą przygodę i krew pulsowała mi coraz szybciej, to tak samo zachowywał się mój motocykl w drodze do Chrcynna. Co pusta prosta rozpędzałam Michalinę do 200 km/h i nakręcałam się na skok. Liczyłam, że z podobnymi prędkościami będę spadała i chciałam mieć jak najświeższe wspomnienia z pędzania po lądzie te 200 km/h. Ahhh, jak ja to kocham! Ciekawe czy tam na górze będzie równie fajnie, czy może nawet fajniej? Jeszcze parę figur na moto, żeby poczuć to przyjemnie drażniące pulsowanie adrenaliny nawet w głowie i jesteśmy na miejscu.
Zgłosiłyśmy się do odpowiedniej przyczepy z informacją, że dwie zwarte i gotowe wariatki motocyklowe czekają na nową przygodę! Następnie szybka przebiórka ze skór w cywilne ciuchy i zapoznawanie się z terenem. Jak wygląda samolot z którego wyskoczymy, jak lądują tandemy i pojedynczy skoczkowie na strefie lądowań. Do tego obserwacja manewrów tuż nad naszymi głowami i ta myśl „Chcę tam być!".
Ból żołądka
A tymczasem zaczęłam czuć ból żołądka ze stresu. Adrenalina wpuszczona w żyły po drodze osłabła i pojawiły się typowe zdroworozsądkowe myśli: kurcze, a jak czasza się nie otworzy? A jak speniam i nie wyskoczę? Mam przecież ten przeraźliwy, cholerny lęk wysokości... Poszłam się uspokoić do Michaliny. To z nią pędzę do końca licznika, to z nią przeginam w korku, bijąc własne nierozsądne rekordy. Chwilę poleżałam na kanapie i popatrzyłam w niebo. Zsiadłam, klepnęłam ją w bak szepcząc „Wrócę mała" i poszłam pod przyczepę zawołana na wciąganie spadochronowego kombiaka. Jaki chcę? Jak to jaki? Jak moje skóry - czarny!
Jezu, to prawie już... Krótki instruktaż na ziemi i informacje, co, jak i kiedy będzie się działo w trakcie lotu. Nieźle, w 10 sekund od wyskoku osiągniemy ponad 200 km/h To szybciej, niż niejeden motocykl! Będzie ostro. Panowie wyczuli moją motocyklową krew i już wiedziałam, że tam na górze dadzą mi popalić... Do tego news, że to wcale nie daje się kroku z pokładu tylko nachyla się tak, żeby wypaść niemal głową w dół.... z 4000 metrów! Blednę.
Chmury pod nami
OK. załadunek na samolot. Siadam na ławeczce zaraz za kokpitem. Wznoszenie. Oooo nie, nie chcę patrzeć w otwarty luk w tzw. pupie samolotu. Boże, coraz wyżej... 1000 metrów zatyka uszy. Podglądam zegarek mojego tandem-pilota 2500 metrów na ziemią... Upsss wysoko. Widzę to wyraźnie w okienku. Panika. Patrz panoramicznie! Patrz panoramicznie! Będzie niżej. Wstaję i sprawdzają mi uprząż. Ściskają tam gdzie wydaje się być luźna, odwracam się, siadam na kolana mojego pilota i jestem z nim sczepiana. Nagle widzę, że chmury są już pod nami! Już 3700 metrów. O losie. To już za moment. Ciarki. Dostałam okulary, które szybko zakładam. 4000 metrów nad ziemią! Pierwsi od luku już wyskoczyli. Patrzę na to z przerażeniem... bo ziemi nie widzę! Wisła to jakaś wstążeczka, a pola jak przecinki. Kurka wodna... Zbliża się moja kolej. Patrzę na koleżankę, uśmiechamy się niepewnie. Idę na pierwszy ogień. Jakby co, to ona będzie podziwiała placek z roeiki na strefie lądowań zanim sama zginie.
Jezus Maria! Ja lecę!
Rzuciłam do mojego tandem-pilota po drodze od kokpitu do otwartego luku: „Jakby co, skacz i nie patrz na mój opór na skraju samolotu!" Zanim powiedziałam „samolotu" poczułam, że nie wiem gdzie jestem. Hę? Co się dzieje? Totalna konsternacja. Jezus Maria! Ja lecę! Kiedy to się stało? Cholera jasna! Ale mną obraca! Boże, gdzie tu góra?! Gdzie dół?! Gdzie jest samolot?! Kurna, nie mogę być od niego daleko! Lot zaczyna się stabilizować, więc wiem, że teraz pikuję głową w dół. Czuję prędkość, ooo tak! Czuje, że lecę te 200 km/h podczas swobodnego spadania! Huk powietrza w uszach! Przeraźliwy, ale jakże przyjemny! Ja cię kręcę, ale zajebiście! Wooowww! Wichrowanie konkretne! Poliki mi chyba latają, jak u Plastusia, hahaha. W twarz konkretnie uderza zimne powietrze. Nogi ugięte kolanach nie stawiają już tak oporów wiatrowi, za to dłoni i ramion za nic nie mogę obniżyć do poziomu tułowia. Ale czad! Nie, to jest inne, niż pędzenie na moto! Tego się nie da porównać! Jest fantastycznie!
Totalnie bezkarne 200 km/h
Otwiera się pilocik (spadochron wyciągający) i zaczynamy lecieć równolegle do ziemi, nadal w granicach 200 km/h. Tego nie da się opowiedzieć słowami. Nie da. Zastanawiam się ile jeszcze mam sekund swobodnego spadania. Ile jeszcze metrów z tej minuty będę pędziła 200 km/h napawając się tym niepoznanym do tej pory uczuciem... Wiatr konkretnie odwiewa mi poliki, jak tylko sobie chce przy każdej próbie uśmiechu! Rozpuszczone włosy wyrywają się chyba z cebulek. O nie, w kasku na motocyklu tego nie doświadczę! A przecież wiem, jak to jest jechać 180 km/h bez szyby. Istny hardcore! A tu 200 km/h i sama przyjemność. Jest bosko! Jest swobodnie! Nic we mnie nie wjedzie, nic nie wpadnie, nie ma dziur i kolein, nie ma świateł stopu. Totalnie bezkarne 200 km/h. Zakochałam się w tym uczuciu, o taaak. Mój żywioł - powietrze.
Nagle klepnięcie w barki. Łapię za uprząż i jestem gwałtownie wyciągana w górę. Zaskakujące. Nastała totalna cisza. Można rozmawiać szeptem. Koniec pikowania. Koniec swobodnego spadania. 2700 metrów za mną. A raczej nade mną. Teraz jest czas na oglądnie widoków. A jest co oglądać! Świat jest taki piękny! Totalna euforia! Nie mogę się nadziwić jak inaczej to wszystko wygląda z góry. Jest czyste, harmonijne, piękne. Spadochron szybuje tak lekko i delikatnie. Zero zmęczenia. Czysty fun.
1300 metrów nad ziemią dostaje w swoje władanie linki sterujące. Ha! No to sobie powinklujemy w powietrzu! Prawy! Lewy! Prawy! Lewy! Wooowww! Ale ciąga! Żołądek się przyjemnie przewraca. To też jest zupełnie inne uczucie, niż te w zakrętach motocyklem. Jejku jeszcze chwila! Ja nie chcę lądować! Jest tak fajnie... tak inaczej.
Gładkie lądowanie
Gładkie lądowanie. Nie chce się wypinać. Nie chce wstawać. Chcę znowu być na pokładzie samolotu na 4000 m. I będę. Robię kurs w tym roku, ale i tak nigdy nie zdradzę motocykla. To dwie nieporównywalne fabryki mojej adrenaliny.
|
Komentarze 17
Poka¿ wszystkie komentarzeSuper pomys³, super wykonanie;-) Gratulacje www.scigacz.pl
Odpowiedzza****** ,mnie za tydzieñ czeka kurs w Piotrkowie Trybunalskim.Oczywi¶cie doje¿d¿am na motocyklu ;)200km/h na ziemi znam teraz czas na powietrze;)
OdpowiedzKurde ! :( Ukrad³a¶ ludziom ,chêæ odkrycia tego cudownego pierwszego skoku ! :P To tak jak powiedzieæ przed po ogl±daniem filmu inni ¿e Kobieta i dzieci od pocz±tku s± duszami zmar³ych ! :P ...
OdpowiedzHahahaha mysle ze tych odczuc nie da sie opisac (a przynajmiej ja nie umiem) i kazdy musi sprobowac sam :o) Warto :o) Co nie?
OdpowiedzAbsolutnie nie znam sie na skakaniu ale czy po otwarciu pilocika zaczyna siê lecieæ równolegle do ziemi? Bo jak tak to chyba by to przeczy³o wszelkim prawom grawitacji w przypadku swobodnego spadania.
Odpowiedzjuz ci odpowiadam wlasnie z uwagi ze sie nie znasz. w skokach tandemowych w czasie swobodnego spadania tandempilot wyrzuca specialny pilocik natychmiast w momencie uzyskania stabilnego lotu to pilocik stabilizujacy lot to dzieki niemu wlasnie mozliwe jest stabilne horyzontalne opadanie umocowany jest w osi srodka ciezkosci zespo³u dzieki niemu tandem pilot kontroluje w lepszy sposób w³asciwe ulozenie zespo³u pilocik hamujacy lub jak kto chce stabilizujacy uniemozliwia on niekontrolowane wejscie w beczke lub salto aby we w³asciwej bezpiecznej pozycji spadochron otworzy³ sie w³asciwie juz tylko za pomoca samej zawleczki z reszta zacznij skakac :) wszystkiego sie dowiesz :) emocje gwarantowane :)
Odpowiedzhehehehheee!!!! BRAWO!! A tak powa¿nie - to znam dziesi±tki :) takich , co zarzekali sie ¿e motocykla "nie sprzedadz±" jak zaczeli skakaæ, a teraz... je¶li nie sprzedali, ¿eby mieæ na skoki, to ...
Odpowiedzale skok z instruktorem to nie to samo ;p taka 'pewnosc' ze spadochron siê zawsze otworzy' :D zgodze sie ze skoki sa super ;] ale i tak motocykle nie wyjd± z mojego ¿ycia, sa na pierwszym miejscu xD ;)
Odpowiedzdziekuje :o) No wlasnie tak sie boje ze moto zacznie mi sluzyc na dojechanie i powrot ;o)
OdpowiedzNIEZ£Y LAAAAAANS-NAJPIERW FOTKA SWOICH SUUUUPER MOTOCYKLI- oczywicha w pe³nym rynsztunku- ano ¿eby kaaa¿dy jeden co wchodzi na ¶cigacz.pl mnie kojarzy³ i siê zachwyca³ tym jaki to ja mam wypas ...
OdpowiedzCzasem zadziwia mnie jak chory mozna miec umysl...
OdpowiedzTo skocz z motocyklem na spadochronie, wtedy bedzie mia³o sens umieszczanie takiego artuku³u na scigacz.pl A tak...idac tym tokiem myslenia mozna porownac jazde offroad do podgladania dzikow w lesie haha
Odpowiedz