Yamaha Giggle po 6000 km
Jak spisuje się sympatyczna 50-tka Yamahy po jednym sezonie?
Kiedy na liczniku mojego skutera wybiło dzisiaj 6000 km, postanowiłam pokusić się o krótkie podsumowanie dotyczące tego sprzętu. W przypadku Giggla wygląd jest sprawą chyba najbardziej dyskusyjną. Jedni porównują go do Hondy Zoomer, inni zaś patrzą na niego z niedowierzaniem, czasami zadając mi pytanie „A co to właściwie jest?". A ja? Ja zaś uważam, że ten skuter jest po prostu „jakiś" i właśnie dlatego wybrałam tą żółtą maszkarę. Do rzeczy jednak, bowiem wygląd to nie wszystko....
Jazda w pojedynkę
O tym, że Yamaha Giggle nie jest skuterem przystosowanym do jazdy we dwójkę, można przekonać się już po pierwszym kontakcie z tym sprzętem. Wkomponowanie podnóżków dla pasażera w podłogę, tuż za miejscem dla stóp kierowcy, jest rozwiązaniem które bynajmniej nie sprawdza się w praktyce w przypadku duetu. Również prezentująca się okazale na pierwszy rzut oka kanapa nie jest dostatecznie duża, aby zmieściły się na niej dwie osoby. Projektując „sofę", w jaką wyposażono Gigola, nie wzięto pod uwagę faktu, iż podróżując we dwójkę kierowca zmuszony jest do zajęcia miejsca na samym początku kanapy. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że przy większym wzroście kierowcy skutkuje to obijaniem kolanami o kierunkowskazy. Budzi to zdziwienie, bowiem w dalszym ciągu na pokrywie, na której znajduje się kanapa, pozostaje jeszcze dużo, dużo niewykorzystanego plastiku, który można było przecież zagospodarować. Decydując się zakup tego skutera nie myślałam jednak o podróżach we dwójkę, zatem przejdźmy dalej.
Co kryje ten wielki kufer?
Yamaha Giggle została wyposażona w schowek o wielkości aż 33 litrów. Mała trumienka pomieści naprawdę wiele szpargałów i wydaje się idealnym zastępstwem damskiej torebki. Zmieścimy w niej spokojnie torbę do notebooka, mając do dyspozycji jeszcze sporo wolnego miejsca. Jest jednak małe, a może nawet całkiem spore ale... bowiem ten wielki kufer Giggla nie przełknie niestety kasku integralnego, co można uznać za dość znaczącą wadę.
Na paluszkach
Giggle nie miewa humorów, jeżeli chodzi o jego rozruch, do czego przyczynił się zapewne w znacznym stopniu wtrysk paliwa, w jaki go wyposażono. Kiedy żółta maszkara jest już na chodzie, mogłoby się wydawać, iż wcale jej nie odpaliliśmy. W przeciwieństwie do dwusuwów, ten czterosuwik chodzi bowiem tak cicho, iż w miejskim zgiełku ciężko usłyszeć, jak pracuje jego silnik. Przemieszczając się w warszawskich korkach trzeba to wziąć pod uwagę, bowiem nie tylko nas nie widać, ale również nie słychać.
45 km/h i co dalej?
Otóż nic. Jak na motorower przystało, Yamaha Giggle o pojemności 50 cm3 jedzie 45 km/h i ani kilometra szybciej. Pomimo to należy go pochwalić za dynamikę jazdy, bowiem reaguje bardzo żwawo na odwinięcie manetki gazu. Prowadzi się go naprawdę przyjemnie, a w zakrętach składa się wedle naszego życzenia. To właśnie sprawia, iż podróże Gigglem należą do przyjemnych. Jeżeli już jesteśmy przy jeździe, nie sposób pominąć 10-calowych kółek tego pojazdu, które odziano w terenowe ogumienie, niczym do enduro (opony mają szerokość 120/90). Specyficzny bieżnik ułatwia zatem nieco przemieszczanie się po bezdrożach. Oczywiście nie oznacza to, że Giggla możemy od razu wyciągnąć na tor motocrossowy, bowiem pozostaje on w dalszym ciągu miejskim stworzeniem. W mieście wychodzi jeden z minusów owych małych kółek, które w połączeniu z niskim zawieszeniem nie ułatwiają pokonywania wyższych krawężników, na które Giggle nie zawsze ma ochotę się wdrapać. Wracając jeszcze na chwilę do prędkości - odblokowanie skutera pozwoliłoby zwiększyć jego osiągi do 60 km/h, aczkolwiek wiązałoby się ze zmianami w dowodzie rejestracyjnym, koniecznością posiadania stosownych uprawnień i co gorsza, utratą gwarancji. Zatem jak to sobie stryjenka życzy....
Zalewasz
Giggle mieści w sobie zaledwie 4,5 l paliwa, więc za dużo to do niego nie wlejemy. Biorąc jednak pod uwagę jego spalanie, które kształtuje się na poziomie ok. 3 l na 100 km, można mu wybaczyć ten mały zbiorniczek paliwa. Wlew paliwa w tym modelu Yamahy został umieszczony na zewnątrz schowka i jest dodatkowo zabezpieczany korkiem odkręcanym dopiero po włożeniu do niego kluczyka. Ma to niewątpliwie swoją zaletę, bowiem nie musimy obawiać się, iż rzeczy wrzucone do kufra przez przypadek zostaną oblane benzyną, tudzież przesiąkną jej zapachem, jak może to mieć miejsce w przypadku wlewów paliwa umieszczonych w schowkach.
Perfekcja. Czy aby na pewno w każdym calu?
Yamaha Giggle to bardzo porządnie wykonany sprzęt. Wszystkie jego elementy wydają się dobrze spasowane, wykonane z należytą starannością. W Gigglu urzekają także detale, takie jak blaszana osłonka stacyjki, której przekręcenie skutecznie zabezpiecza jej otwór przed dostaniem się do niej wody np. w trakcie opadów deszczu. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie jedna rzecz, do której tak naprawdę mam spore zastrzeżenia. Otóż Giggla wyposażono w dwa hamulce bębnowe, co przy cenie odpowiednio dla 2008 roku 8900 PLN, dla 2009 roku już przeszło 10 000 PLN, wydaje się to być niezrozumiałe, bowiem jest to aspekt dotyczący bezpośrednio bezpieczeństwa. No cóż...
Reasumując....
Sądząc po ilości Chichotów, jakie widzę na drodze, a właściwie ich braku, śmiem stwierdzić iż ta Yamaszka nie została przyjęta zbyt entuzjastycznie na naszym rynku. Czemu? Na to pytanie znają zapewne odpowiedź ci, którzy wybrali inne modele skuterów, ja bowiem jestem szczęśliwym posiadaczem tego mało urodziwego pojazdu.
Zobacz również:
Zakup skutera, czyli chwilowy kompromis pomiędzy rowerem, a motocyklem
Dane techniczne:
Model | Yamaha Giggle |
Silnik | |
Typ silnika: | Chłodzony cieczą, 4-suwowy, jednocylindrowy |
Pojemność skokowa: | 49,0 cm3 |
Średnica x skok tłoka: | 38,0 x 43,6 mm |
Stopień sprężania: | 12,0 : 1 |
Moc maksymalna: | 2,77 kW @ 7.500 obr/min |
Maksymalny moment obrotowy: | 3,66 Nm @ 7.000 obr/min |
Smarowanie: | Mokra miska olejowa |
Gaźnik: | Wtrysk paliwa |
Układ zapłonowy: | TCI |
Starter: | Elektryczny i nożny |
Układ przeniesienia napędu: | Automatyczna V-Belt |
Pojemność zbiornika paliwa: | 4,5 l |
Podwozie | |
Zawieszenie przód: | Widelec teleskopowy |
Skok zawieszenia przód: | 65 mm |
Zawieszenie tył: | Wahacz |
Skok zawieszenia tył: | 56 mm |
Hamulec przód: | Bęben, Ø 110 mm |
Hamulec tył: | Bęben, Ø 110 mm |
Opona przód: | 120/90-10 |
Opona tył: | 120/90-10 |
Wymiary | |
Długość (mm): | 1915 mm |
Szerokość (mm): | 695 mm |
Wysokość (mm): | 1040 mm |
Wysokość siedzenia (mm): | 750 mm |
Rozstaw osi (mm): | 1280 mm |
Min. prześwit (mm): | 115 mm |
Masa pojazdu w stanie gotowym do jazdy (kg): | 93 kg |
|
Komentarze 4
Pokaż wszystkie komentarzeChyba widziałem cię na tym skuterze na extreme moto w tym roku.
OdpowiedzBardzo prawdopodobne bowiem żółta maszkara stacjonowała tam przez dwa dni.
OdpowiedzMagda wiedziała co wybrać. Pozdrawiam
OdpowiedzA moim zdaniem to ta Yamaszka wygląda jak "Javka Pancerka" (dla niewtajemniczonych "Javka skuter")
OdpowiedzA nie lepiej kupić sobie za te pieniądze porządny rower? Osiągi te same, w mieście to nawet szybciej.Potrzebuje mniej miejsca do parkowania, kondycje można złapać..
OdpowiedzJeżeli chodzi o osiągi to zapewne w miejskim korku różnica pomiędzy skuterem a motocyklem się zaciera. Jednak aby jechać kilkanaście kilometrów do pracy z prędkością nawet 45 km kondycję z pewnością należy mieć niezłą a nie każdy chce nad nią aż tak usilnie pracować. Pozostaje jeszcze kwestia bagażu, który możemy wrzucić sobie do kufra a nie dźwigać na plecach. Inną kwestią jest także możliwość wzięcia szybkiej kąpieli po takiej przejażdżce bowiem nie każde biuro jest wyposażone w prysznic. Reasumując skuter jako środek transportu jest według mojej opinii po prostu wygodny i chyba nie ma nic w tym złego :)
Odpowiedz