Wariactwo oszczędności
Zawodnicy są tak zaangażowani w walkę, jak aktorki filmów porno w dialogi
Jakoś pod koniec zeszłego roku, kilku mądrych ludzi ogłosiło, że nadszedł światowy kryzys finansowy. Brzmi groźnie, ale jeśli mówią tak za oceanem, to znaczy, że na pewno tak jest i trzeba oszczędzać i zwalniać pracowników. Przecież jak mówili, że jest hossa, to była. Tak, więc jak świat długi i szeroki zaczęto „oszczędności". Firmy radośnie zwalniają nadmiar pracowników i obcinają kontrakty reklamowe. Efekty tego dopadły też wyścigi motocyklowe i zgodnie z modą i tu postanowiono oszczędzać. Pierwsze do cięcia kosztów rzuciło się MotoGP. Idąc przykładem wielkich firm i koncernów też postanowiło zaoszczędzić jakieś dwadzieścia pięć procent i o tyle skróciło swoje treningi. Grand Prix poszło nawet o krok dalej i będąc od lat przodownikiem pracy w tym biznesie postanowiło wykonać, co najmniej dwieście procent normy kasując pierwszy, piątkowy wolny trening. Cóż to za wspaniałe oszczędności! Jako jeden z trybików tej maszyny mogę się w piątek dłużej wyspać lub skoczyć na jakieś zakupy, bo i tak wszyscy musimy tam być w czwartek na konferencji prasowej czy odbiorze technicznym. W teorii wmawia nam się, że zespoły przyoszczędzą silniki i coś tam ponoć jeszcze. A przyoszczędzi poroniony pomysł jednego dostawcy opon dla klasy MotoGP, bo dostawca ma ich mniej do oddania zespołom.
Zresztą nowe przepisy oponiarskie dały już o sobie znać podczas pierwszej rundy Grand Prix w Katarze. Pogoda zakręciła i wyścig klasy MotoGP zamiast odwołać przesunięto na poniedziałek. I tu wyszedł niezły klops, bo niektórzy zawodnicy nie mieli już świeżej opony na dodatkową rozgrzewkę! No, ale oszczędzamy. Szkoda, że na bezpieczeństwie zawodników. Poza tym tak się dodatkowo składa, że przesunięcie wyścigu na wielkanocny poniedziałek spowodowało lawinę kosztów. Same zespoły to jakieś trzysta osób, a reszta? Lekko licząc przebookowanie biletów, dodatkowa noc w hotelach i inne logistyczne koszta wyszły w granicach pół miliona euro. Niektórzy utknęli tam do środy! Piękne oszczędności, byle telewizja miała, co pokazać. Wiele osób pytało mnie czy zostaję na wyścig? Ze stoickim spokojem odpowiadałem, że mam to głęboko gdzieś i wracam do mojej Kochanie do Polski, szczególnie w perspektywie zbliżającego się 24h Le Mans. Gdy zaczynał się wyścig z kilkoma kumplami (którzy też nie dali się zwariować i postanowili nie zmieniać biletów) siedzieliśmy wygodnie na lotnisku w salonie pewnej linii lotniczej (tej samej w której biją Polaków za nadwymiarowe kapelusze) i popijając Gin i Tonic oglądałem to żenujące przedstawienie zwane „Królewską klasą", w którym cytując Jerzego Kuleja: „Zawodnicy są tak zaangażowani w walkę, jak aktorki filmów porno w dialogi".
Tak sobie wtedy pomyślałem, że jedno, co nam mogliby oszczędzić to pokazywania tego. MotoGP zrobiło się nudne i zamiast oszczędzać na bzdurach czas naprawdę działać. Bo skrócenie treningów nie zmniejsza kosztów zespołów. Co ma godzina jazdy mniej do wycieczki kilkunastu osób do Kataru czy Australii? Nic! Czas skończyć z elektroniką by wyścigi były atrakcyjne, a jeśli chce się naprawdę dać odetchnąć zespołom, a nie organizatorom trzepiącym sporą kasę, należy wrócić do czternastu, piętnastu wyścigów w sezonie. Po co trzy wycieczki do Hiszpanii, po dwie do USA i Włoch? Kibice? Sponsor zespołu liczy tych przed telewizorem, a nie na trybunach. Bo tylko ci o sokolim wzroku dostrzegą jego logo na motocyklu. Ale oszczędzamy!
Oszczędzać też chcieli w WSBK i idąc śladami starszego brata zlikwidowali pierwsze treningi. Cudownie, wręcz powiem wspaniale. Szkoda, że z tego powodu sumy na fakturach za wpisowe i opony (obowiązkowe Pirelli) się jakoś nie obcięły. W ogóle w tych wyścigach „oszczędza" się od dawna. Kiedy wprowadzono jednego dostawcę opon, oszczędził organizator. Ba! Nawet się dorobił i od tamtej pory dokręca śrubę będąc monopolistą na światowym rynku wyścigów dla motocykli produkcyjnych. Nieważne, że zespoły wspierane przez innych producentów straciły darmowe opony i średnio po sto tysięcy Euro w zamian za fakturę do opłacenia za opony. Oszczędzamy!
Mania oszczędzania dotarła też i do nas. Padły ostatnio pomysły likwidacji sesji Superpole przy wyścigowych Mistrzostwach Polski. Oczywiście w ramach oszczędności. Nie oceniam pomysłodawców, ale jakoś ten argument do mnie nie przemawia. Na forach internetowych zawrzało. Mówi się, że jak nie ma TV to, po co Superpole, bo jak by była TV to dla niej (pomijam fakt, że od tego sezonu zwycięzca Superpole zgarnia punkt do klasyfikacji generalnej). A w tym roku, aż dwa kanały mają pokazać WMMP i co? Sprzedamy im kota w worku? Żeby coś sprzedać trzeba to mieć! Bardzo szanuję zawodników, którzy podnieśli temat likwidacji Superpole, w sumie jak to się wydrukuje może być już „po Ptokach", ale jeśli chcemy oszczędzać to może gdzie indziej? Może czas podjąć męską decyzję i likwidujemy klasę Superstock, a w Superbike wzorem Francji puszczamy Stocki na slipkach! Mamy prawie trzydziestoosobową klasę, emocje, niskie koszty! Cztery opony kwalifikacyjne naprawdę kosztują mniej niż osobno: komplet lekkich kół, kitowe tłoki czy skrzynia biegów. Bo możemy w pseudo oszczędnościach iść naprawdę po bandzie! Likwidujemy podwójne wyścigi, rundy zagraniczne. Stosujemy tylko jeden trening, jeden komplet opon na weekend, a na koniec dojazd na zawody jednym Żukiem, przez co najmniej czterech zawodników (oczywiście zakaz Tirów itp. wynalazków).
Kuriozalnych pomysłów mam więcej, ale prawda jest taka, że znów Mistrzostwa Polski są na zakręcie i to nie z powodu jakiegoś tam kryzysu. Osiągnęliśmy pewien punkt rozwoju i nie wiadomo, co dalej. Paru ludzi próbuje działać dla ogólnego dobra, niestety każdy z nich ciągnąc ten wózek w swoją stronę. Prawda jest taka, że potrzeba nam dziś jednej firmy, która przejmie prawa do WMMP i wzorem Dorny wypromuje ten sport. Wiem, że to podzielone towarzystwo podniesie jazgot jak zawsze, że ktoś zarobi! Ale trzeba to wreszcie zrobić i niech ta firma zarobi miliard kolumbijskich Pesos! Grunt żeby wyścigi działały jak trzeba. Koniec z prowizorką. Wiem, że za pomysły umożliwienia „zarobienia" komuś naplują na mnie, na innych, którzy się tego podejmą. Szkoda, że w tym kraju patrzy się najpierw w portfel, później w serce. Łatwo storpedować coś, trudniej zrobić. Jak ktoś kiedyś pięknie powiedział „nie myli się tylko ten, który nic nie robi". Szkoda tylko, że w naszych wyścigach tak wielu nieomylnych....
Komentarze 5
Pokaż wszystkie komentarzeŚwider prawdę pisze.
OdpowiedzPanie redaktor...miałeś Pan chyba kiepski dzień!:)
Odpowiedzeee tam... narzekacie na przepisy, które nas nie dotyczą... ja tam wole sobie ponarzekać na to, że nie pokazują już MotoGP na Eurosporcie. to jest dopiero tragedia! tylko ze względu na MotoGP mam ...
OdpowiedzOd roku było wiadomo, że nie będzie MotoGP na Eurosporcie, więc pretensje tylko do siebie. Ja też miałem Cyfrę tylko dla MotoGP, ale regularnie czytam ścigacza i w porę zmieniłem na to, co trzeba. Pozdro!
Odpowiedzslipk to francuska odmiana lysej opony. Jest ona maksymalnie zajechana przez superoszczednych zawodnikow (az do wyjscia drutow)
OdpowiedzMożna się bulwersować tym cięciem kosztów, a prawda jest taka, że i tak mamy g.... do gadania ;)
Odpowiedz> " a w Superbike wzorem Francji puszczamy Stocki na slipkach" A co to sa te slipki?
Odpowiedz