Ścigacz.pl

Władze brytyjskiego miasteczka Newcastle-under-Lyme proponują wprowadzenie zakazu jazdy motocyklami w grupie. Sprawa jest całkiem poważna, a projekt przepisów ma być procedowany przez lokalnych radnych. Co poszło nie tak w Newcastle-under-Lyme? Jakie kary będą grozić za złamanie zakazu?

Jak informują brytyjskie media, zakaz jazdy motocyklami w grupie i gromadzenia się więcej niż dwóch motocyklistów w jednym miejscu jest częścią programu ochrony przestrzeni publicznej, nad którym pracują radni Newcastle-under-Lyme. Przewidziano nawet karę za złamanie tego zakazu i ma ona wynosić 100 funtów, ale nie wiadomo, czy tyle będzie musiał zapłacić każdy z motocyklistów, czy cała grupa.

To jednak nie koniec, ponieważ program ochrony przestrzeni publicznej zakłada również zakaz jazdy samochodami i motocyklami bez celu. Podobne prawo wprowadzono w Niemczech. Od maja można tam dostać mandat za jazdę w tę i z powrotem w terenie zabudowanym, jeśli będzie to powodować czyjś dyskomfort. Za celowe i niepotrzebne wprowadzanie silnika na wysokie obroty grozi mandat w wysokości 80 euro. Nie wiadomo jednak, czy to właśnie Niemcy stały się inspiracją dla samorządowców z Newcastle-under-Lyme.

Radni zostawili jednak pewną furtkę, ale będzie ona przydatna raczej tylko dla tych, którzy organizują większe imprezy. Zgromadzenie większej liczby motocykli lub samochodów w jednym miejscu miałoby być możliwe po uzyskaniu specjalnego pozwolenia.

Nieco więcej światła na sprawę rzuca artykuł w Birmingham Mail, który wskazuje, że kary mają być stosowane również wtedy, gdy grupa powoduje zagrożenie dla innych użytkowników drogi lub ryzyko uszkodzenia cudzego mienia poprzez szybką jazdę lub wyścigi, trąbienie, zbyt głośne słuchanie muzyki, przeklinanie, groźby, zaśmiecanie, a nawet za promocję zgromadzeń motoryzacyjnych w mediach społecznościowych i tradycyjnych.

- Mieszkańcy, goście i właściciele firm powtarzają nam i policji ze Staffordshire, że jazda samochodami bez celu w miejscach publicznych powoduje zakłócenie spokoju poprzez głośną muzykę i układy wydechowe, niebezpieczną jazdę i kręcenie bączków, co często zdarza się w nocy. To oczywiste, że takie aktywności mają zły wpływ na jakość życia ludzi, więc chcemy je powstrzymać - powiedział radny Gill Heesom, cytowany przez MCN.

Jakkolwiek absurdalnie brzmi pomysł wprowadzenia kar, to wygląda na to, że będą one dotyczyły przede wszystkim tych grup, które zakłócają porządek publiczny. Radni chcą wprowadzić nowe przepisy przed końcem roku, a wcześniej przeprowadzą konsultacje społeczne.

- Osoby biorące udział w akcjach charytatywnych i tym podobnych nie podlegałyby karze. Jak w w przypadku każdego prawa, funkcjonariusze mają pole manewru przy egzekwowaniu go. W takich przypadkach jednym z rozwiązań byłoby pouczenie lub poinformowanie o dobrych praktykach - dodał Heesom.