Czas zdjąć różowe okulary. Używanych elektryków nikt nie chce kupować. Nie można ich nawet wysłać do Afryki
Odejście od samochodów z silnikami spalinowymi napotyka na nową przeszkodę. Kierowcy nie chcą kupować używanych pojazdów elektrycznych, co podkopuje również rynek nowych aut zasilanych prądem.
Na wartym 460 mld euro (w 2022 r.) europejskim rynku pojazdów używanych ceny samochodów zasilanych akumulatorami spadają szybciej niż ich kuzynów z silnikami spalinowymi. Kupujący unikają ich ze względu na brak lub stosunkowo niewielkie dotacje - przykładowo Niemcy zupełnie z nich zrezygnowali, chęć oczekiwania na lepszą technologię i ciągłe braki w infrastrukturze ładowania. Zaciekła wojna cenowa wywołana przez Teslę i konkurencyjne chińskie modele dodatkowo obniża wartość zarówno nowych, jak i używanych samochodów, zagrażając zyskom rywali, takich jak Volkswagen i Stellantis.
Ponieważ większość nowych pojazdów w Europie jest sprzedawana w leasingu, producenci samochodów i dealerzy, którzy finansują te transakcje, próbują odzyskać straty wynikające ze spadających wycen, podnosząc koszty finansowania zewnętrznego. To uderza w popyt na niektórych rynkach europejskich, które były w awangardzie odchodzenia od napędów napędzanych paliwami kopalnymi. Niektórzy z największych nabywców nowych samochodów, w tym wypożyczalnie, ograniczają adopcję pojazdów elektrycznych, ponieważ tracą pieniądze na odsprzedaży.
Taką decyzję podjął m.in. Hertz, czyli amerykański gigant zajmujący się wynajmem samochodów. Firma działa w blisko 150 państwach na całym świecie. To równocześnie największy amerykański biznes w branży wypożyczeń aut pod względem sprzedaży, który właśnie ogłosił, że w 2024 r. wycofa ze swojej floty ponad 20 tys. samochodów elektrycznych, przede wszystkim marki Tesla. W informacji prasowej pojawiły się również powody. To głównie zbyt wysokie koszty utrzymania, wyższe od oczekiwanych szkody, a także niższa od spodziewanej wartość rezydualna - czyli wspomniana już prognozowana wartość pojazdu w momencie jego odsprzedaży.
"Kiedy samochód traci 1% swojej wartości, zarabiam 1% mniej" - powiedział Christian Dahlheim, który kieruje działem usług finansowych VW. Problemy z używanymi pojazdami elektrycznymi mogą potencjalnie ograniczyć o miliardy euro zyski dla całej branży. Do tego należy się spodziewać, że problemy nasilą się w obecnym roku kiedy wiele z 1,2 miliona pojazdów elektrycznych sprzedanych w Europie w 2021 r. zakończy trzyletnie umowy leasingowe i wejdzie na rynek pojazdów używanych. Sposób, w jaki firmy poradzą sobie z tym problemem, będzie miał kluczowe znaczenie dla ich wyników finansowych, zaufania konsumentów i ostatecznie dekarbonizacji - w tym planu Unii Europejskiej dotyczącego wycofania sprzedaży nowych samochodów spalających benzynę i ropę do 2035 roku.
"Nie ma popytu na używane samochody elektryczne" - powiedział Matt Harrison, dyrektor operacyjny Toyoty w Europie, ale problem jest o wiele bardziej skomplikowany, niż niechęć europejskich klientów na zakup używanych elektryków. Jedna z takich kwestii, to fakt, że niechciane samochody spalinowe często trafiają do Afryki, gdzie ich zły stan powoduje niestety zanieczyszczenie środowiska. Rynek ten jest w dużej mierze zamknięty na pojazdy elektryczne, ponieważ nie posiada odpowiedniej infrastruktury do ich ładowania.
Ten fakt można uznać za sukces ekologów, ale mamy również przykład, co się dzieje, kiedy samochody elektryczne są w awangardzie. Do takiej sytuacji doszło w Chinach. Lukratywne dotacje przekształciły ten kraj w giganta pojazdów elektrycznych, ale doprowadziły również do powstania zarośniętych chwastami cmentarzysk z tysiącami porzuconych pojazdów zasilanych bateryjnie. Podobne "atrakcje" w Europie lub Stanach Zjednoczonych mogą wzmocnić głosy konserwatywnych polityków o wycofanie pomocy dla branży, a kluczowe wybory w USA i Europie zbliżają się w 2024 roku.
Sytuacja już robi się poważna. Ceny używanych pojazdów elektrycznych spadły o około jedną trzecią w ciągu zeszłego roku, w porównaniu ze spadkiem o zaledwie 5% na całym rynku używanym, zgodnie z danymi sprzedaży z iSeeCars.com, strony internetowej, która klasyfikuje samochody i dealerów. Używane pojazdy elektryczne sprzedają się dłużej niż modele benzynowe, nawet po znacznych obniżkach cen.
W Niemczech, największym rynku motoryzacyjnym w Europie, większość nowych pojazdów jest najpierw sprzedawana jako samochody firmowe lub flotowe, a następnie ponownie trafia na prywatny rynek samochodów używanych od roku do trzech lat. Jednak wraz ze spadkiem zamówień nawet na nowe pojazdy elektryczne, coraz więcej używanych modeli zalega na parkingach dłużej niż 90 dni, co oznacza, że stały się one zapasami o tzw. dużym ryzyku, według firmy badawczej Deutsche Automobil Treuhand.
Czy branży elektrycznej uda się zwalczyć problemy? Producenci pracują już nad nowymi technologiami akumulatorów, w tym półprzewodnikowymi, które mają zagwarantować klientom tańsze samochody o większym zasięgu i szybszym ładowaniu. Takie firmy jak Mercedes-Benz Group i BMW ogłosiły plany wprowadzenia kilku pojazdów elektrycznych nowej generacji mniej więcej w połowy dekady, podczas gdy Volkswagen, Stellantis i Renault opracowują modele kosztujące 25 000 euro lub mniej. Ale obniżenie cen może nie wystarczyć...
Komentarze 4
Pokaż wszystkie komentarzeTechnologia poszła do przodu, co spowodowało obniżenie cen nowych pojazdów elektrycznych. Aktualnie to poziom podobny do odpowiadających im samochodom spalinowym (nie dotyczy stellantis). Auta ...
OdpowiedzCo za debil w tle tekstu daje migające obrazy. Po powiększeniu na tle tekstu trzęsie się dzwonek "pushAd"
OdpowiedzWiadomo było od początku, że tak będzie. Przecież ten kto kupi używanego elektryka, to już z nim koniec. Trzeciej osobie już nie go odsprzeda, bateria się skończy. Koniec baterii = koniec auta. ...
OdpowiedzElektryki drogie? Zle. Elektryki tanie? Tez niedobrze. Dymiarze dostaja zawalu na sam fakt istnienia tych pojazdow
OdpowiedzCo masz ból du*y ze nikt nie będzie chciał odkupić od ciebie tego badziewia?
Odpowiedz