Wojtek Rencz - powrót w dobrym stylu
Najszybciej dojdę do sił na motocyklu – mówi Wojciech Rencz, który w trakcie rehabilitacji powrócił do ścigania podczas Breslau Rallye. Od kilku lat marzeniem wrocławskiego zawodnika jest jednak powrót... na Rajd Dakar.
Twój start w 17. Breslau Rallye to powrót do ścigania po dłuższej przerwie?
Wojtek Rencz: Tak, postanowiłem wystartować po roku przerwy spowodowanej kontuzją. Decyzja zapadła na 2 tygodnie przed rajdem. Jak zobaczyłem, że powstała klasa Cross-Country, umożliwiająca start jedynie podczas dwóch dni rywalizacji – to postanowiłem zamienić koła supermoto na enduro. Powiedziałem sobie, że jak pójdę do garażu i uda mi się włożyć kontuzjowaną nogę w rajdowy but – to zrobię wszystko, by w te 2 tygodnie przygotować się do zawodów. Noga weszła bez problemu, decyzja zapadła!
Jak wspominasz swój start w tym rajdzie w 2008 roku?
Wojtek Rencz: W tamtej edycji szansę na bardzo dobry wynik zaprzepaściłem w Żaganiu. Ominąłem jeden punkt w nawigacji i do mojego czasu doliczono 2 godziny czasu – z pierwszego miejsca spadłem na 80-te! Przez 5 kolejnych dni nadrabiałem tą stratę i uplasowałem się ostatecznie w pierwszej dziesiątce zawodników.
Można powiedzieć, że nawigacja w tego typu rajdzie jest najważniejsza?
Wojtek Rencz: Tak, bardzo dużą rolę odgrywa tu sprawne posługiwanie się nawigacją. To zupełnie inna zabawa, niż podczas rajdu enduro, czy motocross – gdzie trasa jest oznakowana. Tu wygrywa ten, kto szybko trafi do celu. Dowodem na to jest sytuacja, jakiej doświadczyłem w 2008 roku, gdy zawodnik klasy 50 wygrał odcinek! Przejechał trasę bez błędów nawigacyjnych, bo obserwując ruchy swoich rywali na mocniejszych motocyklach - zdołał uniknąć ich pomyłek.
W samochodach jest o tyle łatwiej, że kierowca ma pilota od nawigacji i może się skupić jedynie ja jeździe. W motocyklu trzeba obserwować trasę i jednocześnie nawigować. Nie da się wtedy jechać szybko...
Wróćmy do edycji 2011, czy osiągnięty wynik jest dla Ciebie satysfakcjonujący?
Wojtek Rencz: Początek był świetny, wygrałem 3 odcinki z przewagą 9 minut nad rywalami. Ale na koniec dnia okazało się, że gdzieś na mieście przekroczyłem dopuszczalną prędkość o 10 km/h i otrzymałem za to 15 karnych minut. To zdegradowało mój wynik do 14 miejsca. Drugiego dnia rywalizacji do przejechania była próba Żagań o długości aż 180 kilometrów. Ciężko było na tej strasie spotkać człowieka, bo przejeżdżaliśmy tylko przez jedną miejscowość. Jedynie przy najtrudniejszych przeprawach towarzyszyli nam kibice i fotoreporterzy.
Prowadziłem na tym odcinku, ale popełniłem błąd nawigacyjny, skręcając w nieodpowiedni mostek. Kolejne punkty nawigacji były zbieżne, więc trochę czasu upłynęło, zanim zorientowałem się, że popełniłem błąd. Spadłem na 3. lokatę, ale wygrałem klasę Cross-Country.
Czy szeroko promowany start Adama Małysza w tym rajdzie wpłynął na jego popularność?
Wojtek Rencz: Na pewno tak. Start Małysza przyciągnął kibiców, którzy mogli nie mieć nigdy do czynienia z tym sportem. Próba w centrum Wrocławia, też temu sprzyjała - ludzie przyszli z ciekawości zobaczyć swojego idola. Jako, że ten sport jest bardzo widowiskowy, to myślę, że może to zaowocować dłuższym zainteresowaniem. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że plan startów Adama jest długodystansowy.
Czy to nie jest też tak, że właśnie Małysz medialnie przyćmił innych zawodników?
Wojtek Rencz: Trochę tak, ale to może dlatego, że to jego pierwszy start i jeszcze nie w roli zawodnika. Podczas kolejnych występów będzie już klasyfikowany – jednocześnie promując rajd i wyniki czołówki zawodników.
Bierzesz udział w nowym projekcie - Sport Racing Team. Przybliż trochę ideę tego przedsięwzięcia.
Wojtek Rencz: Pomysł powstał w zeszłym roku, a w jego realizacji pomaga nam Marta Skrzypczyk. Nasz team skupia trzech zawodników: ja – reprezentuję enduro i wyścigi długodystansowe, Mateusz Bembenik – motocross, a Waldemar Chełkowski – wyścigi drogowe. W grupie jesteśmy bardziej atrakcyjni dla sponsorów, bo występujemy na odmiennych zawodach i reklama trafia do szerszej grupy odbiorców. Ale docelowo nasz team ma zająć się szkoleniem młodych zawodników. Każdy z nas będzie trenował młodzież w swojej dyscyplinie motorowej.
Jakie są Twoje bliższe i dalsze plany na starty? Kiedy wrócisz do pełni sił?
Wojtek Rencz: Wszystko uzależnione jest oczywiście od mojego stanu zdrowia. W chwili obecnej jestem w trakcie rehabilitacji, która trwa już rok i kolejny jeszcze powinna... Jednak wiadomo, że w moim przypadku najlepiej i najszybciej dojdę do sił na motocyklu!
Wiadomo także, że sport motorowy to kosztowna zabawa i dlatego powstał Sport Racing Team, gdzie manager Marta Skrzypczyk poszukuje sponsorów i właśnie dzięki jej staraniom udało się pozyskać firmy: Agip, Viper Energy Drink, Budvar, Pure, Wicar - które wsparły mój start na Breslau 2011.
Najważniejszym celem dla mnie w roku 2011 jest odzyskanie pełnej formy, a największym marzeniem - start w Rajdzie Dakar 2012. W planie mam także kilka rajdów w kraju i zagranicą z serii Rally i to mają być moje przygotowania do sezonu 2012.
Życzę więc powodzenia i dziękuję za rozmowę!
|
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeWojtek !!! Tak trzymaj!!!
Odpowiedz