Travis Pastrana w Supercrossie!
Już podczas najbliższej rundy Supercross w St. Louis, jeden z najpopularniejszych motocyklistów na świecie powróci do swojej pierwotnej dyscypliny. Jeżeli ktoś, nie wie kim jest Travis Pastrana, to nie ma prawa nazywać się fanem motocykli. Ten młody Amerykanin na stałe wpisał się w historię sportów motorowych i nadal ją tworzy. Mało kto jednak wie, że Pastrana zaczynał swoją wielką przygodę od motocrossu, gdzie zdobył aż 5. tytułów amatorskich. W wieku 16. lat Pastrana wygrał Motocross Des Nations, w tym samym czasie ścigając się w AMA Supercrossie.
Po długiej przerwie (ostatnio Pastrana ścigał się w pełnym wymiarze w 2002 roku) Travis wraca jednorazowo do supercrossowej rywalizacji. Podczas rundy rozgrywanej w St. Luis w najbliższy weekend, wielokrotny zwycięzca X-Games i aktualny Mistrz Stanów Zjednoczonych w Rajdach Samochodowych, ma zamiar powalczyć o najwyższe lokaty. I nie są to byle przechwałki - były zawodnik fabrycznego zespołu Suzuki przez ostatnie 3. miesiące przygotowywał się fizycznie i technicznie do wyścigu. Czy Travis poradzi sobie z piekielnie mocnymi w tym roku rywalami?
„Mam tylko trzy cele: zakwalifikować się do finału, prowadzić jedno okrążenie i przejechać cały wyścig bez specjalnego zbliżania się twarzą do ziemi" - mówi wyraźnie podekscytowany Pastrana. - „Chcę się dobrze bawić i jeśli będzie okazja, trochę namieszać".
Aktualny zawodnik teamu DC Subaru pokazywał, że potrafi namieszać i to wielokrotnie. Choćby wtedy, kiedy podczas zeszłorocznej rudny AMA Supercrossu w San Diego zrobił backflipa na finiszowej hopce (Pastrana jechał tam pokazowo podczas kilku okrążeń z Chadem Reedem). Nie zmienia to jednak faktu, że jest on także ekstremalnie szybki. Jeżeli dołożymy do tego dużą dozę samozaparcia, miłość do ryzyka i chęć do zwycięstw, to robi się ciekawie. Ciekawie o tyle, że różnica między literującym w klasyfikacji generalnej Reedem, a będącym na drugiej pozycji James Stewartem wynosi 8. punktów. W tej sytuacji każdy punkt ma znaczenie i obecność Pastrany może tą całość jeszcze bardziej komplikować, zwłaszcza, że nie obowiązują go „team orders".
Weekend zapowiada się ekscytująco!
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze