Yamaha Quad Club - eksploracja kopalni
W pierwszy weekend czerwca odbyło się kolejne spotkanie klubowiczów Yamaha Quad Klubu. Za nami pełna wrażeń przeprawa po nieczynnej kopalni, zapraszamy do przeczytania pełnej relacji.
Chyba już tradycyjnie większość klubowiczów zjawiła się w bazie hotelowej już w piątek. Każdy, mimo ciężkiego tygodnia pracy, był całkowicie gotowy do jazdy oraz skoncentrowany na wydarzeniach weekendu. Tym razem spotkaliśmy się wszyscy w uroczym hotelu Przysiółek Kresy. Pozostały tylko ostatnie rozmowy na temat planowanej trasy, sprzętu, pogody, ekwipunku . Wyśmienita kolacja zaserwowana przez hotelową kuchnię poprawiła wszystkim nastroje.
Rano od godziny 8:00 na dziedzińcu hotelu słychać było pomruk jednocylindrowych silników quadów. Wszystkie maszyny, w liczbie 35 sztuk stały w rzędzie, czekając na swoich kierowców oraz na wydarzenia, jakie przyniesie ten dzień. O 10:00 odprawa przed wyjazdem, na której omówione zostały zasady poruszania się kolumny między poszczególnymi przeszkodami, zasady bezpieczeństwa jazdy oraz zapoznano nas z instruktorami, którzy przygotowali całość imprezy. Jeszcze tylko ostatnie poprawki i sprawdzenie maszyn i duża kolumna quadów wyjechała w kierunku pobliskiej kopalni. Zanim jednak przyszło nam jeździć po ekstremalnych pochyłościach kopalni, instruktorzy chcieli nas oswoić z miejscowym terenem i dlatego pierwszą przeszkodą na naszej trasie była przeprawa przez dość szeroki rów melioracyjny. Mimo szczerych chęci i zawziętości tylko nielicznym udało się pokonać to wyzwanie bez pomocy wyciągarki lub taśmy elastycznej. Bez pomocy kolegów przejechanie na druga stronę byłoby zgoła niemożliwe - taki celowy zabieg integracyjny zaplanowany przez instruktorów. Dalej czekały nas już same niespodzianki. Druga próba - próba przejazdu przez kilkumetrowej szerokości bagno. Ci, którzy nie posłuchali instruktorów, że jedynym sposobem na pokonanie tej przeszkody jest rozpędzenie się do około 40 km/h, musieli dość długo pracować nad wyciągnięciem swoich quadów z czarnej, błotnistej mazi. Pierwszy śmiałek pokonał tę przeszkodę brawurowo, przeskakując ją bardzo dynamicznie, a reszty dopełnił już napęd na cztery koła Grizzly 700. Nawet dzielny Bruin 350 z pewnym wysiłkiem, ale jednak dał radę przejechać na drugą stronę. Dalej droga do kopalni była już wolna. Każdy z nas przeszedł mały chrzest, a sprzęt został sprawdzony w trudnych warunkach. Wszyscy czekali na wjazd do kopalni. Zanim to nastąpiło, organizator zaplanował posiłek w dość uroczym zakątku, gdzie około godziny 14:00 dzielna ekipa mogła posilić się przed najtrudniejszym odcinkiem trasy. Dojazd do terenu kopalni okazał się również wyzwaniem. Zaraz po minięciu nieczynnego w lato wyciągu narciarskiego w Bełchatowie, ruszyliśmy zmagać się z hałdą. Instruktorzy zaserwowali nam bardzo szybki podjazd górską drogą na sam szczyt. Przyjechaliśmy na szczyt jak do ziemi obiecanej i to co zobaczyliśmy absolutnie odzwierciedlało nasze wyobrażenia. Zjechaliśmy na sam dół hałdy wyrobiskowej, gdzie odkładany jest urobek kopalni węgla. Nastąpiła kolejna odprawa bezpieczeństwa, gdzie instruktorzy jeszcze raz zwrócili uwagę na podstawowe zasady poruszania się na zjazdach i podjazdach oraz na konieczność nie zbaczania z wcześniej wytyczonych tras. Mieliśmy możliwość treningu stromych i bardzo długich podjazdów na piaszczystym podłożu. Bez odpowiedniej techniki nawet mocny Grizzly 700 mógł polec przy próbie wjazdu na 50-metrowe wzniesienie. Na szczęście instruktorzy czuwali nad przebiegiem imprezy. Każdy przed pokonaniem danej przeszkody dostawał szczegółowe instrukcje. Reszta zabawy jest chyba najlepiej widoczna na zdjęciach. Dla każdego z nas była to świetna lekcja opanowania oraz kontroli pojazdu w trudnych sytuacjach. Gdy skończyliśmy nasze „zwiedzanie" zamkniętej kopalni, udaliśmy się na krótki przegląd cały czas czynnej Kopalni Węgla Brunatnego. W momencie opuszczania terenu kopalni, gdy udaliśmy się w kierunku hotelu, spadł deszcz. Po drodze zawitaliśmy jeszcze raz do znajomego rowu melioracyjnego, który teraz okazał się dla nas dziecinną igraszką. Nasze maszyny po całym dniu zmagań w bagnie i piasku zostały obmyte z najgrubszej warstwy błota, co wprawiło nas w dobry nastrój. Potem jeszcze tylko 20km do hotelu i upragniona kolacja. Gdy dotarliśmy do miejsca noclegu, niebo nad nami otworzyło się zupełnie, a rzęsisty deszcz padający całą noc obmył nasze quady. Nocne oberwanie chmury nie przeszkodziło nam w świętowaniu przy grillu i opowiadaniu rewelacji z całego dnia. Każdy był w dobrym humorze, mimo iż zmęczenie dawało o sobie znać. To był trudny dzień pełen emocji. Niedziela rano - wyjazd na dwugodzinną trasę w okolicznych naturalnych piaskarniach. Krótki, ale za to intensywny przejazd przez las, obfitował w wiele przygód, mimo iż nie wszyscy członkowie klubu zdecydowali się na tę wyprawę.
Podsumowując, formuła spotkań quadowych niosących ze sobą funkcję szkoleniowa oraz będące jednocześnie formą integracji grona przyjaciół sprawdziła się znakomicie. Doświadczenie zdobyte w kopalni będzie przydatne na niejednym rajdzie albo też podczas weekendowych wypadów z przyjaciółmi. Czekamy na następne edycje YQC w nowych lokalizacjach i nowych terenach.
|
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze